niedziela, 30 grudnia 2007

Błogosław te wszystkie dni przed nami

Błogosław, Panie, ten Rok Nowy,
te wszystkie dni, co są przed nami,
co przejdą niczym błyskawice –
radości dni udręczenia.

Ucz nas oczyszczać te dni od próżności
i od wszelakiej niecierpliwości,
ażeby były całe napełnione
Twoją, Panie, pełnością.

Dzień każdy darem z Twojej dobrej ręki,
Panie, dzień każdy
początkiem jest Twojego królestwa.
Panie, błogosław nam ten nowy rok.

Racz błogosławić tym, co się tu trudzą
pośród okrutnych wojen i przemocy,
niechaj budują świat bardziej braterski.
Błogosław wszystkie ludy naszej ziemi,
ażeby mogły żyć w zgodzie i pokoju.

Błogosław także wszystkim, którzy cierpią
z powodu chorób, krzywd i nienawiści
i nieszczęść licznych, choć i bez ich winy.
Błogosław tym, co jeszcze tego roku
pójdą do Ciebie, Panie, już na zawsze.

Błogosław tym, co Ciebie uznają
za jedynego i Pana i Ojca.
Błogosław także swemu Kościołowi
podzielonemu wciąż i rozdartemu.
Zgromadź go w jedność i błogosław wszystkim,
którzy są Twoim ludem ukochanym.

Błogosław, Panie, prosimy, błogosław
wszystkim, których serdecznie kochamy,
i wszystkim, których spotkamy lego roku.
Błogosław wszystkim moim poczynaniom,
nasyć modlitwą całe moje życie.

Błogosław, Panie, ten rok nowy cały
pomóż nam przeżyć te wszystkie dni nasze
w radości i pogodzie ducha,
w miłości i wierności. Amen.

Potrzeba nam nowych sił

Panie, Boże nieba i ziemi,
w ten Nowy Rok chcemy słuchać tego,
co Ty nie nużysz się nam mówić.
Chcemy Cię chwalić, na ile nas stać,
i prosimy Cię, żebyś dał nam to,
co tylko Ty sam możesz nam dać.

Potrzebujemy, Panie, Twego przebaczenia
tego wszystkiego, cośmy źle zrobili
w ciągu całego minionego roku.
Potrzebujemy światła,
bośmy wśród grubej ciemności i mgły...
Potrzebujemy nowej odwagi i sił nowych,
byśmy dotarli do celu, który Ty nam wyznaczyłeś.

Potrzebujemy coraz większej wiary w Twoje obietnice
i mocniejszej ufności w Twoją łaskę,
i miłości gorętszej ku Tobie
i ku bliźnim naszym.

Bądź pośród nas i pokaż nam,
że Ty jesteś tak blisko każdego z nas.
Przyjmij nasze modlitwy i racz ich wysłuchać
lepiej niż my to sobie wyobrażamy i oczekujemy.
Dla wszystkich ludzi, którzy bez Ciebie
nie wiedzą, co robić, bądź Bogiem wiernym,
Ty, który nim byłeś, który nim jesteś
i który nim zawsze będziesz
dla nas i dla całego świata. Amen.

D. Bonhoffer, Modlitwa na Nowy Rok

Wiernie mnie strzegą dobre ciche Moce
i idą za mną z pociechą krok w krok.
Chcę z wami przeżyć te dni i te noce
i razem z wami wejść w ten Nowy Rok.

Jeszcze rok stary chce nam dręczyć serce,
a złych dni ciężar przygniata jak głaz.
Daj, Panie, duszom spłoszonym w rozterce zbawienie,
które dla nas w rękach masz.

A jeśli dajesz nam kielich goryczy,
kielich cierpienia pełny aż po brzeg,
wdzięcznie bierzemy, nie drżąc już przed niczym,
z Twej dobrej ręki ten miłości lek.

Raz jeszcze chcesz nas radością ugościć,
że ponad światem słońce blask swój śle,
i choć wspomnimy o ciemnej przeszłości,
całe to życie nasze już jest Twe.

Spraw, by dziś świece paliły się w mroku
ciepło i cicho... O Panie, znów chciej
razem zgromadzić nas w tym Nowym Roku.
Niech Twoja światłość płonie w nocy tej.

Wielka dziś cisza wokół się rozszerza.
Daj w niej usłyszeć świat krzyk jak dzwon,
który na pożar żałośnie uderza,
choć go chce stłumić noc swą gęstą mgłą.

Lecz my ukryci w łonie dobrych Mocy
czekamy ufnie, co życie nam da.
Boże, Tyś z nami w środku czarnej nocy!
Tę pewność niesie świt nowego dnia.

Dietrich Bonhoeffer (zm. 1945) napisał ten wiersz w wiezieniu na Nowy Rok 1945, na cztery miesiące przed śmiercią z wyroku władz hitlerowskich.

Modlitwa na Dzień Pokoju

Panie, uczyń nas sługami pokoju,
pokoju dusz i serc, pokoju biednych i głodnych.
Niechaj ustanie niewdzięczność szczęśliwych,
aby ustała rozpacz nieszczęśliwych.
Oby ten Nowy Rok był rokiem, kiedy rzesze młodych
zrozumieją lepiej i głębiej hańbę i podłość,
i głupotę szczęścia tylko własnego
bez szczęścia innych.
I niech poznają radość wielką i cudowny smak
dobrowolnego cierpienia, przyjętego bezinteresownie,
aby inni mniej cierpieli.
Matko Boża, spraw, by każdy kto mówi: Ojcze nasz,
usłyszał w duszy szept albo głośne słowa
modlitwy Ojca do człowieka: A gdzie są ci inni,
twoi bracia i twoje siostry?
I by sam z uśmiechem każdy starał się przebaczyć,
i sam otrzymał to, że Ojciec na zawsze mu przebaczy.
Spraw to, Ojcze! Amen.

Modlitwa na Nowy Rok

Wszechmogący Boże, prosimy o błogosławieństwo Twoje
na ten nowy rok.
Nie wiemy, co on nam przyniesie, co nam w nim dasz.
Jakie przeżyjemy w nim radości, jakie cierpienia?
To wiesz tylko Ty, Ojcze miłosierny.
Ty znasz początek, trwanie i kres naszego życia.
Ty prowadzisz nas wszystkich przez czas do wieczności.
Daj mi, Ojcze, trwać przy Tobie,
iść wiernie drogą Twoich przykazań,
abym poddany Tobie, w mocy Twojej
spokojnie, pokornie i ufnie czynił to,
co się Tobie podoba, co do mnie należy,
i znosił to, co Ty ześlesz na mnie.
Nie wiem, co mnie w tym roku czeka,
ale to wiem na pewno, że tym,
którzy Ciebie miłują,
wszystko obraca się ku dobremu i to mi wystarcza.
Ojcze, Ty kochasz Twoje dzieci.
Niech rozpocznę ten rok w miłości Twojej.
i pozostanę Ci wierny.
Nie dozwól, aby cokolwiek odłączyło mnie
od miłości Twojej.
Kieruj mną według świętej woli Twojej
W Tobie i w Twojej woli znajdę pokój,
bo wola Twoja jest naszym pokojem,
pokojem wiecznym u Ciebie.

Wieczorna modlitwa indian Nawajo

Dom uczyniony z zorzy.
Dom z wieczornego światła.
Dom z ciemnej chmury.
Dom z męskiego deszczu.
Dom z ciemnej mgły.
Dom z żeńskiego deszczu.
Dom z pyłku kwiatów.
Dom z pasikoników.
Ciemna chmura stoi u drzwi.
Szlak za nimi jest ciemnym niebem!
Zygzak błyskawicy wysoko nad nim!
O męskie bóstwo!
Twoją składam daninę.
Oto przygotowałem tobie dym.
Odnów moje stopy.
Odnów moje nogi.
Odnów moje ciało.
Odnów mój umysł.
Jeszcze dziś zdejmij zaklęcie, uczyń to dla mnie.
Odsuń swe zaklęcie dla mnie!
Odjąłeś je, dla mnie.
Odeszło daleko.
Szczęśliwie odżywam.
Szczęśliwie ostyga moje wnętrze.
Szczęśliwie idę naprzód.
Z wnętrzem ostudzonym, obym szedł.
Już nie obolały, obym szedł.
Z rześkim umysłem, obym szedł.
Jak było dawno temu, obym szedł.
Szczęśliwie, obym szedł.
Szczęśliwie, ze szczodrymi ciemnymi chmurami, obym szedł.
Szczęśliwie, ze szczodrymi deszczami, obym szedł.
Szczęśliwie, ze szczodrymi roślinami, obym szedł.
Szczęśliwie, obym szedł.
Tak jak było dawno temu, obym szedł,
Niech będzie pięknie poza mną.
Niech będzie pięknie pode mną.
Niech będzie pięknie nade mną.
Niech będzie pięknie wokoło mnie.
W pięknie jest koniec.

środa, 26 grudnia 2007

Modlitwa św. Atanazego na Boże Narodzenie

Uczyń nas, Panie, godnymi,
by obchodzić i spędzić w pokoju Twoje święto światła,
porzucając słowa próżne,
spełniając dobre uczynki,
unikając namiętności,
wznosząc się ponad ziemię.
Błogosław Twój Kościół, któryś utworzył
od dawna, by go złączyć ze sobą
krwią swoją dającą życie.
Przyjdź z pomocą pasterzom, zwierzchnikom i doktorom.
Błogosław Twoim sługom,
którzy oczekują wszystkiego od Twego miłosierdzia,
błogosław również duszom wszystkich chrześcijan,
chorym, tym, którzy są dręczeni przez ducha złego,
i wszystkim, którzy prosili, by się za nich modlić.
Zmiłuj się, według Twej łaskawej natury,
ratuj nas i zachowuj,
byśmy byli godni dóbr przyszłych,
które nie będą miały końca.

Modlitwa na Boże Narodzenie

Panie Jezu Chryste, Jednorodzony i wieczny Synu Boży,
a w pełności czasu prawdziwy Synu Najświętszej Marii Panny,
w stajence betlejemskiej narodzony.
upadam na twarz przed Tobą
i wraz z Najświętszą Matką Twoją
i świętym Józefem oddaję Ci najgłębszy hołd.
Z czcią też całuję ubogi żłóbek,
który był pierwszym tronem miłości Twojej.
Za miłość nieskończoną, która Cię tu sprowadziła,
oddaję Ci serce moje i całego siebie.
Daj mi niewinność i miłość Twej Najświętszej Matki
czystość i wiarę św. Józefa
pokorę i prostotę pastuszków
i racz duchowo narodzić się w moim sercu;
niech ono będzie miłą dla Ciebie kolebką!
Odtąd chcę Cię jak najgoręcej miłować,
żyć tylko dla Ciebie i w Tobie,
bym się stał godnym oglądać Cię w niebie. Amen.

sobota, 1 grudnia 2007

1 niedziela Adwentu – Rok „A”

Mt 24,37-44
„Wtedy, przed potopem wciąż jedzono i pito, brano sobie żony i stawano się żonami, aż do chwili, gdy Noe wszedł do arki; i nie wiedzieli, co się dzieje, aż przyszedł potop i zmiótł ich wszystkich. … Bądźcie więc czujni, … bo Syn Człowieczy przyjdzie, kiedy nie będziecie się Go spodziewać. ”

Rz 13,11-14
„Najwyższy już czas, abyście rozbudzili się ze snu, bo ostateczne wyzwolenie bliżej jest niż w chwili, gdy po raz pierwszy zaczęliśmy ufać. Odrzućmy więc czyny ciemności … żyjmy porządnie. … I nie traćcie czasu na rozmyślanie, jak zaspokoić grzeszne pragnienia starej natury.”

Trzeba opróżnić swoją duszę, do dna, a raczej prosić Pana Boga, żeby ją opróżnił:
-> Życie bez uznania istnienia Boga, to jest jedna z najboleśniejszych pomyłek człowieka.
-> Życie z uznaniem istnienia Boga, ale bez szukania kontaktu z Nim i poprawnego do Niego stosunku, to smutna niekonsekwencja.
-> Życie z uznaniem istnienia Boga, z poznaniem – w granicach możliwości – Jego istoty i z podążaniem do poprawnego stosunku wobec Niego, ale bez oddania się Mu, to miłość własna.

Cały sens życia wewnętrznego, to oddanie się Bogu. On Ojciec – ja dziecko. On wszystko – ja nic. I byłoby wszystko bardzo łatwe, gdyby nie nasza wolna wola, kochająca na pierwszym miejscu siebie, udaremniająca poddanie się woli Bożej. Wolna wola: w niej rodzi się lęk przed poniżeniem, ośmieszeniem i wzgardą. Nam się stale jeszcze wydaje, że jesteśmy czymś i że coś możemy. Trzymamy kurczowo w rękach okruchy naszego bez rozumu i nazywamy je mądrością życiową, nie pozwalamy Bogu wyrwać świecidełek i fatałaszków – i zwiemy je największymi skarbami, i szczęściem.
Tymczasem nasza rola we wspaniałym dziele naszego przytuleniu się do Ojca, czyli świętości, polega na opróżnieniu duszy, by Bóg mógł ją napełnić.

Przychodzimy do Boga niosąc w duszy naczynia pełne wody brudnej, zatęchłej, nazbieranej z kałuż przydrożnych i cieszymy się niezmiernie, że są pełne! Prosimy Boga, aby nam coś dodał, a On nie może, bo jest pełno. Jako szczyt bohaterstwa wylewamy odrobinę, a Pan Bóg jeszcze nie może nam nic dodać. – Bo choćby wlał do duszy najpiękniejszy kryniczny płyn łaski, to przecież zmąci się on i zniszczy od błota, które pozostało na dnie.
I nie należy Bogu przeszkadzać, a tymczasem nam się wydaje, że mimo wszystko coś jeszcze możemy. Jesteśmy jak małe dziecko, które z uporem męczy mamę, że ono samo chce zanieść talerz zupy na stół. A potem, w połowie drogi „bęc” – wszystko pryska w kawałki, a dziecko z płaczem i żałością wraca do matki.
Przecież dzieło uświęcenia, to jest dzieło Boga, a „moje” tylko o tyle, o ile poddaję się Bożym światłom i impulsom. Pod tym względem mamy wiele złudzeń.
-> Oddanie się Bogu, to podstawa dążenia do świętości, a właściwie do tego, bym był takim, jakim mnie Bóg chce mieć.
-> Oddanie się Bogu, by mogło być pełne, musi się opierać na bezgranicznej ufności; by mogło być skuteczne, musi jako podstawę mieć pokorę.

Pokora, to cnota bardzo niepopularna, w ocenie większości ludzi – nieżyciowa i zupełnie nie na dzisiejsze czasy. Ja mam być pokorny? Dziś? Przecież ja muszę wygryzać po prostu i wydzierać innym to, do czego mam prawo. Jeśli będę pokorny, będą mną pomiatać, będą lekceważyć, w ogóle przestaną się ze mną liczyć. Narażę się na kpiny, posądzenia o średniowiecze, zaśniedziałe poglądy i zacofanie. Bo przecież pokora, to przekreślenie wszelkiego postępu, brutalne zgaszenie entuzjazmu i śmierć młodzieńczym snom o wielkości… .

A przecież pokorny Noe, działający wbrew rozsądkowi, pozostaje po dziś dzień wielkim … !

Jezus, natomiast, mówi jeszcze o nagrodzie: „Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, bo jestem łagodny i pokorny w sercu, a znajdziecie odpoczynek dla waszych dusz.” (Mt 11,29)
Kto posiadł pokorę, ten spełnił zasadnicze swe moralne zadanie, odniósł zwycięstwo. A właściwie, to Bóg w nim zwyciężył. Pokora to jest dzieło łaski. Ta bowiem, zdobyta siłami naturalnymi, rodzi zniechęcenie, prowadzi do rozpaczy i zarażona jest pychą (pysznię się z tego, że jestem pokorny).
Pokora jest wartością bez ceny. Daje ona wielką duchową wolność, wolność Bożego dziecka, które zawsze może czynić wszystko, co dobre, nie krępując się ani ludzką opinią, ani interesem własnego „ja”. Jej owocem jest pokój, wewnętrzne ukojenie i cisza – wynikające z uporządkowania. Dla jej zdobywania warto poświęcić wszystko i największe ponieść ofiary. Z nią otrzymujemy wszystkie inne łaski, bo Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje.
Świadomi, że pokory sami nie zdobędziemy, prośmy z ufnością, jak trędowaty z Ewangelii: „Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić.”

Adwent

Adwent znaczy dosłownie przyjście, nadejście. Coś ma nadejść. Odpowiednia postawa z naszej strony to czuwanie, gotowość, oczekiwanie.
Każdy okres roku liturgicznego ma swój koloryt. Okres wielkanocny to czas radości; Wielki Post to pokuta. Adwent to w pierwszym rzędzie czas oczekiwania i nadziei. Nie w tym sensie, byśmy tylko w adwencie mieli trwać w nadziei, ale że w tym okresie w sposób szczególny przypomina się nam, że ca1e nasze życic powinno przebiegać pod znakiem nadziei.
Tradycyjnie życie chrześcijańskie określa się jako życie wiarą. Chrześcijanie są „wierzącymi". To prawda. Czytając czwartą Ewangelię widzimy też, że życie chrześcijańskie to "miłością". Chcąc opisać naszą religię, spontanicznie myślimy o wierze i miłości.
To uderzające, że nie tak łatwo za charakterystyczną cechą chrześcijaństwa uznaje się "życie nadzieją". A jednak zgodnie z Nowym Testamentem, życic chrześcijanina jest w równej mierze „życiem nadzieją". Chrześcijanie to ludzie, którzy mają nadzieje. Dlatego św. Paweł mógł pogan nazywać tymi, „którzy nic mają nadziei". Powinniśmy być bardziej świadomi tego. że nasza wiara jest „wiarą pełną nadziei", wiara polegającą na „trzymaniu się niewzruszenie nadziei". Powinniśmy w naszym życiu wiara przestać umieszczać nadzieję gdzieś w nawiasie. Św. Augustyn wyraża to dosadnie: wiara jest nadzieją, która umacnia człowieka, dlatego że wie on, iż czekając na Boga, posiada Boga. Mieć nadzieję w Bogu to posiadać Go. Teologia uczy nas, że nadzieja jest cnotą teologalna, to znaczy taka cnota, która sięga Boga: sięgamy Boga, mając w Nim nadzieję, tęskniąc za Nim.
Czas adwentu mieści w sobie potrójne oczekiwanie.
Po pierwsze przeżywamy gorącą tęsknotę Starego Testamentu za Zbawicielem. Od początku ludzkość tęskniła za wyzwoleniem, za zbawieniem. Człowiek zawsze miał poczucie, że coś w nim zostało zerwane, że naruszono pierwotną harmonię. Wiele religii próbowało i wciąż próbuje dojść do wyzwolenia poprzez metodycznie wypracowywana technikę. Natomiast Naród Wybrany, dzięki szczególnej łasce Bożej, doszedł do wniosku, że zbawienie musi przyjść od Boga. Miał nadzieję, że Bóg zaingeruje. Już wtedy przeczuwali to, co później, w chrześcijaństwie będzie wyraźne: że zbawienie przyjdzie z góry. Oto wielka różnica między chrześcijaństwem a innymi religiami: w innych religiach człowiek podejmuje desperackie próby zbliżenia się do Boga, w chrześcijaństwie sam Bóg wychodzi człowiekowi naprzeciw.
Ta pierwotna tęsknota za Zbawicielem w adwencie staje się na nowo aktualna. Spora część naszej istoty nie jest jeszcze zbawiona i woła o Zbawcę. Zresztą nigdy nie zapominajmy, że nasze korzenie naszej wiary tkwią w Starym Testamencie, że patriarchowie i prorocy, którzy przez wieki oczekiwali na zbawiciela, są naszymi przodkami. Powinniśmy czuć się zjednoczeni z tym długim szeregiem ubogich Pana, którzy tęsknili za Jezusem. W tym szeregu ostatnia jest Maryja, szczególnie obecna w czasie adwentu. Wraz z Nią tęsknimy za przyjściem Pana. W adwencie podejmujemy ludzką przeszłość i ją uaktualniamy.
Wiemy jednak, że Jezus już przyszedł. Narodził się w Betlejem, z Maryi Dziewicy, cierpiał dla nas. Wiemy, że rozciągnął ręce na krzyżu, by zniweczyć śmierć i objawić zmartwychwstanie. Już jesteśmy zbawieni. Otrzymaliśmy Ducha Świętego jako zadatek błogosławieństwa. Jesteśmy świątynią Trójcy Świętej. Jednak to zbawienie jest jak ziarno: musi się otworzyć, kiełkować i wzrastać, musi coraz bardziej przemieniać nasze życie i wydać owoc. Chrystus przyszedł jako Zbawiciel świata, ale musi stać się moim Zbawicielem. Przyszedł jako światłość świata, ale teraz musi stać się światłem mojego istnienia, tym światłem, które nadaje nowy, wieczny sens wszystkim zdarzeniom mojego życia, tym radosnym i tym smutnym.
Za tym tęsknimy w adwencie: aby zbawienie, które nadeszło, zapuściło w nas korzenie i wydało owoc. Okres adwentu obejmuje nie tylko czas miniony, nie tylko oczekiwanie przeszłych pokoleń, które wypełniło się w noc betlejemską, ale i teraźniejszy: tęsknimy za tym, aby Jezus, który jest z nami, stał się żywą rzeczywistością dla każdego z nas.
Adwent obejmuje także przyszłość. Chrystus przyszedł, ale powróci na końcu czasów. Za tym powrotem tęsknimy w adwencie. Kiedy Pan powróci, liczba zbawionych się wypełni. Wtedy wszystkie dzieci Boże będą u Pana, na zawsze. Każda łza zostanie otarta z naszych oczu, nie będzie już śmierci, smutku ani narzekania. Wtedy całe stworzenie, które teraz jęczy i wzdycha jak w bólach rodzenia, w końcu będzie miało udział w zbawieniu ludzkości.
W adwencie streszczają się czas przeszły, przyszły i teraźniejszy. W oczekiwaniu dawnych patriarchów tęsknimy, ponad Betlejem i Golgotą, za niebieskim Jeruzalem, gdzie wszystko będzie poddane Synowi i gdzie również Syn będzie poddany Ojcu (1 Kor 15,28). Dlatego adwent to czas bogaty.

niedziela, 18 listopada 2007

Modlitwa do Najświętszej Bogurodzicy

Łaskawego Króla łaskawa Matko,
najczystsza i błogosławiona Bogurodzico Maryjo,
wylej na cierpiącą moją duszę
miłosierdzie Twego Syna i Boga naszego,
i poprzez Twe modlitwy
skieruj mnie ku czynieniu dobra,
abym pozostały czas mego życia,
przeszedł bez występku
i przez Ciebie osiągnął raj,
Bogurodzico Dziewico,
jedyna czysta i błogosławiona.
Amen.

O Panie i Władco życia mego

O Panie i Władco życia mego
Nie daj mi ducha lenistwa, zniechęcenia,
Pożądania władzy i próżnych słów.
Daruj zaś słudze twemu ducha czystości, pokory,
Cierpliwości i miłości.
O Panie, Królu, pozwól mi widzieć moje grzechy
I nie osądzać brata mego,
Albowiem błogosławiony jesteś na wieki wieków.
Amen.

św. Efrem Syryjczyk

Królu Niebieski, Pocieszycielu

Królu Niebieski, Pocieszycielu,
Duchu Prawdy,
Ty, który wszędzie jesteś
I wszystko napełniasz,
Skarbnico dóbr i Dawco życia,
Przyjdź i zamieszkaj w nas,
i oczyść nas od wszelkiej zmazy,
I zbaw, o Dobry, dusze nasze.

wtorek, 13 listopada 2007

Modlitwa za zmarłych na każdy dzień tygodnia

Niedziela
O Panie, Boże Wszechmogący, proszę Cię przez Najświętszą Krew Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, którą wylał w Ogrójcu, uwolnij dusze z czyśćca,
a szczególnie tę, która jest najbardziej ze wszystkich opuszczona i przyjmij ją do swojej chwały, gdzie będzie mogła wielbić Cię i chwalić na wieki. Amen.
Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Wieczny odpoczynek...

Poniedziałek
O Panie, Boże Wszechmogący, proszę Cię przez Najświętszą Krew Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, którą wylał podczas okrutnego biczowania, uwolnij dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która jest najbliższa wejścia do Twojej chwały, aby mogła jak najprędzej wielbić Cię i błogosławić na wieki. Amen.
Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Wieczny odpoczynek...

Wtorek
O Panie, Boże Wszechmogący, proszę Cię przez Najświętszą Krew Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, którą wylał podczas cierniem ukoronowania, wyzwól dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która najwięcej potrzebuje naszych modlitw, aby mogła być jak najszybciej uwolniona i mogła Cię wielbić na wieki. Amen.
Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Wieczny odpoczynek...

Środa
O Panie, Boże Wszechmogący, proszę Cię przez Najświętszą Krew Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, którą wylał na ulicach Jerozolimy, dźwigając krzyż na swych świętych ramionach, wyzwól dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która jest najbogatsza w Twoich oczach w zasługi, aby mogła - przybywszy jak najprędzej do nieba w chwale, do której jest przeznaczona - głosić Twoją chwałę i błogosławić Cię na wieki. Amen.
Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Wieczny odpoczynek...

Czwartek
O Panie, Boże Wszechmogący, proszę Cię przez Najświętsze Ciało i Krew Twojego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, które w noc przed męką dał jako pokarm i napój swym umiłowanym Apostołom i przekazał Kościołowi Świętemu na wieczną Ofiarę i życiodajny Pokarm dla wiernych, wyzwól dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która miała największe nabożeństwo do tej Tajemnicy Miłości, by mogła chwalić Cię razem z Twoim Synem i Duchem Świętym w chwale Twojej na wieki. Amen.
Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Wieczny odpoczynek...

Piątek
O Panie, Boże Wszechmogący, proszę Cię przez Najświętszą Krew Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, którą wylał na drzewie krzyża, szczególnie ze swoich świętych rąk i stóp, wyzwól dusze z czyśćca, a szczególnie tę, za którą jestem najbardziej obowiązany modlić się, ponieważ nie mogę być przyczyną, która powstrzymuje Cię od przyjęcia jej do Twojej chwały, gdzie mogłaby wielbić Cię i błogosławić na wieki. Amen.
Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Wieczny odpoczynek...

Sobota
O Panie, Boże Wszechmogący, proszę Cię przez Najświętszą Krew, która wytrysnęła z boku Twojego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, w obecności i dla wielkiego bólu Jego Niepokalanej Matki, uwolnij dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która najbardziej czciła Niepokalaną Dziewicę Maryję, by mogła szybko wejść do Twojej chwały i wielbić Cię z Nią w Tobie przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Wieczny odpoczynek...

Modlitwa za dusze czyśćcowe

O Niepokalana Maryjo, Matko Miłosierdzia, która widziałaś święte Ciało ukochanego Syna Twojego wzniesione na krzyżu, patrzyłaś na ziemię przesiąkniętą Jego Krwią i byłaś obecna przy okrutnej Jego śmierci. Polecamy Ci, Matko Najświętsza, dusze cierpiące w czyśćcu i błagamy, racz wejrzeć na nie okiem miłosierdzia Twojego i uproś im wybawienie z mąk. Dla uproszenia Twej łaski, o Matko Niepokalana, przebaczamy szczerze i serdecznie tym wszystkim, którzy nas obrazili i przez Twoje wstawiennictwo prosimy Jezusa o udzielenie im wszelkiego dobra - łaski i błogosławieństwa w zamian za zło, które nam wyrządzili lub którego nam życzyli. Przez Twoje ręce, o Panno święta, ofiarujemy Bogu ten akt miłości dla uproszenia miłości dla dusz, które poddane są oczyszczeniu. Amen

Modlitwa do Maryi

Święta Maryjo, Matko Boża,
Ty wydałaś na świat prawdziwe światło
- Jezusa, Twojego Syna - Bożego Syna.
Na wezwanie Boga oddałaś się cała
i tak stałaś się źródłem dobroci,
które z Niego wytryska.
Pokaż nam Jezusa.
Prowadź nas ku Niemu.
Naucz nas, jak Go poznawać i kochać,
abyśmy również i my mogli stać się zdolni
do prawdziwej miłości i
być źródłami wody żywej w spragnionym świecie.
Amen.

sobota, 3 listopada 2007

Rozważanie na 31 niedzielę zwykłą roku C

Łk 19,1-10
"... Dziś zbawienie przyszło do tego domu, ponieważ człowiek ten też jest synem Abrahama. Bo Syn Człowieczy przyszedł, aby odszukać i ocalić to, co zginęło."

2Tes 1,11-2,2
"... modlimy się za was, aby nasz Bóg uczynił was godnymi Jego powołania i przez swą moc wypełnił każdy wasz dobry zamysł i każdy czyn płynący z waszej ufności. ... Prosimy was, bracia, abyście się nie dali łatwo zbić z tropu w swoim myśleniu, ani zaniepokoić..."

Jezus wybrał uczniów, lecz przede wszystkim miał tłum do nauczania. Inaczej mówił do uczniów, a inaczej do tłumu, spośród którego chciał dopiero pozyskiwać uczniów.
Wszyscy więc mamy stać się Jego uczniami, a jedynie zostaje zachowana pewna kolejność, którą ustala sam Pan.
Oto jesteśmy świadkami pozyskania Zacheusza, który nawracając się zostaje przyjęty do grona uczniów, przez przyjęcia zbawienia. Odtąd będzie on już pełnił dobre czyny, gdyż odpuszczone mu grzechy "zrobiły" miejsce dla dobrych zamysłów, będących Bożymi natchnieniami. Jezus w życiu Zacheusza jest już obecny jak w swoim domu.
"Modlimy się", abyście Wy – uczniowie Pana: młodsi i starsi, nie dali się zwieść, zbić z tropu, w swoim myśleniu.

Stąd, w tym cyklu czytań, znalazła miejsce szczególna modlitwa przenikająca serce "ucznia":

Mdr11,22-12,2

"Świat cały przy Tobie jak ziarnko na szali,
kropla rosy porannej, co spadła na ziemię.
Nad wszystkim masz litość, bo wszystko w Twej mocy,
i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili.
Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia,
niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś,
bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie byłbyś tego uczynił.
Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał?
Jak by się zachowało, czego byś nie wezwał?
Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia!
Bo we wszystkim jest Twoje nieśmiertelne tchnienie.
Dlatego nieznacznie karzesz upadających
i strofujesz, przypominając, w czym grzeszą,
by wyzbywszy się złości, w Ciebie, Panie, uwierzyli."

piątek, 2 listopada 2007

Groby moich przyjaciół

Groby moich przyjaciół rozsiane po świecie
od śniegów Północy po piaski Południa.
Leżą w nich towarzysze broni.
Polegli za wspólną słuszną Sprawę.
I ci pomordowani po lasach,
bezbronni, z powiązanymi rękami.
Groby kobiet i dzieci
z dala od Ziemi Ojczystej.
Pamiętaj o nich, Panie, w swoim miłosierdziu
i w swojej sprawiedliwości.
Niech ich śmierć nie będzie daremna
dla nas, którzy jeszcze żyjemy...

Modlitwa zaduszna

Wieczne odpoczywanie
Racz dać,
Panie,
Wszystkim, którzy umarli
Śmiercią sprawiedliwą.
Jest jesień.
Powiew jak ślepiec błądzi pośród grobów.
Bije godzina spełnionych obietnic.
Na ścieżce leży zwiędła chryzantema,
Którą dłoń nieuważna zgubiła w pośpiechu.

Do moich zmarłych

Zmarli moi, nie opuszczajcie mnie!
Tylko przy waszej śmierci bliski jestem życia,
Tylko wspomnienie o was nie zmniejsza mi świata,
Tylko wy, nieskalani, uszliście rozbicia,
Tylko wśród was mam ojca i matkę, i brata,
Tylko wasze istnienie jest mi tu konieczne,
Tylko za wami iść mi, iść na wieki wieczne.
Zmarli moi, pozostańcie przy mnie!
Tylko przez was nie ginie to, co kiedyś było,
Tylko przez was zabliźnia się czas poszarpany,
Tylko przez was pojmuję mą przyszłość zawiłą,
Tylko w was śmierć i życie nie krwawią jak rany,
Tylko na was się godzą i w was nie są sprzeczne,
Tylko za wami iść mi, iść na wieki wieczne.
Zmarli moi, pomóżcie mi!
Tylko przez was się budzi moja wiara ze snu,
Tylko przez was dosięgam jej siły w pokorze,
Tylko wy mnie wznosicie nad próbę doczesną,
Tylko z was mnie oświeca, co jest ostateczne,
Tylko za wami iść mi, iść na wieki wieczne.
Zmarli moi, usłyszcie mnie!
Tylko tą ludzką mową mówić do was mogę,
Tylko tą ziemią zdążać, która was poczęła,
Tylko to niebo wspomnieć i pola, i drogę,
Tylko to miasto w gruzach, zburzone w nim dzieła,
Tylko za wami, coście szli w łuny tameczne,
Tylko za wami iść, iść na wieki wieczne. Amen.

Z myślą o drogich zmarłych

Gdzie oni są, Panie?
Czasem w głosach słyszanych
zda mi się, że ich głos się odzywa...
O, daj im spoczynek na łonie Twoim!
Oni w czasie grzeszyli, a teraz
klęczą u stóp Twoich w wieczności.
Przebacz im, Panie!
Połącz mnie kiedyś z tymi,
których zaznałem i ukochałem na ziemi,
abyśmy razem żyli w Tobie
na wieki wieków. Amen.

Modlitwa o dobra śmierć

Ojcze ukochany!
Z każdym dniem zbliżam się coraz bardziej do kresu mego ziemskiego pielgrzymowania. Czekasz na mnie za progiem śmierci, aby mnie wprowadzić do bram swego Królestwa radości. Naucz nas wszystkich - młodych i starych - mądrego pielgrzymowania do Ciebie.
A gdy nadejdzie wieczór życia z udrękami starości, zwłaszcza z udręką osamotnienia, rozjaśnij nam ten najtrudniejszy i najważniejszy odcinek drogi brzaskiem Twego wieczystego poranku. Tylko w promieniach Twej prawdy i miłości nie popadniemy w zgorzknienie starości, ale będziemy wśród swych najbliższych wciąż rosnąć i dojrzewać dla Ciebie.
Prace dawniej spełnione i zebrane zasługi nie zwalniają nas od nowych wysiłków dojrzewania do końca, aż do chwili radosnego spotkania z Tobą twarzą w twarz na zawsze. Amen.

czwartek, 1 listopada 2007

Litania błagalna na dzień Wszystkich Świętych

Przez błaganie Matki Bożej, niepokalanej i zawsze Dziewicy, i Jana, Poprzednika, głosu, który wołał na pustyni,
przez błaganie czystego chóru apostołów, którzy jako pierwsi pili wylaną na nich moc Ducha i sprawili, że my ją także pić możemy,
i uczniów Najwyższego: Piotra-Opoki niezachwianej świętej wiary, i narzędzia wybranego przez Słowo, który słyszał rzeczy nie do wypowiedzenia,
i czystych synów Zebedeusza, którzy zagrzmieli na wysokościach, Andrzeja, Twego towarzysza przez krzyż, i Mateusza Ewangelistę,
i Filipa, który prosił, aby mógł widzieć Ojca, i Bartłomieja, który powołał nas, Ormian, i Jakuba, syna Alfeusza i Tomasza Didymosa,
i Szymona Gorliwca, i Judy, brata Jakuba, nazywanego Twoim bratem — imię zasłużone dla tego kapłana,
i siedmiu świętych, których wybrano jako diakonów dla małej trzódki; a koryfeusz tej gromady nosi wraz z nimi imię Szczepana,
i siedemdziesięciu dwóch uczniów, których wybrałeś, aby głosili słowo, i tych, którzy szli za nimi, każdy w swoim czasie,
i patriarchów wszystkich ludów, i nauczycieli słowa prawdziwego, którzy nas nauczyli, aby wyznawać Ciebie, Jednorodzonego Syna Ojca,
i sług świętej Tajemnicy, dziewięciu stanów Kościoła (ormiańskiego), podobnych do dziewięciu chórów niebieskich, którzy Cię wychwalają w sposób Boski,
i także tych, którzy są w niebiesiech; przez błaganie duchów najwyższych, zmiłuj się nade mną; oni Ciebie także proszą za mną, abyś nie odrzucił dzieła twojej ręki.
Przez dusze niezliczonych męczenników, którzy za Ciebie wylali krew, daj mi bolesne łzy, aby je wylać w zamian za ich krew,
od pierwszych męczenników — Szczepana, który Cię widział, aż do ostatniego i ostatecznego męczennika, którego zgładzi antychryst,
przez męczeństwo ich wszystkich wybaw mnie od napaści Złego i przez ich dobrowolną śmierć — od śmierci wiecznej.
Przez mroki ich ciemni i więzień oświeć ciemności mej duszy i przez te oczy, które i im wyrwano, daj, aby oczom mej duszy zajaśniało światło...
Za najstraszniejsze groźby, które oni za nic mieli, wybaw mnie od gróźb Złego i racz sprawić, aby spadły na jego głowę.
Za obietnice dóbr przemijających, których oni się wyrzekli, daj, bym nie był wydany Podstępnemu, aby mnie łudził miłością do materii.
Za ich długi głód, daj mi Chleb niebieski; za ich straszne pragnienie — źródło nieśmiertelne Twego boku.
Oni zapanowali nad skąpstwem nawet w najmniejszej cząstce materii, spraw, abym się oddalił od niesprawiedliwości i zadowolił tym, co jest wystarczające.
Z tymi, którzy mieli odwagę, aby powstać mimo kłopotów dnia, spraw, abym ja — tak oporny w tym co stanowi dobro, a tak chętny do zła — stał się odważnym.
Oni zwyciężyli gniew i powstrzymali smutek; dzięki nim zahamuj we mnie, Panie, obydwie te wady, aby kierowały się ku mnie na próżno.
Oni na arenie odnieśli zwycięstwo nad pychą i nad chwałą tego świata, racz mnie wyzwolić za ich wstawiennictwem w walce o to, aby osiągnąć miejsce po prawicy.
Oni, dzięki przykazaniu, które przekracza naturę, uprawiali ascezę. Daj mi przynajmniej nieść Twoje słodkie jarzmo i Twój ciężar lekki.
I chociaż nie znajdę się z pierwszymi podróżnikami, którzy już są w niebie, może będę przynajmniej ostatnim z ostatnich, idąc ich śladami.
I jeśli tam, gdzie zamieszkują duchy najdoskonalsze, nie jestem godzien przebywać pod dachem Twego Ojca, spraw przynajmniej, bym stał się godny najpokorniejszego miejsca pośród, być może, ostatnich.
Daj mi jednak miejsce, mnie także, wśród owieczek po Twojej prawicy, i spraw, abym usłyszał objawienie Twojego radosnego głosu, który zaliczy mnie do grona błogosławionych.

środa, 31 października 2007

Św. Faustyna o dniu zadusznym

Wieczorem kiedy chodziłam po ogrodzie odmawiając różaniec, kiedy przyszłam do cmentarza, uchyliłam drzwi i zaczęłam się modlić chwilę i zapytałam się dusz wewnętrznie: pewno jesteście bardzo szczęśliwe? Wtem usłyszałam te słowa: o tyle jesteśmy szczęśliwe, o ile spełniłyśmy wolę Bożą - a później cisza jako przedtem. Weszłam w siebie i myślałam długo, jak ja spełniam wolę Bożą i jak korzystam z czasu, którego mi Bóg użycza.
W ten sam dzień, kiedy się udałam na spoczynek, w nocy przyszła do mnie jakaś duszyczka i uderzając w szafkę, zbudziła mnie, prosząc o modlitwę. Chciałam się zapytać kto ona jest, jednak umartwiłam swoją ciekawość i to małe umartwienie połączyłam z modlitwą i ofiarowałam za nią.
Kiedy przed dniem Zadusznym poszłam na cmentarz o szarej godzinie, cmentarz był zamknięty, jednak uchyliłam trochę drzwi i powiedziałam, że jeżeli czego żądacie duszyczki, chętnie wam zadośćuczynię, o ile mi na to reguła pozwoli. Wtem usłyszałam te słowa: spełnij wolę Bożą, - my o tyle jesteśmy szczęśliwe, o ile spełniłyśmy wolę Bożą. Wieczorem przyszły te dusze i prosiły mnie o modlitwę, modliłam się wiele za nie. A kiedy procesja wracała z cmentarza, ujrzałam całe mnóstwo dusz, które razem szły z nami do kaplicy, były modlące się razem z nami.
Odwiedziła mnie znowuż jedna dusza w nocy, którą już kiedyś widziałam, jednak ta dusza nie prosiła mnie o modlitwę, ale robiła mi wymówki takie, że byłam kiedyś bardzo próżna i pyszna, a teraz tak się wstawiasz za innymi, a i teraz jeszcze masz niektóre wady. Odpowiedziałam, że byłam bardzo pyszna i próżna, ale już się spowiadałam i pokutowałam za swoją głupotę i ufam w dobroć Boga mojego, a jeżeli teraz upadam, to raczej mimowolnie, a nigdy z rozmysłem, chociażby to w rzeczy najmniejszej. Jednak dusza ta zaczęła mi robić wymówki, czemu nie chcę uznać jej wielkości, - jaką mi oddają wszyscy, za moje wielkie czyny, czemuż ty jedna nie oddajesz mi chwały. Wtem ujrzałam, iż w tej postaci szatan jest i rzekłam: Bogu samemu należy się chwała, idź precz szatanie! I w jednej chwili dusza ta wpadła w otchłań straszliwą, niepojętą nie do opisania i rzekłam do tej nędznej duszy, że powiem o tym całemu Kościołowi.

Kiedy raz odwiedziłam jedną chorą Siostrzyczkę, a miała już osiemdziesiąt cztery lata i odznaczała się wielu cnotami, zapytałam ją: pewno Siostra już gotowa. stanąć przed Panem? – Odpowiedziała mi: że całe życie się przygotowywała na tę ostatnią godzinę i powiedziała mi te słowa: że wiek nie zwalnia od walki.

Dzień Zaduszny

→ Jan Paweł II "Rzeczy ostateczne":
Czyściec jest dla tych, którzy są otwarci na Boga, lecz w sposób niedoskonały.
Ten, kto nie odznacza się czystością serca, winien przejść oczyszczenie "jakby przez ogień" (1Kor 3,15).
Każdy ślad przywiązania do zła winien zostać usunięty – wg 2Kor 7,1 "oczyszczenie z wszelkich brudów ciała i duszy".
Czyściec nie jest miejscem, lecz stanem życia.
Duszom czyśćcowym pomagamy przez:
- ofiarę Mszy św.
- przyjęte i cicho zniesione cierpienie
- różaniec
- drogę krzyżową
- ofiarowanie odpustów
- jałmużny, dobre uczynki
- palenie świec
- przeżegnanie wodą święconą.

→ W Kościele znane jest powołanie do obcowania z duszami czyśćcowymi. Oto relacja:

Maria Simma ma ok. 90 lat. Mieszka sama w swoim niewielkim domu w Sonntag, w Austrii. Jest prostą wieśniaczką, która od dzieciństwa modli się dużo za dusze czyśćcowe. Mając 25 lat została wyróżniona wyjątkowym i szczególnie rzadkim w Kościele charyzmatem – otrzymała dar odwiedzin dusz czyśćcowych. Maria Simma jest bardzo żarliwą katoliczką - o wielkiej pokorze i ogromnej prostocie. W tej misji wspiera ją proboszcz jej parafii. a także miejscowy biskup. Pomimo nadzwyczajności tego daru żyje bardzo ubogo, w wielkim wyrzeczeniu. ... Być odwiedzanym przez dusze czyśćcowe, to charyzmat wyjątkowy, ale swoimi korzeniami jest on głęboko zanurzony w historii Kościoła, ponieważ bardzo wielu świętych - kanonizowanych lub nie - miało ten dar. Wymieńmy tylko: św. Gertrudę. św. Katarzynę z Genui, która dużo napisała na ten temat, Marię-Annę od Jezusa, św. Marię-Małgorzatę z Paray-le-Monial. która miała objawienia Najświętszego Serca Pana Jezusa, św. Proboszcza z Ars. św. Jana Bosko, św. Faustynę. I gdy pochylamy się z uwagą nad nauczaniem tych świętych, widzimy że wszyscy. naprawdę wszyscy. mówią to samo. Maria Simma pozwala przeżyć na nowo ich piękne świadectwo.

→ Czym jest czyściec? Przybliżają nam to pojęcie same dusze czyśćcowe:

Otóż jest to genialny pomysł Pana Boga. Wyobraź sobie: pewnego dnia otwierają się przed tobą drzwi i pojawia się Ktoś nadzwyczajnie piękny, tak bardzo piękny, że nigdy przedtem nie widziałeś kogoś podobnego na ziemi. Jesteś poruszony i zafascynowany tą Istotą, która jest samym pięknem i światłem, tym bardziej, że ten Ktoś okazuje ci, ze jest zakochany w tobie do szaleństwa a nigdy przedtem nie mogłeś sobie nawet wyobrazić, iż możesz być tak bardzo kochany!
Odkrywasz także, że On bardzo pragnie cię przyciągnąć do siebie i przytulić. Ogień miłości, który płonie już w twoim sercu popycha cię – aby jak najszybciej rzucić się w jego ramiona, ale oto... uświadamiasz sobie w tym samym momencie, że od wielu miesięcy się nie myłeś, że obrzydliwie cuchniesz, że masz tłuste, pozlepiane włosy, okropne plamy na ubraniu itd. Wtedy mówisz sobie: Nie, nie mogę pokazać się w takim stanie. Najpierw się umyję – wezmę porządny prysznic, a potem szybko wrócę – aby się z Nim spotkać. Tylko że miłość, która narodziła się w twoim sercu, jest tak intensywna, tak płonąca, tak żarliwa, że to opóźnienie spowodowane prysznicem jest zupełnie nie do zniesienia. I ten ból nieobecności – nawet, gdy trwa tylko kilka minut – okrutnie parzy ci serce. Ten płomień jest oczywiście proporcjonalny do siły objawionej miłości.
Otóż czyściec – to dokładnie to. To opóźnienie z powodu naszej nieczystości, zanim obejmiemy Boga; to żar miłości, który zadaje ogromne cierpienie, ta miłosna tęsknot – to właśnie ona obmywa nas z tego, co jest w nas jeszcze brudne. Czyściec, to miejsce pragnienia, szalonego głodu Boga. Głodu Boga, którego już znam, ponieważ Go zobaczyłem, ale z którym nie jestem jeszcze zjednoczony. Dusze czyśćcowe mówią często Marii Simmie o tym, jak bardzo to pragnienie jest bolesne. To prawdziwa agonia. Czyściec, to w rzeczywistości ból braku Boga.

→ A oto relacja jednej duszy czyśćcowej na temat przeżywanych tam cierpień i spotkań:

Są różne stopnie w czyśćcu. I tak nazywam wielkim czyśćcem miejsce, gdzie znajdują się dusze obciążone wielkimi winami, a gdzie ja też pozostawałam przez dwa lata bez możności przekazania jakiejkolwiek wiadomości o swych cierpieniach, a potem rok cały, gdy słyszałaś moje lamenty. Wiesz, że pozostawałam tam jeszcze wtedy, gdy zaczęłam do ciebie mówić.
Drugi czyściec jest tak samo czyśćcem, lecz różni się od pierwszego tym, że cierpi się tam też bardzo, ale już mniej, niż w poprzednim.
Wreszcie jest trzecie miejsce, które jest czyśćcem pragnienia. Nie ma w nim ognia. Pozostają tam dusze, które w czasie ziemskiego życia niezbyt żarliwie pragnęły nieba, nie dość kochały Boga. Ja w nim przebywam w tej chwili. W tych trzech czyśćcach jest jeszcze wiele stopni. W miarę, jak dusza się oczyszcza, nie przechodzi już tych samych mąk. Wszystko jest proporcjonalne do win, za które musi wynagradzać.

Wielki żar panuje czyśćcu, bez porównania większy od ziemskiego upału. Jedna krótka modlitwa przynosi nam tak wielką ulgę! Odświeża nas, jak bardzo spragnionego - szklanka zimnej wody.
Widujemy świętego Michała tak, jak się widzi Aniołów: nie ma on ciała. Przybywa do czyśćca na poszukiwanie wszystkich dusz, które już zostały oczyszczone, gdyż to właśnie on do nieba je wprowadza. Tak, to prawda, co mówił biskup: jest on pomiędzy Serafinami. Jest pierwszym aniołem nieba. Nasi Aniołowie Stróżowie odwiedzają nas również, ale święty Michał jest od nich o wiele piękniejszy!

Matkę Najświętszą widujemy w ciele. Przybywa do czyśćca w dni swoich świąt i wraca do nieba z wieloma duszami. Nie cierpimy wtedy, gdy z nami przebywa. Jej widok dodaje nam odwagi, poza tym ta dobra Matka mówi nam o niebie. Gdy Ją widzimy, nasze cierpienia wydają się nam mniejsze.
O, jak bardzo pragnę pójść do nieba! Och, co za męczeństwo trzeba przechodzić od chwili, gdy się poznało dobrego Boga!
Dobrze, że modlisz się i zachęcasz do korzystania ze wstawiennictwa św. Michała Archanioła. Jest się szczęśliwym w godzinie śmierci, jeśli można pokładać ufność w jakichś świętych, którzy stają się naszymi orędownikami wobec Boga w tej strasznej chwili.

→ Szczególne świadectwo, z chwili śmierci:

Poproszono Marię, aby dowiedziała się o los pewnej kobiety. Jej krewna uważała ją za potępioną, ponieważ prowadziła ona bardzo złe życie. Kobieta ta zginęła w wypadku - wypadła z pociągu. Pewna dusza powiedziała Marii, że kobieta ta została wybawiona od piekła, ponieważ w chwili śmierci powiedziała Bogu: "Masz rację zabierając mi życie, ponieważ w ten sposób nie będę już mogła Cię obrażać" - i to zmazało wszystkie jej grzechy. Jest to bardzo istotne, ponieważ pokazuje, że jeden poryw pokory i żalu w chwili śmierci może nas uratować. To nie znaczy, że ona nie trafiła do czyśćca, ale przynajmniej uniknęła piekła, na które być może skazywała się przez swoją bezbożność.

poniedziałek, 29 października 2007

Rozważanie na 30 niedzielę zwykłą, rok C

"Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony".

Są to niewątpliwie Słowa Ewangelii, które trudno jest "przełknąć" w dzisiejszych czasach. "Co to za bóg, który wymaga, aby człowiek czołgał się przed nim? Czy jego wszechmoc potrzebuje potwierdzenia poprzez upokorzenie człowieka? Taki bóg, który tłamsi godność człowieka zasługuje jedynie na naszą pogardę. Lepsze piekło niż wieczne uniżanie się do jego nóg!".
Lecz niechaj nasz rozmówca uspokoi się: bożek, którego opisuje i świadomie odrzuca istnieje jedynie w przepełnionej poczuciem winy ludzkiej świadomości. Zresztą, Jezus nie mówi, że to Bóg chce naszego uniżenia, ponieważ druga część wersetu – wyrażająca pojęcie ruchu – oznajmia, wręcz przeciwnie, że Pan wywyższy ku Sobie tego, kto się uniża. Strona bierna "będzie wywyższony" jest w istocie dobrze znanym środkiem stylistycznym pozwalającym na uniknięcie wypowiedzenia Imienia Boga. Jeśli chodzi o świadome zachowanie człowieka, "który się uniża", to nie jest ono odpowiedzią na żądanie Pana, lecz wynika z wyłącznej inicjatywy podmiotu. Ten, kto świadomie, to znaczy bez przymusu, w zupełnej wolności, uświadamiając sobie swoją ludzką dolę człowieka grzesznego "uniża się" przed Bogiem, ten będzie przez Niego wywyższony.

"Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony".

Zaczęliśmy od drugiej części wersetu, ponieważ to ona zazwyczaj stanowi problem. Lecz, mając ma uwadze właściwe zrozumienie sentencji należy przyjąć tok logiczny zaproponowany przez Jezusa, który zaczyna oznajmiając poniżenie tego, kto rości sobie prawo do wywyższania się. Tym razem to niezaprzeczalnie Bóg powoduje uniżenie, a dokładniej, to Jego interwencja kładzie kres wyczynom tego, kto "się wywyższa", czyli popada w egzaltację, chełpi się samym sobą. Podobnie jak król Tyru: "Ponieważ serce twoje stało się wyniosłe, powiedziałeś: «Ja jestem Bogiem, ja zasiadam na Boskiej stolicy, w sercu mórz» – a przecież ty jesteś tylko człowiekiem a nie Bogiem, i rozum swój chciałeś mieć równy rozumowi Bożemu. Dzięki swej przezorności i sprytowi zdobyłeś sobie majątek, a nagromadziłeś złota i srebra w swoich skarbcach. Dzięki swojej wielkiej przezorności, dzięki swoim zdolnościom kupieckim, pomnożyłeś swoje majętności i serce twoje stało się wyniosłe z powodu twego majątku" (Ez 28,2-5).
Czyż ten opis nie zaskakuje swoją aktualnością we współczesnych nam czasach, gdy ekonomia rynkowa ukierunkowana jest na przyniesienie maksymalnego zysku mniejszości, której bogactwo zdaje się urągać niebiosom? Jednak, poprzez swą pogardę dla podstawowych praw ludzi najbardziej potrzebujących, możni tego świata "gromadzą żarzące węgle na swoją głowę" : "Ja jestem Pan, który poniża drzewo wysokie, który drzewo niskie wywyższa, który sprawia, że drzewo zielone usycha, który zieloność daje drzewu suchemu. Ja, Pan, rzekłem i to uczynię" (Ez 17,24).

"Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony".

Tak oto zostaliśmy ostrzeżeni – pyszny będzie uniżony, jego pycha zostanie unicestwiona, a jego sława nie pójdzie za nim do królestwa śmierci, podczas gdy pokorny zostanie wywyższony i będzie radował się obfitością pokoju w Królestwie sprawiedliwych – "Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany" (Łk, 16,22). Byłoby błędem interpretować koniec pierwszego i drugiego odpowiednio jako "nagrodę" i "sankcję". Chodzi raczej o logiczną konsekwencję życia w prawdzie lub w kłamstwie.
"Któż będzie cię wyróżniał? Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał?" (1 Kor,4, 7). Pycha polega na przypisywaniu sobie Bożych darów i, tym samym, roszczeniu sobie prawa do chwały, która należy się jedynie Stwórcy. Pyszny porusza się na krawędzi przepaści pychy, w którą może wpaść w każdej chwili, ponieważ chełpiąc się samym sobą, w końcu zajmie – przynajmniej nieświadomie - we własnym sercu miejsce Boga. Tymczasem nawet jeśli myśli, iż sięga szczytów honorów, nie zdając sobie z tego sprawy, tkwi w najgłębszych otchłaniach, wciągnięty tam przez "Ojca kłamstwa", który "od początku był zabójcą" (J 8,44) wiodąc go na ścieżki pychy: "i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło" (Rdz 3,5).
Natomiast ten, kto się uniża w sposób pokorny i szczery, wyrażający jednocześnie skruchę i uwielbienie, daje świadectwo o tym, że przyjął Słowo Objawione oraz Ducha Świętego. Wobec piękna miłości Boga ukazującej się na obliczu Chrystusa, uznaje szpetotę swego grzechu. Lecz pewien Miłosierdzia swego Pana, wyznaje swoją winę i ośmiela się prosić o przebaczenie: "Zmiłuj się nade mną Boże, w swojej łaskawości, w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość" (Ps 51,3-4).
Łzy skruchy obmywają jego duszę z brudu grzechów, a jego oczyszczone oczy już kontemplują chwałę swego Zbawcy. "Adoracja – jak pisała bł. Elżbieta od Trójcy Świętej – jest miłością zmiażdżoną przez piękno". Są to słowa świętej, której jedynie rozum serca pozwala odkryć prawdę.
Nie, pokora nie obraża godności człowieka, wręcz odwrotnie, jest ona bramą do naszego prawdziwego człowieczeństwa. Ponieważ, jak mówił św. Grzegorz z Nyssy: "Jeśli moje serce nie jest świątynią Ducha Świętego, nie jestem (jeszcze) człowiekiem". Przecież Duch Święty zstępuje jedynie do serca pokornego, ażeby, oczyszczając je, uzdrawiając i uświęcając dokonać w nim dzieła zbawienia. To dlatego uzdrowienie rozkwita jedynie wzdłuż drogi pokory; drogi, która prowadzi do Nazaretu, gdzie ta cnota wydaje całe bogactwo swego owocu.
Niechaj Maryja i Józef pociągną nas ku swojemu domostwu pokory, ażeby Pan, który zniżył się ku nam mógł wywyższyć nas ku Sobie, gdy Jego dzień nadejdzie.

sobota, 20 października 2007

Medytacja na 29 niedzielę zwykłą, rok C

Łk 18,1-8
"... Czyż zatem Bóg nie zapewni sprawiedliwości swoim wybranym, którzy wołają do Niego dniem i nocą? ... Ale kiedy Syn Człowieczy przyjdzie, czy w ogóle znajdzie na ziemi taką ufność?"

Módlcie się tak, żeby sprowadzać w dane środowisko Jezusa!
Jeżeli tylko się modlicie dla samego modlenia się (w efekcie, to do siebie), to na nic się to nie zda, bo w czasie "wzrastania cierni" naszego życia wszystko, co "na dziko" wzrastało – uschnie przecież.
Sprowadzać zaś Jezusa, znaczy: przekraczać własne granice (nie dać się sprowokować, ale walczyć; nie dać sobie zmienić myślenia, ale walczyć; nie dać sobie wyrwać chęci przemiany, ale walczyć; nie dać sobie odebrać resztek dobrego postępowania, ale walczyć...).
Poddanie się oznaczałoby zignorowanie śmierci Jezusa na krzyżu – śmierci poniesionej dla "mnie", osobiście, dla zwycięstwa w tym kolejnym zmaganiu się z kolejną swoją słabością, wobec konkretnej sprawy. I wówczas pozostawałoby już tylko poleganie na dewizach innych ludzi, na jakiejś ideologii, partii, czyli po prostu na człowieku.
Zaparcie się Jezusa, to sprzeciwianie się Duchowi Świętemu (który mieszka w świątyni naszego ciała), to odrzucenie światła, które zaprasza nas w konkretnym "tu i teraz" do kolejnej przemiany, do kolejnego owocowania → przez jasne widzenie sposobu, w jaki powinno się zrobić to, co nadchodzi.
Jeżeli "moja" modlitwa sprowadza Jezusa na ziemię, bo wypływa z głębin mnie samego i z powinności, jaka we mnie jest wpisana, to Pan jasno określa kierunek i sposób „mego” działania, które służą zawsze dla wzrostu „mojego” i całego środowiska, gdyż tylko po to żyjemy na tym świecie!!!

Wj 17,8-13
Tekst ten obrazuje wysiłek, jaki człowiek musi włożyć w modlitwę, która ma "sprowadzić Jezusa", by zwyciężyć to, co osłabia, by podjąć działanie, by przekroczyć własne granice.

2Tm 3,14-4,2
"Pismo Święte może dać mądrość prowadzącą do wyzwolenia dzięki ufności złożonej w Mesjaszu Jezusie. Całe Pismo jest natchnione przez Boga i cenne dla nauczania prawdy, przekonywania o grzechu, poprawiania wad i ćwiczenia w prawidłowym życiu; w ten sposób każdy, kto należy do Boga zostanie przygotowany do każdego dobrego dzieła."

Biblia jest nieporównanie bardziej autorytatywna niż cokolwiek innego, co kiedykolwiek napisano czy powiedziano. W niej jest zawarta niepodważalna prawda ujawniona przez samego Boga o sobie samym i o człowieku.
Pismo jednak musi się stać stałym pokarmem człowieka, i to we wszystkich czterech wymienionych dziedzinach(!) Taki człowiek na pewno podejmie każde dobre dzieło.

Modlitwa zgromadzeń synodalnych

Oto jesteśmy, Panie, Duchu Święty.
Jesteśmy - wprawdzie obciążeni grzechem,
lecz zgromadzeni w Imię Twoje.
Przyjdź do nas i bądź z nami.
Racz obmyć nasze serca
i naucz nas, co mamy czynić,
byśmy postąpić mogli.
Powiedz, co mamy osiągnąć,
abyśmy wsparci Twoją mocą
Tobie zdołali podobać się we wszystkim.
Ty, co z Bogiem Ojcem i z Synem
masz Imię pełne chwały,
bądź sam dla nas natchnieniem
i sprawcą wszystkich działań.
Ty, który miłujesz najwyższą sprawiedliwość,
nie dozwól, byśmy w czymkolwiek naruszyć mieli prawo.
Spraw, niech brak wiedzy nie doprowadzi nas do zdrady,
niech nie wypaczy pokusa łatwego sukcesu,
nie zdeprawuje przyjęty urząd czy ktokolwiek z żyjących.
Zjednocz nas najpierw z Sobą
darem swojej łaski,
abyśmy w Tobie byli jedno
i nie zboczyli z drogi Prawdy.
Pragniemy, dziś zgromadzeni w Imię Twoje,
zawsze z miłością i umiarem
we wszystkim trzymać się sprawiedliwości.
Niech nasze myśli upodobnią się do Twoich,
w przyszłości zaś za dobre czyny
daj nam nagrodę wieczną. Amen.

Modlitwa za synod diecezjalny

Panie Jezu Chryste,
nasz Boski Mistrzu,
Ty wędrowałeś ze swoimi uczniami
po drogach Palestyny,
bądź teraz naszym Przewodnikiem
na drogach prac synodalnych
ku odnowie i umocnieniu Twojej obecności
w naszych sercach, w naszych rodzinach,
w naszych parafiach, w całej naszej diecezji.
Duch, którym nas przenikasz w chrzcie świętym
i umacniasz w sakramencie bierzmowania,
niech czuwa nad naszą wspólnotą diecezjalną
i pomaga nam głosić z mocą Twoją świętą Ewangelię.
Panie Jezu Chryste,
przez Twoje słowo i znaki czasu
ukazuj nam Twoją świętą wolę
i naucz nas wiernie ją wypełniać.
Oświecaj światłem Ducha Świętego
uczestników synodu diecezjalnego
i wszystkich wspierających prace synodalne,
abyśmy potrafili iść wspólną drogą,
w duchu wiary i tradycji Kościoła.
Panie Jezu Chryste,
który z wysokości krzyża zawierzyłeś nas swojej Matce
i w Niej dałeś nam Pomoc Nieustającą,
zechciej wysłuchać i przyjąć naszą urną modlitwę,
zanoszoną przez Jej matczyne wstawiennictwo.
Spraw, abyśmy budując królestwo Boże na ziemi
osiągnęli dobra przyszłe z Twojej łaski.
Tobie chwała, cześć i uwielbienie
teraz i na wieki wieków. Amen

sobota, 13 października 2007

Modlitwa św. Makarego Wielkiego (wieczorna)

Boże wieczny i Królu wszelkiego stworzenia, któryś pozwolił mi dożyć aż do tego czasu, odpuść mi grzechy, które popełniłem w tym dniu uczynkiem, słowem i myślą, i oczyść, Boże, pokorną moją duszę od wszelkiej nieczystości ciała i ducha i daj mi tę noc przeżyć w spokoju, abym wstając z ubogiego mego łoża podobał się najświętszemu Twemu imieniu przez wszystkie dni życia mego i pokonał powstających przeciwko mnie wrogów cielesnych i bezcielesnych.
Wybaw mnie, Boże, od marnych myśli i złych pożądliwości, które nas plamią, albowiem Twoje jest królestwo i potęga, i chwała, Ojca i Syna i Świętego Ducha teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.

poniedziałek, 8 października 2007

Medytacja na 27 niedzielę zwykłą roku C

Łk 17,5-10
"Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna. Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: Pójdź i siądź do stołu? Czy nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać."

"Jesteśmy zwykłymi niewolnikami, wypełniliśmy tylko nasz obowiązek"
Nie zasługujemy na podziękowania i nagrody.
Posłuszeństwo wobec Boga, to kwestia obowiązku.
Stąd każdy z nas powinien wyzbyć się pychy, która utrzymuje, że "coś nam się należy".

Mamy Ducha Świętego, dzięki któremu jesteśmy w stanie działać w prawości naszego ducha, trzymać się obowiązujących zasad.
Jednak Ducha w sobie należy ustrzec, przez:
SŁUŻBĘ DLA ZASAD, niezależnie od tego, komu się służy (także niewdzięcznym), co też dobrze robi "mnie samemu" → jestem czysty, bez zarzutu, a stąd płynie poczucie pokoju, bezpieczeństwa, wewnętrznego, mające powiązanie z wiarą.
WIERNOŚĆ ZASADOM niesie w sobie ŻYCIE w pokoju, jasności rozeznania, pewności → jest ono obecne na trwałe. Owa jasność wewnętrzna ma powiązanie z wiarą.

2Tm 1,6-8.13-14
"Z tej właśnie przyczyny przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! ... Zdrowe zasady, któreś posłyszał ode mnie, miej za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie! Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka."

Niełatwo jest rozniecić płomień daru Bożego, łatwiej jest czekać biernie, aż się sam rozpali. Bierność jest związana z lękiem i apatią. Pokonuje je Duch Święty obecny w nas swoją mocą, miłością i opanowaniem.
Tą mocą Ducha rozniecamy w sobie dany każdemu z nas charyzmat.

Ufanie (wiara w sercu) musi korespondować z wyznaniem jej ustami, czyli oddaniem należnej chwały Temu, od kogo ona pochodzi.
Bez tego wyznania zawłaszczamy sobie cudzy (boski) dar i blokujemy go pychą. Tym samym należy nam się za to, jako zwykłym grzesznikom, kara piekła.
Być uznanym za sprawiedliwego można jedynie wtedy, gdy przyjmuje się Boży dar i wskazuje na jego Dawcę.
Wszyscy, którzy nie wyznają swej wiary publicznie, doznają zakłóceń w rozwoju duchowym; tak, że w końcu Jezus nie uzna ich przed swoim Ojcem w niebie.
Ufanie Bogu skupia się w szczególny sposób na momentach próby naszej wiary, kiedy to oczekujemy od Niego duchowej pomocy. "Znosząc pohańbienie" (trudy, przeciwności) na wzór Jezusa i razem z braćmi w wierze, przyjmujemy swój udział w Dobrej Nowinie, co wyraża się w czynach, wynikających z posłuszeństwa Bożym zasadom.
Te Boże zasady trzeba nieustannie poznawać oraz zgłębiać. Są one wielkim skarbem, którego należy pilnować, z pomocą Ducha Świętego!

Jud 3 "...uznałem za konieczne, aby napisać i usilnie zachęcić was do wytrwałej, żarliwej walki o wiarę, która raz na zawsze została przekazana ludowi Bożemu."

O zachowanie wiary należy wciąż walczyć pamiętając, że MOJE drogi (zamysły, chęci, odruchowe czyny,...) nie są BOŻYMI drogami.
Wyjściem z tego jest rozmyślanie nad mesjańskim sposobem życia.
W tym też miejscu rodzi się posłuszeństwo wynikające z ufności (wiary).
Konsekwencją jest ciągłe ufanie i ciągłe wyznawanie wiary CZYNAMI, z odniesieniem do Tego, który ich w nas dokonuje (bo są to dla nas czyny nowe, zaskakujące nas samych, nieznane ludzkiej naturze).

Wyznać, że "Jezus jest Panem" oznacza zobowiązanie do posłuszeństwa Jemu!!!

Mocą Ducha rozniecamy w sobie dany każdemu z nas charyzmat.
Rozwinięcie z Sb 26 tydz. zw. Łk 10,17-24

Zostaliśmy zanurzeni w rzeczywistości Boga Trójjedynego, która jest inna od naszej. Niemniej, zamieszkała ona – na sposób cielesny – w JEZUSIE i została nam dana w chrzcie. Jesteśmy za nią odpowiedzialni.
Mamy również MOC BOŻĄ dla pełnienia czynów zamierzonych przez Boga, różnych od czynów tego świata. Dlatego demony muszą poddać się i uciec (robiąc miejsce temu, co Boże). Pan uszczęśliwia – w Duchu Świętym – nasze "oczy" widzeniem tych cudów.
A wszystko przez to, że należymy już do Królestwa Bożego!

Jesteśmy jednak niewierni. W ten sposób tracimy wszystkie owe czyny i możliwości wykonania następnych.
Pan zaś zsyła KARĘ, na opamiętanie się i dla nawrócenia.
W takim położeniu UFAJ, nie trać nadziei na wyzwolenie z grzechów (uwikłań, letniości, apatii).

NAWRACAJĄC SIĘ szukaj Pana "dziesięciokrotnie", ze zwielokrotnionym pragnieniem, z pomnożonymi praktykami.

JAKĄŻ SZANSĄ JEST Różaniec! – I ten wysiłek wygospodarowanego czasu, nadłożonej drogi do kościoła, właśnie na nabożeństwo, na Mszę.

wtorek, 2 października 2007

Różaniec (tajemnice bolesne) z Janem Pawłem II

I. Modlitwa w Ogrójcu

Wiemy, że modlitwie Pana Jezusa w Ogrójcu towarzyszył lęk. Czy był to wyłącznie lęk przed czekającą Go męką? Z Ewangelii nam wiadomo, że Jezus lękał się bardziej o swoich uczniów, których duch był ochoczy, ale ciało omdlałe. Lękał się o wszystkie pokolenia swoich uczniów, czy uniosą ciężar doświadczeń, jakie grzech sprowadza na świat, a jednocześnie czy będą mieć dość wielkie serca, by ogarnąć dar Bożej miłości, jakim jest zbawienie.
Uczniowie Jezusa odziedziczyli po Mistrzu tę troskę o świat i wyszli z Ogrójca przejęci pragnieniem, by pomagać wszystkich w ich trudach i utrapieniach.
Takim uczniem był Papież Leon XIII, który tak bardzo troszczył się o los robotników. Jego dziełem jest nie tylko społeczna encyklika "Rerum novarum", lecz również liczne dokumenty o różańcu, który uważał za, skuteczne narzędzie duchowe wobec bolączek społeczeństwa.



II. Biczowanie

Różaniec jest uważany za streszczenie Ewangelii. W niektórych tajemnicach jest jednak jej rozszerzeniem i pogłębieniem. Tak, jest również w drugiej tajemnicy bolesnej. Biczowanie Pana Jezusa jest opisane w Ewangelii tylko jednym słowem, a w tej tajemnicy różańca obraz Jezusa ubiczowanego staje się przedmiotem pełnej miłości kontemplacji i adoracji, która trwa przynajmniej tak długo, jak odmawianie dziesięciu pozdrowień anielskich,a sięga w głąb współczującego serca.
Papież Paweł VI, który również polecał wiernym modlitwę różańcową, wskazywał na ten ewangeliczny charakter różańca i jego ukierunkowanie chrystologiczne.
Niech więc różaniec będzie dla nas szkłem powiększającym, dzięki któremu nawet pojedyncze słowa wywołają wielką miłość i bardziej zjednoczą z Chrystusem.



III. Cierniem ukoronowanie

Dramaturgia trzeciej tajemnicy bolesnej jest opisana już nie jednym słowem, lecz w kilku zdaniach. Ale i te kilka słów, to tak mało, aby zrozumieć tragedię człowieka, który zakpił z Króla niebios wtłaczając mu na głowę koronę z ciernia. To tak mało, aby zrozumieć co czuł w chwili poniżenia Ten, który chce wszystkich ludzi wprowadzić do Królestwa Bożego. Różaniec może nam przybliżyć te wszystkie tajemnice zawarte w trzeciej tajemnicy bolesnej. W różańcu bowiem patrzymy zarówno na okrutnych "kpiarzy", jak i na Wyśmianego oczyma Jego Matki.
Tak modlitwę różańcową rozumie Jan Paweł II: Oto na kanwie słów Pozdrowienia Anielskiego przesuwają się przed oczyma naszej duszy główne momenty życia Jezusa Chrystusa... Jakbyśmy obcowali z Panem Jezusem poprzez - można powiedzieć - serce Jego Matki.



IV. Droga Krzyżowa

Pan Jezus dźwiga krzyż, a nas zachęca, abyśmy Go naśladowali. Jeśli kto che iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! (Łk 9,23)
Nasz Pan ma prawo tego od nas oczekiwać, bo przecież to On wziął na swoje ramiona wszystkie nasze niedole. Dla tych, którzy dźwigają swoje krzyże jest wielką łaską, jeśli swój krzyż widzą w Jego krzyżu. W osiągnięciu tej łaski bardzo nam pomaga modlitwa różańcowa.
Jan Paweł II uczy nas w swoim Liście Apostolskim o różańcu: W te same dziesiątki różańca nasze serce może wprowadzać wszystkie sprawy, które składają się na życie człowieka, rodziny, narodu, Kościoła, ludzkości. Sprawy osobiste, sprawy naszych bliźnich, zwłaszcza tych, którzy są nam najbliżsi, tych, o których najbardziej się troszczymy. W ten sposób ta prosta modlitwa różańcowa pulsuje niejako życiem ludzkim.



V. Śmierć na Krzyżu

W tajemnicy ukrzyżowania stajemy pod krzyżem, na którym umiera za nas nasz Zbawiciel, razem z Jego Matką. Ta, która była odkupiona już w chwili swego poczęcia, ze względu na zasługi tej śmierci, pomoże nam najpełniej przyjąć dar zbawienia, a jednocześnie pomoże odwdzięczyć się tak wielki miłości serdecznym współczuciem i oddaniem się. Tu, przy krzyżu, schodzą się wszystkie ścieżki Jezusa, Maryi i każdego człowieka.
W swoim Liście Ojciec święty wspomina ostatnie odwiedziny Sanktuarium w Kalwarii. Tam Jan Paweł II wypowiedział takie słowa: Kalwaryjskie dróżki wiodą śladami krzyżowej męki Chrystusa i szklakiem współcierpienia i chwały Jego Matki. To miejsce w przedziwny sposób nastraja serce i umysł do wnikania w tajemnicę tej więzi, jaka łączyła cierpiącego Zbawcę i Jego współcierpiącą Matkę.

Akt zawierzenia Matce Bożej Szkaplerznej

Królowo Szkaplerza świętego i Matko Miłosierdzia zawierzam Ci nie tylko moją duszę i szczęście wieczne, ale zechciej przyjąć Niepokalana Dziewico moje ciało, byś je skutecznie broniła przed grzechem i pożądliwością, pokusami tego świata i chorobami, lenistwem i zasadzkami złego ducha. Pomóż mi uszlachetnić serce na wzór Najświętszego Serca Twego Syna Jezusa Chrystusa.

Maryjo! Oddaję Ci myśli i modlitwy, trudy i upadki, sukcesy i radości, dążenia i prace, abyś kierowała nimi dla dobra mego i całego Kościoła.

Najpewniejsza Obrono! Oddaję Ci uczucia, rozum, pamięć i wolę, byś pod tarczą Szkaplerza świętego pomagała mi wytrwać w wierze, nadziei i miłości.

Wspomożycielko Wiernych i Pośredniczko łaski! Poprzez Szatę Twoich cnót zsyłaj na ten świat pokój i miłość Chrystusa, który żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.

Wyniszcz mnie...

Wyniszczaj mnie, Jezu, mój Boże !
Niech strzała Twojej przepotężnej MIŁOŚCI
przeszyje moje serce,
a stanę się mniejszy.
Pociągnij mnie do siebie
i oderwij mnie ode mnie.
Sam bowiem umiem tylko umierać,
czyli rodzić śmierć i podział.
Z Tobą zaś potrafię żyć,
tworzyć jedność i nadzieję.

Odbierz mi wszelką pewność,
która nie opiera się na Tobie.
Uczyń mnie dzieckiem zdanym
i całkowicie zależnym od Twojej miłości,
a zarazem dzieckiem tak bardzo
bezbronnym, slabym i kruchym.

Wlej we mnie tak wielką tęsknotę za Tobą,
abym ni minuty nie mógł żyć z dala od Ciebie.
Spraw, abym nigdy Cię nie zawiódł,
nie opierał się ani nie buntował
przeciwko Twemu działaniu.
Działaniu łaski, która wyzwala moje "ja",
a umieszcza je w Twoim "Ja".
Działaniu łaski, które wlewa we mnie
niezmierny żal z powodu każdej,
choćby najmniejszej zdrady.

Wyniszczaj mnie, Jezu, mój Boże !
Przykuj mnie do pamięci o Tobie,
do Twojej chwały, do Twego uwielbienia !
Niech Twoja strzała
przeszyje moje najgłębsze wnętrze
świetliste i mroczne, świadome i nieświadome.

Daj mi słodką słabość osób zakochanych.
Tylko Ty, wyłącznie Ty,
bądź zazdrosnym Oblubieńcem mojej duszy,
jej jedynym Panem.
Moje życie i moja śmierć są w Twoim ręku.

poniedziałek, 1 października 2007

Dlaczego kocham Cię, Maryjo - św. Teresa od Dzieciątka Jezus

O Matko, niech pieśń moja dziś ku Tobie płynie.
Dlaczego z mej miłości przynoszę Ci dary,
Czemu w duszy, gdy myślę o Tobie jedynie,
Nie budzą lęku Twojej wielkości bezmiary.
Ach! Twej chwały, Mateńko, ni pojąć, ni mierzyć,
Ona blaskiem przewyższa Świętych w zaobłoczu!
Że jestem Twoim dzieckiem, trudno mi uwierzyć…
Ja nie zdołam przed Tobą, Maryjo, podnieść oczu.

Zawsze płomień miłości dziecko w piersi czuje,
Na myśl, że Matki serce wspólnie z nim cierpiało:
Królowo, Twoje Serce, ach, ja to pojmuję,
By zyskać moją miłość, ileż łez wylało!
To, co mówią o Tobie Ewangelii słowa,
Zbliżyć mi się do Ciebie i patrzeć ośmiela,
Tak prosta życia Twojego osnowa,
Żyłaś, cierpiałaś, jak ja. Matko Zbawiciela!

Gdy Ci anioł zwiastował poczęcie, Dziewico!
Boga, który świat cały trzyma w mocy swojej,
Wydawałaś się trwożną, dziwna tajemnico!
Boś myślała o skarbie dziewiczości Twojej.
Ja pojmuję, że dusza Twa pokorna, czysta
Tak drogą była Bogu, jak w niej przebywanie,
Ja wiem, że tylko ona, jasna, promienista,
Mogła służyć samemu Stwórcy za mieszkanie!

Kocham Cię, jako Pana służebnicę małą,
Któregoś zachwyciła pokory wielkością.
Ty w pokorze posiadasz swą potęgę całą,
Przez nią Cię Trójca Święta darzy obecnością.
I dla niej Cię otoczył dobry, miłościwy
Duch Boży . I w łonie Twym miał przybytek godny,
Gdy dla nas postać ludzką przyjął, Bóg prawdziwy,
Którego Imię: Jezus, Twój Syn pierworodny!

Ty wiesz, Maryjo, że mimo mojej maleńkości,
Jak Ty w sercu posiadam Wszechmocnego Pana,
Lecz nie wzbudzają we mnie lęku ułomności,
Skarb Matki to skarb dziecka, Matko Ukochana!
Jam dzieckiem kochającym mocą duszy całej,
Czyż Twa miłość i cnoty nie są także moje?
Gdy do serca wstępuje mój Pan w Hostii białej,
Niech w mym sercu znajduje, Matko, Serce Twoje!

Ty mi dajesz rozumieć, że iść w Twoje ślady,
To nie jest trudną rzeczą. Królowo wybranych!
Wąskiej do nieba ścieżce nie dałabym rady,
Gdybyś przez nią nie wiodła blaskiem cnót świetlanych.
Przy Tobie pragnę zawsze pozostać maleńką,
Niechaj Twoja pokora przykładem mi będzie,
W domu świętej Elżbiety poznałam, Mateńko,
Jak ziarna miłosierdzia mam rozsiewać wszędzie!

Tam, klęcząc słucham, słodka Królowo Aniołów,
Wzniosłego hymnu, który z Twego Serca tryska,
Ty mnie uczysz melodii niebieskich zespołów,
Dziękczynnej, że jestem Zbawcy mojemu tak bliska.
Twoje słowa miłości to tajemna rosa,
Która po wszystkie wieki da ożywcze tchnienie,
Przez Ciebie Wszechmocnego zesłały niebiosa,
Rozmyślam, błogosławiąc Najświętsze Wcielenie.

Opiekun Twój nie widział cudu Zwiastowania,
Więc pogrążony w smutku, płakał Józef święty,
W swej pokorze nie dałaś niczym do poznania,
Że w Twoim żywocie Zbawiciel poczęty!
Jakże Cię kocham za to milczenie wymowne!
To symfonia melodii nikomu nie znanej,
Ona moce Twej duszy ujawnia cudowne,
Ty widzisz pomoc tylko w krainie świetlanej!

Widzę Cię, wraz z Józefem zewsząd odepchniętych,
Gdy szukacie w Betlejem, by głowę złożyć;
W każdym domu brak miejsca dla biedaków świętych,
Nikt Wam, Przeczysta Matko, nie chce drzwi otworzyć.
Możni miejsca zajęli! zaledwie w stajence
Dano Dziewiczej Matce wydać Stwórcę nieba,
O Maryjo, jakżeś cudna w tej Twojej udręce,
Aby taką być, na to Twej wielkości trzeba!

Gdy słyszę, jak cichutko Słowo Boże kwili!
Kiedy widzę, jak Stwórca w pieluszki spowity...
Maryjo, czy mam zazdrościć Aniołom w tej chwili? -
Ich Bóg jest moim Bratem, to rozkoszy szczyty!
Kocham Cię, żeś, Najświętsza, u ziemskich wybrzeży
Kwiat niebiański z Bożego tchnienia rozwinęła
I, że przyjmując hołdy królów i pasterzy,
Radość ukryłaś w sercu, żeś Boga poczęła.

Kocham Cię, że zniżając świętość swą, z innymi
Niewiastami niesiesz Syna swego do Świątyni,
Za to, że Go podajesz rękami własnymi
W objęcia Symeona, Najświętsza Władczyni.
Jam najpierw uniesiona, szczęśliwa, wsłuchana
W hymn chwały, lecz gdy starzec swe proroctwo wieści,
Do serca mego trwoga napływa o Pana,
Twoje, Matko, przeszywa ostry miecz boleści!

Królowo męczenników, do zmierzchu dni Twoich
Miecze boleści będą ranić Twoje Serce;
Teraz porzucasz, Matko, strony ojców swoich
W ucieczce przed Herodem, by żyć w poniewierce...
W fałdach szaty ukryty śpi Jezus spokojny,
A Ty Najświętsza, zawsze posłuszna, bez zwłoki,
Gdy Cię w podróż przynagla Józef bogobojny,
Idziesz w dal, choć noc skryła ziemię i obłoki...

Tam, na ziemi egipskiej, w biedzie, słodka, cicha,
Zdajesz mi się w swym Sercu spokojną, radosną;
Wygnanie? Twoje łono swobodnie oddycha,
Jezus jest Twą ojczyzną, Twym niebem, Twą wiosną!...
Lecz potem gorzki smutek znów w Jerozolimie
Napełnia Twoją duszę, zginął Jezus drogi!...
Trzy dni szukasz Go wszędzie, szepcąc słodkie Imię;
To było Twe wygnanie! Pełne bólu trwogi.

Na koniec Go wśród grona uczonych znajdujesz,
Gdzie budzi podziw starców dookoła siebie
I wołasz: ach, mój Synu! - drżąca obejmujesz -
Oto wraz z ojcem płacząc, szukaliśmy Ciebie!
I gdy tulisz do łona jedyne swe Dziecię,
Słyszysz prostą odpowiedź Jezusa Małego:
CZEMUŚCIE MNIE SZUKALI ?- CZYŻ O TYM NIE WIECIE,
IŻ TRZEBA, BYM O RZECZACH MYŚLAŁ OJCA MEGO?!

Ewangelia mi mówi, że podziwu godny,
Wzrastał w mądrości Jezus, a zawsze poddany
Ojcu i Matce swojej, posłuszny, pogodny,
Jak tylko mógł być Maryi Syn umiłowany.
Poznałam tajemnicę idąc Jego śladem,
Do Świątyni nie tylko wiodła Go nauka,
O Matko, Syn Twój pragnął, byś była przykładem,
Niech dusza, w nocy wiary też Jezusa szuka.

Jeżeli Stwórca świata dał cierpienia tyle
Swej Matce, że konała z bólu i goryczy,
To łaską dla nas cierpieć przez wygnania chwile,
A cierpienie z miłości jest szczytem słodyczy!
Wszystko, co dał mi Jezus, niech weźmie z powrotem,
Powiedz Mu, Przenajświętsza, niech mnie nie oszczędza.
Gdy się skryje, zaczekam, Ty wiesz dobrze o tym,
Do dnia, w którym się zetli życia mego przędza.

W Nazarecie, Przeczysta, pełna Bożej łaski,
W pracy i biedzie żyłaś pośród swej rodziny,
Nie zdobiły zachwyty, uniesienia, blaski
Dni Twoich szarych, Matko Królewskiej Dzieciny.
Biedakom, których mnóstwo na ziemskim padole,
Otuchę niosło Twoje oblicze anielskie,
Znosiłaś w ciężkim trudzie, wspólną z nimi dolę,
By wskazać im wieczyste wybrzeża niebieskie.

Podczas tych dni przesmutnych, Matko Uwielbiona,
Pragnę z Tobą być razem, gdy trwa me wygnanie.
Jakże do głębi dusza moja zachwycona,
Odkrywając w Twym Sercu miłości otchłanie!
Ty mnie uczysz, Najświętsza, smutku i wesela,
Po Twoim spojrzeniu pryska bojaźń wszelka,
Wiem, że łzy i radości Serce Twe podziela
I błogosławi życiu Twoja dobroć wielka!

Widząc niepokój w Kanie młodych oblubieńców
Powiedziałaś Synowi, co było ich troską,
Tyś współczuła w kłopotach biednych nowożeńców
I znałaś niepojętą Jezusa moc Boską.
- Nie zaraz spełnił prośbę, rzekł: Co mnie i tobie
niewiasto: jeszcze moja nie przyszła godzina.
Lecz w Sercu zwie Cię Matką i o Twej osobie
Myśli, gdy na Twą prośbę cuda rozpoczyna.

Dnia jednego, gdy rzesza nauki słuchała
Tego, którego miłość wszechświat ogarnęła,
Ktoś się do Pana zwrócił, Tyś na wzgórzu stała,
Żeś się, Najświętsza z Synem zobaczyć pragnęła.
Pan powiódł po zebranych miłosiernym, rzewnym
Wzrokiem, a chcąc okazać wszystkim miłość swoją,
Powiedział: Któż jest matką, kto jest moim krewnym,
Jeżeli nie ten, który czyni wolę moją?

Matko Niepokalana, Tyś się nie zdziwiła,
Ani słowa Jezusa nie były przyczyną
Smutku Twego, przeciwnie, Tyś się ucieszyła,
Że Jezus tu, na ziemi, zwie nas swą rodziną.
Jakże Cię Matko nasza mamy nie miłować?
W bezgranicznej hojności skarb niebieski dajesz;
Gdy Jezus ma swe życie za nas ofiarować,
Ty w Sercu swym strapionym radości doznajesz!

Twą miłość równać można tylko z Jezusową,
Godzisz się na rozstanie, na Syna ofiarę,
By nam być wspomożeniem na ziemi, Królowo;
Kochać to dawać wszystko wraz z sobą bez miary!
Zbawiciel widział w Serca Twojego skarbnicy
I znał ogrom uczucia, miłości i troski,
Więc chciał, by w Tobie mieli ucieczkę grzesznicy,
Gdy po męce do nieba wróci, On, Syn Boski!

Ty mi się jawisz, na Kalwarii szczycie,
U stóp Krzyża, jak kapłan, gdy ofiarę składa;
By przebłagać gniew Ojca, Zbawiciela życie
Niesiesz, Twe Serce większych skarbów nie posiada…
Już prorok przepowiedział tę mękę bezkresną:
Nie ma w świecie cierpienia podobnego Twemu.
Królowo męczenników, Tyś Matką Bolesną,
Za krew Serca oddaną ludowi grzesznemu!

W ostatniej chwili Chrystus poleca Ci Jana
I schronieniem dla Ciebie jego dom się staje.
Oprócz tych wiadomości Matko Ukochana,
Nic więcej Ewangelia o Tobie nie daje.
To głębokie milczenie Ewangelii świętej
Pozwala nam rozumieć, że wszystko opowie
Swoim wiernym sam Jezus, w łasce niepojętej,
Że w niebie o Twym życiu każdy z nas się dowie!

Wkrótce w Bożych niebiosach będę Cię widziała,
Gdzie pieśń Świętych o Tobie napełnia przestrzenie,
W ranku życia mojego, Tyś mi uśmiech dała;
Uśmiechnij się znów, oto już wieczoru cienie!…
Nie trwożę się Twych blasków po ziemskiej ciemności,
Jam Twe cierpienia dzieliła i ciężkie znoje…
Teraz u stóp Twych pragnę śpiewać hymn radości:
Czemu kocham Cię Matko? - bom ja dziecię Twoje!

mała Teresa

Żyć miłością - św. Teresa od Dzieciątka Jezus

W wieczór miłości, już bez przypowieści
Rzekł Jezus uczniom: Ten, kto mnie miłuje
I wszystko, co się w mej nauce mieści,
Ochotnym sercem chować usiłuje,
Ten i od Ojca umiłowan będzie -
Ojciec wraz z Synem u niego zagości
I już na ziemi odpoczywać będzie
W wiecznej miłości.

Więc żyć miłością - to posiadać Ciebie,
O Jezu, - Ojca Słowo wiekuiste,
I w Twej miłości zgubić całą siebie
I wchłaniać Ducha płomienie ogniste,
Bo kiedy Ciebie o Jezu miłuję,
Wtedy i Ojciec cały mi się daje,
Trójca Najświętsza w mej duszy się staje
Więźniem miłości.

Więc żyć miłością jest to - Królu chwały -
Żyć Twoim życiem - wesele przeczyste!
Jak Ty ukryty żyjesz w hostii białej,
Tak ja się ukryć chcę z Tobą, o Chryste!
Dwom miłośnikom samotności trzeba -
Spojrzenie Twoje całą mą radością,
W nim tu na ziemi mam już przedsmak nieba,
Żyję miłością!

By żyć miłością, nie w Taboru chwale
Stawiać nam trzeba przybytki na ziemi,
Lecz za Jezusem mężnie i wytrwale
Wciąż postępować śladami krwawymi.
W niebie spoczynek czeka na mnie błogi -
Tu, krzyż jedyną moją szczęśliwością,
Patrząc na niego, jako na skarb drogi,
Żyję miłością!

Ach żyć miłością - to dawać bez miary,
Bo kto miłuje, w liczbach się nie gubi,
I nic nie żąda za swoje ofiary,
Wiedząc, że miłość rachować nie lubi.
Lekko biec mogę bo wszystko oddałam
Sercu Bożemu, co tryska słodkością
Jeden skarb tylko sobie zatrzymałam
Żyję miłością!

Życie miłości precz wyrzuca trwogę,
Wszelkie wspomnienie występnej przeszłości
I dawnych grzechów lękać się nie mogę,
Bo je wyniszczył już ogień miłości.
W Twoich płomieniach z rozkoszą się gubię,
O święty ogniu - Tyś moją radością,
W Tobie jedynie cieszę się i chlubię,
Żyję miłością!

Ach żyć miłością - to w naczyniu kruchym
Trzymać ukryty skarb nieba całego,
Ja nie anielskim jestem przecież duchem -
Żyję w powłoce ciała śmiertelnego,
Ty widzisz, Panie, upadam co chwila,
Lecz Ty się moją nie zrażasz słabością,
Twa dłoń mnie dźwiga, twarz ku mnie się schyla,
Żyję miłością!

Ach żyć miłością - to płynąć wytrwale
Z hasłem miłości na rozpiętym żaglu,
Wesele, pokój siejąc wokół stale.
Sterniku Boski! Twa miłość mnie nagli!
Ciebie samego w duszach bliźnich widzę
Miłość mi gwiazdą i serca radością,
Hasła mojego się nie wstydzę,
Żyję miłością!

Ach żyć miłością, gdy śpisz w łódce mojej,
To znaleźć pokój wśród szalonej burzy,
Bym Go zbudziła, Pan mój się nie boi -
On wie, że czekam końca mej podróży.
Wiara niebawem rozedrze zasłony
Dzień jeden tylko… oddycham ufnością…
Miłość tchnie w żagiel - mknę w wieczności strony…
Żyjąc miłością!

Ach żyć miłością - to Mistrza i Pana
Błagać, by wzniecał płomienne zapały
W duszy wybranej i świętej kapłana,
By stał się czysty jak serafin biały.
Za Kościół święty wciąż modlić się z wiarą,
Jako za matką, błagać Cię z ufnością,
Za jego święte sprawy być ofiarą -
To żyć miłością!

Ach żyć miłością - to Twarz Twoją świętą
Obmywać łzami i skruchą ocierać,
Słysząc, jak bluźnią miłość niepojętą,
Z bólu i żalu na poły umierać
I Twoje święte Imię błogosławić
I za bluźnierców błagać z żarliwością
Wierząc, że możesz i chcesz ich zbawić,
To żyć miłością!

Ach żyć miłością - to oblewać łzami
Wraz z Magdaleną nogi Twoje święte,
Jej pocałunki wespół z wonnościami.
Wdzięcznie przez Ciebie zostały przyjęte.
Widząc to wstaje i na Twoją głowę
Olejek zlewa ze świętą śmiałością.
Serce me Twarz Twą namaścić gotowe
Moją miłością.

Ach żyć miłością! - gdzież większe szaleństwo?
Świat na mnie woła: porzuć to śpiewanie!
Daremne życia Twojego męczeństwo,
Daremne Twoich wonności rozlanie!…
Kochać Cię Jezu - jak płodna to strata!
Dla Ciebie tylko wszystkie me wonności,
Chcę przeto śpiewać, schodząc z tego świata:
Konam z miłości!

Umrzeć z miłości!… o męczeństwo błogie!
Tego męczeństwa pożądam jedynie.
Cheruby, nućcie wasze pienia drogie!
Wygnanie moje już wkrótce przeminie…
Grocie płomienny, nim wieczność nastanie,
Pochłoń mnie całą, nie szczędź Twej własności,
O Boski Zbawco, spełń moje żądanie:
Umrzeć z miłości!

Umrzeć z miłości - to nadzieja moja!
Gdy ziemskie ze mnie opadną kajdany,
Innej nagrody nie chce sługa Twoja,
Jak tylko Ciebie, o Panie nad pany!
Miłości Twojej trawi mnie pragnienie.
Rozpal mnie całą, wyniszcz w zupełności,
Bo moje niebo, moje przeznaczenie:
Żyć w twej miłości!!!...

Moja pieśń na dzień dzisiejszy - św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Me życie jest cieniem, me życie jest chwilką,
Co ciągle ucieka i ginie.
By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko,
Ten dzień dzisiejszy jedynie!...

O jutro się modlić nie jestem ja w stanie,
Choć nie wiem, jak życie popłynie;
Dziś strzeż mnie, dziś broń mnie, dziś tylko, o Panie,
Przez dzień ten dzisiejszy jedynie.

Gdy myślę o jutrze, przejmuje mnie trwoga,
Tak smutno na łez tej dolinie;
Licz próby ja pragnę i cierpieć dla Boga
Przez dzień ten dzisiejszy jedynie.

Przy Sercu Twym blisko nie smucę się znojem,
Ni walką, ni trudem — to minie;
Ach, weź mnie, o Jezu, i w Sercu skryj Twoim
Na dzień ten dzisiejszy jedynie.

Ach, skończy się wkrótce, to moje wygnanie,
Wiecznego blask zalśni mi słońca,
I śpiewać Ci będę na wieki, o Panie,
To „dzisiaj" bez kresu i końca.

Akt ofiarowania się Miłości Miłosiernej

Oddanie siebie samej na Ofiarę Całopalną Miłości Miłosiernej Boga.

O mój Boże! Trójco Błogosławiona, pragnę Cię Kochać i starać się, by Cię Kochano, pracować na chwałę świętego Kościoła ratując dusze, które przebywają na ziemi, i wybawiając te, które cierpią w czyśćcu. Pragnę wypełnić doskonale Twoją wolę i osiągnąć ten stopień chwały, który przygotowałeś mi w swym królestwie, jednym słowem, pragnę być Świętą; czuję jednak moją słabość i proszę Cię, o mój Boże, Ty sam bądź moją Świętością.

Skoroś mnie aż tak umiłował, że dałeś mi swego jedynego Syna, by stał się moim Zbawicielem i Oblubieńcem, to nieskończone skarby Jego zasług i do mnie należą, ofiaruję je Tobie z radością błagając, abyś patrzył na mnie już tylko przez Oblicze Jezusa i przez Jego Serce gorejące Miłością.

Ofiaruję Ci także wszystkie zasługi Świętych (którzy są w Niebie i na ziemi), akty Miłości ich, jak również świętych Aniołów; wreszcie ofiaruję Ci, o Trójco Błogosławiona, Miłość oraz zasługi Najświętszej Panny, mej drogiej Matki, przez której ręce składam moją ofiarę, prosząc, by ją Tobie przedłożyła. Jej Boski Syn, mój Umiłowany Oblubieniec, powiedział nam za dni swego śmiertelnego życia: "O cokolwiek prosić będziecie Ojca mego w imię moje, da wam". Jestem więc pewna, że spełnisz moje pragnienia, o mój Boże, że im więcej zamierzasz dać, tym więcej każesz pragnąć. Czuję w mym sercu niezmierzone pragnienia, toteż proszę z ufnością, byś pospieszył zabrać na własność moją duszę. Ach! nie mogę przyjmować Komunii świętej tak często, jak tego pragnę, ale czyż Ty, o Panie, nie jesteś Wszechmocnym? Pozostań we mnie jak w tabernakulum, nie oddalaj się nigdy od Twej małej hostii...

Chciałabym Cię pocieszyć za niewdzięczność występnych i błagam, odbierz mi wolność czynienia czegokolwiek wbrew Twemu upodobaniu. Jeżeli przez słabość kiedyś upadnę, niechże Twoje Boskie Wejrzenie natychmiast oczyści mą duszę, wyniszczając jej wszelkie niedoskonałości, jak ogień, który wszystko przemienia w siebie...

Dziękuję Ci, o mój Boże! za wszystkie łaski, jakimi mnie obdarzyłeś, a szczególnie za to, że mnie przeprowadziłeś przez próbę cierpienia. W dniu ostatecznym z radością będę patrzyła na Ciebie trzymającego berło Krzyża; skoro raczyłeś podzielić się ze mną tym drogocennym Krzyżem, ufam, że w Niebie będę podobna do Ciebie i na moim uwielbionym ciele ujrzę jaśniejące chwałą stygmaty Twej Męki...

Mam nadzieję, że po tym ziemskim wygnaniu pójdę radować się z Tobą w Ojczyźnie; nie chcę jednak zbierać zasług na Niebo, chcę pracować jedynie z Miłości ku Tobie, tylko w tym celu, by sprawiać Ci radość, pocieszać Twoje Najświętsze Serce i ratować dusze, które będą Cię kochać przez wieczność całą.

Pod wieczór życia stanę przed Tobą z pustymi rękoma, bo nie proszę Cię, Panie, byś liczył moje uczynki. Wszelka sprawiedliwość nasza jest skażona w Twych oczach. Pragnę więc przyodziać się Twoją własną Sprawiedliwością i jako dar Twojej Miłości otrzymać wieczne posiadanie Ciebie samego. Nie chcę więc innego Tronu ani innej Korony, jedynie tylko Ciebie samego, o mój Umiłowany!...

W Twoich oczach czas jest niczym, jeden dzień jest jak tysiąc lat, toteż w jednej chwili możesz przygotować mnie do stawienia się przed Tobą...

Pragnąc, aby całe moje życie było aktem doskonałej Miłości, POŚWIĘCAM SIEBIE NA OFIARĘ CAŁOPALNĄ TWOJEJ MIŁOSIERNEJ MIŁOŚCI błagając, byś mnie wyniszczał nieustannie, przelewając w mą duszę strumienie nieskończonej czułości, ukryte w Tobie, bym w ten sposób, o mój Boże, stała się Męczennicą Twej Miłości!

Niechaj to Męczeństwo przygotuje mnie do stawienia się przed Tobą, a potem przyprawi mnie o śmierć, aby dusza moja mogła bezzwłocznie ulecieć w wieczyste objęcia Twej Miłosiernej Miłości...

Pragnę, mój Umiłowany, za każdym uderzeniem serca niezliczone razy ponawiać tę ofiarę, aż rozproszą się cienie i będę mogła ponawiać wyznanie mej Miłości w Wiekuistym Twarzą w Twarz...!

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus

sobota, 29 września 2007

Na Skale mego Kościoła

Na Skale mego Kościoła, niegdyś cię utwierdziłem.
Kościele, Oblubienico pokorna i wierna,
która wciąż się odnawiasz w mych dłoniach,
O Kościele, jakże młodzieńcze jest twe Piękno,
jakże cenna Tajemnica twej Świętości,
O Ludzkości, odwiecznie wybrana,
gdybyś cała weszła w wieczność i pozwoliła się w niej utwierdzić.
Kościele Wieczernika,
Ognisty Krzewie, wiecznie płonący,
Kościele Krwi,
Kościele Nieskalany,
przez wieki tworzony z tłumu kalek uniesionych do chwały,
Kościele, Rzeko Życia,
Niezmienna Tradycjo wiary, wiernie przekazanej przez
Świętych Ojców aż dotąd.
Kościele zawsze aktualnego Tchnienia Ducha.

Boże, wejrzyj na ziemię

Boże, wejrzyj na ziemię, gdyż sponiewieraliśmy ją.
Spraw, by narodzili się cisi, by ją wziąć w posiadanie oraz ludzie pokój
czyniący, aby ją uczynić Twoim królestwem.
Boże, wejrzyj na ziemię,
zawsze będą na niej ubodzy, aby pozostała Twym dziedzictwem,
czyste serca właśnie się na niej rodzą i wzrastają,
wielbią Cię na wszystkich krańcach Ziemi,
i już Cię dostrzegają swym proroczym spojrzeniem.
O Boże, wejrzyj na ziemię:
czy widzisz na niej jagnię i lwiątko,
aby stała się ich wybornym pastwiskiem,
i Dziecię - Pasterza, aby był na niej Królem?
Boże, Ty, który jesteś z nami, Emanuelu,
otwórz niebiosa i niech pojawi się ziemia.
Nowe Jeruzalem, Przybytek Twej Świętości,
Dom całej Ludzkości nareszcie odnowionej.
Odnów świat i uczyń człowieka obrazem Twej Dobroci.
Nadszedł czas śpiewu;
płaczu, krzyku i trudu niech już więcej nie będzie,
wszak sam tak chciałeś.

piątek, 28 września 2007

Rok C - 26 niedziela zwykła

Historia bogacza, w oczach Chrystusa, rozgrywa się pomiędzy dwoma biegunami: między smutkiem na tej ziemi („młodzieniec odszedł zasmucony") i wiecznym nieszczęściem („strasznie cierpię w tym płomieniu"). Ludzie jednak zawsze próbowali obalić diagnozę Ewangelii. Jeszcze dzisiaj w mentalności wieki ludzi obraz człowieka bogatego ko-jarzy się instynktownie z obrazem radości. Bajkowe pałace, wspaniałe samochody i jachty, luksusowe hotele, najprzeróżniejsze i najbardziej wytworne przyjemności. I to wszystko nazywa się szczęściem.

Tymczasem często jest to jedynie maska szczęścia. Tragiczna parodia szczęścia. Pod nią kryje się przepastna pustka, nuda. bezkresny smutek. Przygnębiona dusza zmuszona jest znosić zniewagi zachłannego „mieć", które uniemożliwia wzrost „być". „Podle jest być szczęśliwym samemu... Życie zwrócone ku pieniądzom jest śmiercią". Człowiek bogaty popełnia to szaleństwo: rości sobie prawo do szczęścia w samotności. Nie zdaje sobie sprawy, że szczęście nie jest kawałkiem tortu, który można zjeść w samotności, w czterech ścianach własnego egoizmu, ale że trzeba je dzielić z wszystkimi.

„Bogacz jest synonimem człowieka, któremu nic się nie może oprzeć. Bogacz posiada środki, by zapanować nad światem. Nic musi użerać się z ludźmi. Pomiędzy bogatym i innymi istotami leży zawsze pieniądz, który eliminuje opory, fałszuje słowa i zachowania ludzkie. Od czasu do czasu coś się wydarza, ale nawet wydarzenie można kupić: kupuje się zdrowie, czyli chorobę lub śmierć, kupuje się pozory przyjaźni i miłości, dławiąc wszelkie przejawy prawdziwych uczuć. Stwarza się życie niezbyt katastroficzne, które na życzenie może być słodkie albo mdlę. zmysłowe lub ekscytujące.

I tak bogaty stopniowo oducza się Bliźniego. Najgorsze zaś jest przeświadczenie, iż posiada świat, ponieważ może go niweczyć. Ta żałosna moc, która działa za pośrednictwem materii i nie wie, co to jest dar z siebie - prawdziwe bogactwo ubogiego, kształtuje oblicze bogacza i styl jego życia, ozdabiając je miłą powierzchownością, kwiecistym uśmiechem i mechaniczną butą. Bogactwo - oto tytuł uzurpowany. Zniekształca ono oblicze nic tylko bogatych, ale również i świata, który rozciąga się przed nimi. Niweluje różnice, zaciera kontury, opiera się na uproszczonej, żałosnej psychologii, tchórzliwej w swych założeniach i w swej postawie wobec życia. Jedynie ubóstwo, które konfrontuje ogołoconą duszę z doświadczeniem i ujawnia jej prawdę, zna wystawne bogactwa świata."

czwartek, 27 września 2007

Błogosławiona

Błogosławiona, którą wyniósł przedziwny blask dziewictwa.
Jej imię lśni na wieki!
Błogosławiona, bo przez Nią rodzina Adama została odnowiona,
a wyrzuceni z domu Ojca znów powstali...
Błogosławiona, bo w Jej małym łonie zamieszkał Wielki,
co napełnia niebiosa, a one Go ogarnąć nie mogą!
Błogosławiona, bo powiła Przedwiecznego, który zrodził Adama,
przez Nią wszystkie stworzenia zostały odnowione.
Błogosławiona, bo dała mleko Temu,
na którego rozkaz zatrzymały się morskie fale.
Błogosławiona, bo Pana wieków, co świat swoją ukrytą siłą dźwiga
jako swe Dziecię nosiła, obejmowała i tuliła do serca.
Błogosławiona, bo z Niej narodził się Zbawiciel,
Który związał smoka i ziemi dał pokój.
Błogosławiona, bo swe czyste usta mogła kłaść na wargach Tego,
przed którego żarem muszą zakrywać twarz ogniści Serafini.
Błogosławiona, bo swym czystym mlekiem karmiła Tego,
z którego jak z matczynej piersi ssą życie światy!
Błogosławiona, bo jej Syn błogosławi wszystkim błogosławionym.
Niech będzie pochwalony Ten,
co z Jej czystości w święty się sposób narodził!

Św. Jakub z Sarug (zm. 521)

Hymn do Maryi

Błogosławionaś Maryjo,
bo oto w Tobie spełnione
tajemnice symbolów
dane "przez wszystkich proroków.

Niech będzie Ojciec pochwalon,
co zesłał Jednorodzonego
a On zjawił się w łonie Maryi,
i uwolnił nas z błędu
i wywyższył Jej pamięć
w niebie jak i na ziemi!

Bogosławiona jesteś, któraś poczęła,
błogosławiona jesteś, któraś zrodziła,
błogosławiona jesteś, któraś karmiła
mlekiem samego Żywiciela.

Błogosławionaś, bo z Twego
łona zabłysło światło,
co ogarnęło świat cały;
on także śpiewa Twoją chwałę.

Witaj ucieczko nasza!
Witaj, o chwało nasza!
Bo przez Ciebie wywyższon
Został ród nasz do nieba.

Błagaj za nami, więc Boga
przez Ciebie urodzonego,
by zesłał dla swego Kościoła
pogodę ducha i pokój.

Niechaj przez moc Twej modlitwy,
o Matko Najwyższego,
udzieli On pokoju ziemi
i wszystkim, co na niej mieszkają.

Cześć Temu, który przyszedł
i który się zrodził z Maryi,
i który uczynił ją matką,
i z Niej narodził się Synem.

Anonim (V w.)

Zdrowaś Maryjo

Pozdrawiam Cię, Maryjo, Matko Boga,
Czcigodny Skarbie całego wszechświata,
Światłości, która nie gaśnie,
Ty, z której narodziło się Słońce sprawiedliwości,
Berło prawdy, Świątynio niezniszczalna.
Pozdrawiam Cię, Maryjo,
Mieszkanie Tego, którego żadne miejsce nie ogarnie
Ty wydałaś Kłos, który nigdy nie przeminie

Przez Ciebie pasterze oddali Bogu chwałę.
Przez Ciebie jest błogosławiony w Ewangelii Ten,
który przychodzi w imię Pana.
Przez Ciebie Trójca Święta jest wielce pochwalona.
Przez Ciebie Krzyż adorowany jest na całym świecie.
Przez Ciebie radują się niebiosa.
Przez Ciebie ludzkość dźwignięta z upadku.
Przez Ciebie świat cały wreszcie poznał prawdę.
Przez Ciebie na całej ziemi zakłada się Kościoły.
Przez Ciebie Jedyny Syn Boży
zajaśniał Swoją światłością nad tymi,
którzy byli w ciemnościach
i w cieniu śmierci siedzieli.
Przez Ciebie Apostołowie mogli głosić
narodom Zbawienie.
Przez Ciebie ziemia cała aż skacze z radości!
Jak głosić Twoją chwałą, o Matko Boga!

Św. Cyryl z Aleksandrii (+ 444),
Modlitwa na Soborze Efeskim (431)

Chwalmy Matkę, Dzieciątku śpiewajmy

Ty, który kiedyś mówiłeś z Mojżeszem na Synaju,
przyjąłeś teraz w Niepokalanej Dziewicy
ciało czyste, bo wolne od wszelkiego grzechu.

Ty, który kiedyś żywiłeś manną Izraela,
teraz się żywisz mlekiem biednej Matki,
która, o cudzie! nie poznała męża.

Ty, który dawniej karciłeś monarchów,
teraz, by wymknąć się z rąk złego króla,
musisz uciekać nocą do Egiptu.

Ty, który zasiadasz na tronie wspaniałym,
leżysz teraz na słomie w tym stajennym żłobie,
kryjąc przed światem Twój Boski Majestat.

A my pełni wiary chwalimy Twą Matkę
i Tobie, Dzieciątko, śpiewamy.

wtorek, 25 września 2007

Słowo życia - 25 niedziela zwykła, rok C

«Synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości».

Kontekstem tego wersetu jest «skandaliczna» przypowieść o nieuczciwym rządcy, któremu Jezus zdaje się gratulować z powodu jego sprytu. Zauważmy jednak, że to nie Jezus chwali nieuczciwego rządcę, lecz «człowiek bogaty». Jezus przemawia w pierwszej osobie dopiero w komentarzu, który dodaje do przypowieści: «Ja też wam powiadam». Otóż w dalszej części Nasz Pan znajduje się wyraźnie w opozycji w stosunku do poprzedniego stwierdzenia, przypisywanemu «panu» z przypowieści. Ponieważ spryt rządcy dotyczy wyłącznie tego świata – przy współudziale dłużników swego pana pragnie zapewnić sobie bezpieczną przyszłość, to znaczy bez większego wkładu pracy w dalszym ciągu używać dóbr ziemskich. Podczas gdy nauka Jezusa wybiega znacznie poza krótkoterminową kalkulację ograniczającą się do tych kilku lat, danych nam do przeżycia tu, na ziemi. Posługując się swoim ulubionym rodzajem argumentu o niepodważalnym charakterze Nasz Pan prowadzi nas na horyzont «wiecznych przybytków».
«Jeśli synowie tego świata są tak przebiegli w drobnej rzeczy, tym bardziej wy, synowie światłości, powinniście być zdolni do zdobywania zasług z myślą o dniu kończącym waszą ziemską drogę, kiedy to będziecie musieli zdać rachunek z zarządu waszym ziemskim życiem».

Dalszy ciąg nauki Jezusa potwierdza, iż byłoby błędem przypisywać Mu pochwałę skierowaną pod adresem sprytnego rządcy. Nasz Pan określa «niegodziwą mamonę» mianem cudzego dobra, będącego «drobną rzeczą». Co więcej: «Kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy» - to znaczy w zarządzaniu «niegodziwą mamoną» - ten nie otrzyma Dobra Prawdziwego – będzie pozbawiony życia wiecznego, które Bóg przeznacza dla tych, którzy służą mu w prawości i miłosiernej prawdzie. Jedyna, naprawdę ważna «wielka rzecz» nie dotyczy tego przemijającego świata, lecz tego, ku któremu zmierzamy wszyscy. Kto jest roztropniejszy – ten, kto wskutek nieuczciwego sprytu, nie zważając na swoje odwieczne przeznaczenie, zapewnia sobie te kilka lat ziemskiego «przybytku», czy ten, kto okazując się godnym zaufania poprzez swą uczciwość przygotowuje sobie miejsce w przybytku Ojca?


«Synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości».
Tymczasem Jezus zachęca nas do wzorowania się na zachowaniu nieuczciwego rządcy – dowodzi tego kolejny niepodważalny argument. Chodzi o przeniesienie na horyzont życia wiecznego - w sposób godny zaufania – nieuczciwej strategii opracowanej przez rządcę w celu zapewnienia sobie dóbr ziemskich. Przyjrzyjmy się temu bliżej…

Rządca jest bez wątpienia nieuczciwy, lecz podstęp jego strategii polega na tym, że nie popełnia tej kradzieży sam. Nie można go nawet oskarżyć o kradzież dóbr swego pana, bowiem zadowala się on nieuczciwym wzbogaceniem dłużników tego ostatniego. Stają się oni tym samym wspólnikami rządcy zmuszonymi, w konsekwencji, do opłacenia jego milczenia. Czy ci figuranci są jego przyjaciółmi? Mamy podstawy, aby w to wątpić. Zwyczaje obowiązujące w tego rodzaju środowiskach mafijnych na pewno nie wypływają z przyjaźni. A więc to nie do takiej postawy zachęca nas Jezus mówiąc: «Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną», w domyśle: a nie wspólników, którzy w rzeczywistości są waszymi nieprzyjaciółmi, usiłującymi jedynie uwolnić się od długów, które zaciągnęli w stosunku do was, nawet za cenę pozbycia się was. To na pewno nie figuranci nieuczciwego rządcy wpuszczą go do «wiecznego przybytku». Nawet zakładając, że «synowie tego świata», czyli ciemności, przybędą do «wiecznego przybytku», to, ponieważ niegodziwej mamony już tam nie będzie, odwrócą się od swojego wierzyciela, który tym samym straci całą swoją władzę w stosunku do nich. «Pozyskiwać sobie przyjaciół niegodziwą mamoną» oznacza możliwość tworzenia za pomocą pieniędzy więzów, które przetrwają nawet wtedy, gdy pieniądze te znikną.
I to są jedyne więzy, które mogą naprawdę przetrwać w «wiecznym przybytku». Jedynym zaś długiem, który nie będzie nam darowany w Królestwie miłości, jest dług miłości miłosiernej. Taki właśnie spryt Jezus sugeruje «synom światłości» - być godnym zaufania w zarządzaniu niegodziwą mamoną, przeznaczając ją na służbę przyjścia Królestwa, w którym istnieje jedynie logika daru i dzielenia się.

Różaniec w wypowiedziach Matki Bożej w Medziugorje

18 VIII 1984
Chciałabym by świat modlił się w tych dniach przy Mnie. I to jak najwięcej! By pościł surowo w środę i piątek, by odmówił każdego dnia chociażby różaniec: radosne, bolesne i chwalebne tajemnice.

27 IX 1984
Drogie dzieci! Pomogliście Mi swoją modlitwą w urzeczywistnieniu się moich planów. Módlcie się nadal, aby urzeczywistniły się one całkowicie. Proszę rodziny parafii, by odmawiały wspólnie różaniec. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.

25 VI 1985
To orędzie Matka Boża przekazała w odpowiedzi na pytanie Marii Pavlović: "Maryjo, co pragniesz polecić księżom?"
Wzywam was, byście wszystkich zachęcali do odmawiania różańca. Różańcem pokonacie wszelkie zło, jakim szatan ma teraz zamiar prześladować Kościół katolicki. Wszyscy księża odmawiajcie różaniec! Poświęćcie czas na modlitwę różańcową.

8 VIII 1985
Drogie dzieci! Dziś wzywam was w szczególny sposób, do walki przeciw szatanowi poprzez modlitwę. Teraz kiedy szatan wie, że jesteście świadomi jego działania, chce silniej oddziaływać na was. Drogie dzieci, obleczcie się w zbroję i z różańcem w ręku zwyciężycie go. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.

12 VI 1986
Drogie dzieci! Dziś wzywam was, byście zaczęli z żywą wiarą odmawiać różaniec. W ten sposób będę mogła wam pomóc. Wy, drogie dzieci, pragniecie otrzymać łaski, ale nie modlicie się. Ja wam nie mogę pomóc, gdyż wy nic nie robicie w tym kierunku. Drogie dzieci, wzywam was, żebyście odmawiali różaniec i żeby różaniec był dla was obowiązkiem, który będziecie wypełniać z radością. W ten sposób zrozumiecie, dlaczego tak długo jestem z wami. Pragnę was nauczyć modlić się. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

25 II 1988
Drogie dzieci! I dzisiaj pragnę was wezwać do modlitwy i pełnego oddania się Bogu. Wiecie, że was kocham i że z miłości przychodzę tutaj, żeby wskazać wam drogę pokoju i zbawienia waszych dusz. Pragnę, żebyście mnie słuchali i nie dopuścili, by szatan was zwiódł. Drogie dzieci, szatan jest bardzo silny i dlatego zabiegam o wasze modlitwy, żebyście mi je poświęcili za tych, którzy są pod jego wpływem, aby mogli być uratowani. Dajcie świadectwo swoim życiem, poświęćcie swoje życie za zbawienie świata. Jestem z wami i dziękuję wam, a w niebie otrzymacie od Ojca nagrodę, którą wam obiecał. Dlatego, dzieci, nie bójcie się. Jeżeli się modlicie, szatan nie może wam nic zaszkodzić, ponieważ jesteście dziećmi Bożymi i Bóg czuwa nad wami. Módlcie się i niech różaniec będzie zawsze w waszych rękach jako znak dla szatana, że do mnie należycie. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.

25 I 1991
Drogie dzieci! Dziś jak nigdy dotąd wzywam was do modlitwy. Niech wasza modlitwa będzie błaganiem o pokój. Szatan jest silny i pragnie zniszczyć nie tylko ludzkie życie, ale i przyrodę i planetę, na której żyjecie. Dlatego, drogie dzieci, módlcie się, abyście poprzez modlitwę obronili się Bożym błogosławieństwem pokoju. Bóg posłał mnie między was, abym wam pomogła. Jeśli chcecie – przyjmijcie różaniec. Już sam różaniec może dokonać cudów na świecie i w waszym życiu. Błogosławię was i pozostanę z wami dopóki taka będzie wola Boża. Dziękuję wam, że dochowujecie wierności mojej obecności tutaj, gdyż wasza odpowiedź służy dobru i pokojowi. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.

25 VIII 1997
Drogie dzieci! Bóg daje mi ten czas jako dar dla was, abym mogła was pouczać i prowadzić drogą zbawiania. Teraz, drogie dzieci, nie pojmujecie tej łaski, ale szybko nadejdzie czas, kiedy będzie wam żal tych orędzi. Dlatego, kochane dzieci, żyjcie wszystkimi słowami, które dawałam wam w tym czasie łaski i odnówcie modlitwę, dopóki modlitwa nie stanie się dla was radością. Szczególnie wzywam wszystkich, którzy poświęcili się mojemu Niepokalanemu Sercu, aby stali się przykładem dla innych. Wzywam wszystkich kapłanów, zakonników i zakonnice, aby modlili się na różańcu i uczyli innych modlić się. Różaniec jest mi szczególnie drogi; poprzez różaniec otworzycie mi swoje serce i będę mogła wam pomóc. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.

25 IV 2001
Drogie dzieci! Dziś również wzywam was do modlitwy. Drogie dzieci, modlitwa czyni cuda. Wtedy gdy jesteście zmęczeni, chorzy i nie widzicie sensu życia, weźcie różaniec i módlcie się, dopóki modlitwa nie stanie się dla was radosnym spotkaniem z waszym Zbawicielem. Jestem z wami i modlę się za was drogie dzieci. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.