niedziela, 30 grudnia 2007

Błogosław te wszystkie dni przed nami

Błogosław, Panie, ten Rok Nowy,
te wszystkie dni, co są przed nami,
co przejdą niczym błyskawice –
radości dni udręczenia.

Ucz nas oczyszczać te dni od próżności
i od wszelakiej niecierpliwości,
ażeby były całe napełnione
Twoją, Panie, pełnością.

Dzień każdy darem z Twojej dobrej ręki,
Panie, dzień każdy
początkiem jest Twojego królestwa.
Panie, błogosław nam ten nowy rok.

Racz błogosławić tym, co się tu trudzą
pośród okrutnych wojen i przemocy,
niechaj budują świat bardziej braterski.
Błogosław wszystkie ludy naszej ziemi,
ażeby mogły żyć w zgodzie i pokoju.

Błogosław także wszystkim, którzy cierpią
z powodu chorób, krzywd i nienawiści
i nieszczęść licznych, choć i bez ich winy.
Błogosław tym, co jeszcze tego roku
pójdą do Ciebie, Panie, już na zawsze.

Błogosław tym, co Ciebie uznają
za jedynego i Pana i Ojca.
Błogosław także swemu Kościołowi
podzielonemu wciąż i rozdartemu.
Zgromadź go w jedność i błogosław wszystkim,
którzy są Twoim ludem ukochanym.

Błogosław, Panie, prosimy, błogosław
wszystkim, których serdecznie kochamy,
i wszystkim, których spotkamy lego roku.
Błogosław wszystkim moim poczynaniom,
nasyć modlitwą całe moje życie.

Błogosław, Panie, ten rok nowy cały
pomóż nam przeżyć te wszystkie dni nasze
w radości i pogodzie ducha,
w miłości i wierności. Amen.

Potrzeba nam nowych sił

Panie, Boże nieba i ziemi,
w ten Nowy Rok chcemy słuchać tego,
co Ty nie nużysz się nam mówić.
Chcemy Cię chwalić, na ile nas stać,
i prosimy Cię, żebyś dał nam to,
co tylko Ty sam możesz nam dać.

Potrzebujemy, Panie, Twego przebaczenia
tego wszystkiego, cośmy źle zrobili
w ciągu całego minionego roku.
Potrzebujemy światła,
bośmy wśród grubej ciemności i mgły...
Potrzebujemy nowej odwagi i sił nowych,
byśmy dotarli do celu, który Ty nam wyznaczyłeś.

Potrzebujemy coraz większej wiary w Twoje obietnice
i mocniejszej ufności w Twoją łaskę,
i miłości gorętszej ku Tobie
i ku bliźnim naszym.

Bądź pośród nas i pokaż nam,
że Ty jesteś tak blisko każdego z nas.
Przyjmij nasze modlitwy i racz ich wysłuchać
lepiej niż my to sobie wyobrażamy i oczekujemy.
Dla wszystkich ludzi, którzy bez Ciebie
nie wiedzą, co robić, bądź Bogiem wiernym,
Ty, który nim byłeś, który nim jesteś
i który nim zawsze będziesz
dla nas i dla całego świata. Amen.

D. Bonhoffer, Modlitwa na Nowy Rok

Wiernie mnie strzegą dobre ciche Moce
i idą za mną z pociechą krok w krok.
Chcę z wami przeżyć te dni i te noce
i razem z wami wejść w ten Nowy Rok.

Jeszcze rok stary chce nam dręczyć serce,
a złych dni ciężar przygniata jak głaz.
Daj, Panie, duszom spłoszonym w rozterce zbawienie,
które dla nas w rękach masz.

A jeśli dajesz nam kielich goryczy,
kielich cierpienia pełny aż po brzeg,
wdzięcznie bierzemy, nie drżąc już przed niczym,
z Twej dobrej ręki ten miłości lek.

Raz jeszcze chcesz nas radością ugościć,
że ponad światem słońce blask swój śle,
i choć wspomnimy o ciemnej przeszłości,
całe to życie nasze już jest Twe.

Spraw, by dziś świece paliły się w mroku
ciepło i cicho... O Panie, znów chciej
razem zgromadzić nas w tym Nowym Roku.
Niech Twoja światłość płonie w nocy tej.

Wielka dziś cisza wokół się rozszerza.
Daj w niej usłyszeć świat krzyk jak dzwon,
który na pożar żałośnie uderza,
choć go chce stłumić noc swą gęstą mgłą.

Lecz my ukryci w łonie dobrych Mocy
czekamy ufnie, co życie nam da.
Boże, Tyś z nami w środku czarnej nocy!
Tę pewność niesie świt nowego dnia.

Dietrich Bonhoeffer (zm. 1945) napisał ten wiersz w wiezieniu na Nowy Rok 1945, na cztery miesiące przed śmiercią z wyroku władz hitlerowskich.

Modlitwa na Dzień Pokoju

Panie, uczyń nas sługami pokoju,
pokoju dusz i serc, pokoju biednych i głodnych.
Niechaj ustanie niewdzięczność szczęśliwych,
aby ustała rozpacz nieszczęśliwych.
Oby ten Nowy Rok był rokiem, kiedy rzesze młodych
zrozumieją lepiej i głębiej hańbę i podłość,
i głupotę szczęścia tylko własnego
bez szczęścia innych.
I niech poznają radość wielką i cudowny smak
dobrowolnego cierpienia, przyjętego bezinteresownie,
aby inni mniej cierpieli.
Matko Boża, spraw, by każdy kto mówi: Ojcze nasz,
usłyszał w duszy szept albo głośne słowa
modlitwy Ojca do człowieka: A gdzie są ci inni,
twoi bracia i twoje siostry?
I by sam z uśmiechem każdy starał się przebaczyć,
i sam otrzymał to, że Ojciec na zawsze mu przebaczy.
Spraw to, Ojcze! Amen.

Modlitwa na Nowy Rok

Wszechmogący Boże, prosimy o błogosławieństwo Twoje
na ten nowy rok.
Nie wiemy, co on nam przyniesie, co nam w nim dasz.
Jakie przeżyjemy w nim radości, jakie cierpienia?
To wiesz tylko Ty, Ojcze miłosierny.
Ty znasz początek, trwanie i kres naszego życia.
Ty prowadzisz nas wszystkich przez czas do wieczności.
Daj mi, Ojcze, trwać przy Tobie,
iść wiernie drogą Twoich przykazań,
abym poddany Tobie, w mocy Twojej
spokojnie, pokornie i ufnie czynił to,
co się Tobie podoba, co do mnie należy,
i znosił to, co Ty ześlesz na mnie.
Nie wiem, co mnie w tym roku czeka,
ale to wiem na pewno, że tym,
którzy Ciebie miłują,
wszystko obraca się ku dobremu i to mi wystarcza.
Ojcze, Ty kochasz Twoje dzieci.
Niech rozpocznę ten rok w miłości Twojej.
i pozostanę Ci wierny.
Nie dozwól, aby cokolwiek odłączyło mnie
od miłości Twojej.
Kieruj mną według świętej woli Twojej
W Tobie i w Twojej woli znajdę pokój,
bo wola Twoja jest naszym pokojem,
pokojem wiecznym u Ciebie.

Wieczorna modlitwa indian Nawajo

Dom uczyniony z zorzy.
Dom z wieczornego światła.
Dom z ciemnej chmury.
Dom z męskiego deszczu.
Dom z ciemnej mgły.
Dom z żeńskiego deszczu.
Dom z pyłku kwiatów.
Dom z pasikoników.
Ciemna chmura stoi u drzwi.
Szlak za nimi jest ciemnym niebem!
Zygzak błyskawicy wysoko nad nim!
O męskie bóstwo!
Twoją składam daninę.
Oto przygotowałem tobie dym.
Odnów moje stopy.
Odnów moje nogi.
Odnów moje ciało.
Odnów mój umysł.
Jeszcze dziś zdejmij zaklęcie, uczyń to dla mnie.
Odsuń swe zaklęcie dla mnie!
Odjąłeś je, dla mnie.
Odeszło daleko.
Szczęśliwie odżywam.
Szczęśliwie ostyga moje wnętrze.
Szczęśliwie idę naprzód.
Z wnętrzem ostudzonym, obym szedł.
Już nie obolały, obym szedł.
Z rześkim umysłem, obym szedł.
Jak było dawno temu, obym szedł.
Szczęśliwie, obym szedł.
Szczęśliwie, ze szczodrymi ciemnymi chmurami, obym szedł.
Szczęśliwie, ze szczodrymi deszczami, obym szedł.
Szczęśliwie, ze szczodrymi roślinami, obym szedł.
Szczęśliwie, obym szedł.
Tak jak było dawno temu, obym szedł,
Niech będzie pięknie poza mną.
Niech będzie pięknie pode mną.
Niech będzie pięknie nade mną.
Niech będzie pięknie wokoło mnie.
W pięknie jest koniec.

środa, 26 grudnia 2007

Modlitwa św. Atanazego na Boże Narodzenie

Uczyń nas, Panie, godnymi,
by obchodzić i spędzić w pokoju Twoje święto światła,
porzucając słowa próżne,
spełniając dobre uczynki,
unikając namiętności,
wznosząc się ponad ziemię.
Błogosław Twój Kościół, któryś utworzył
od dawna, by go złączyć ze sobą
krwią swoją dającą życie.
Przyjdź z pomocą pasterzom, zwierzchnikom i doktorom.
Błogosław Twoim sługom,
którzy oczekują wszystkiego od Twego miłosierdzia,
błogosław również duszom wszystkich chrześcijan,
chorym, tym, którzy są dręczeni przez ducha złego,
i wszystkim, którzy prosili, by się za nich modlić.
Zmiłuj się, według Twej łaskawej natury,
ratuj nas i zachowuj,
byśmy byli godni dóbr przyszłych,
które nie będą miały końca.

Modlitwa na Boże Narodzenie

Panie Jezu Chryste, Jednorodzony i wieczny Synu Boży,
a w pełności czasu prawdziwy Synu Najświętszej Marii Panny,
w stajence betlejemskiej narodzony.
upadam na twarz przed Tobą
i wraz z Najświętszą Matką Twoją
i świętym Józefem oddaję Ci najgłębszy hołd.
Z czcią też całuję ubogi żłóbek,
który był pierwszym tronem miłości Twojej.
Za miłość nieskończoną, która Cię tu sprowadziła,
oddaję Ci serce moje i całego siebie.
Daj mi niewinność i miłość Twej Najświętszej Matki
czystość i wiarę św. Józefa
pokorę i prostotę pastuszków
i racz duchowo narodzić się w moim sercu;
niech ono będzie miłą dla Ciebie kolebką!
Odtąd chcę Cię jak najgoręcej miłować,
żyć tylko dla Ciebie i w Tobie,
bym się stał godnym oglądać Cię w niebie. Amen.

sobota, 1 grudnia 2007

1 niedziela Adwentu – Rok „A”

Mt 24,37-44
„Wtedy, przed potopem wciąż jedzono i pito, brano sobie żony i stawano się żonami, aż do chwili, gdy Noe wszedł do arki; i nie wiedzieli, co się dzieje, aż przyszedł potop i zmiótł ich wszystkich. … Bądźcie więc czujni, … bo Syn Człowieczy przyjdzie, kiedy nie będziecie się Go spodziewać. ”

Rz 13,11-14
„Najwyższy już czas, abyście rozbudzili się ze snu, bo ostateczne wyzwolenie bliżej jest niż w chwili, gdy po raz pierwszy zaczęliśmy ufać. Odrzućmy więc czyny ciemności … żyjmy porządnie. … I nie traćcie czasu na rozmyślanie, jak zaspokoić grzeszne pragnienia starej natury.”

Trzeba opróżnić swoją duszę, do dna, a raczej prosić Pana Boga, żeby ją opróżnił:
-> Życie bez uznania istnienia Boga, to jest jedna z najboleśniejszych pomyłek człowieka.
-> Życie z uznaniem istnienia Boga, ale bez szukania kontaktu z Nim i poprawnego do Niego stosunku, to smutna niekonsekwencja.
-> Życie z uznaniem istnienia Boga, z poznaniem – w granicach możliwości – Jego istoty i z podążaniem do poprawnego stosunku wobec Niego, ale bez oddania się Mu, to miłość własna.

Cały sens życia wewnętrznego, to oddanie się Bogu. On Ojciec – ja dziecko. On wszystko – ja nic. I byłoby wszystko bardzo łatwe, gdyby nie nasza wolna wola, kochająca na pierwszym miejscu siebie, udaremniająca poddanie się woli Bożej. Wolna wola: w niej rodzi się lęk przed poniżeniem, ośmieszeniem i wzgardą. Nam się stale jeszcze wydaje, że jesteśmy czymś i że coś możemy. Trzymamy kurczowo w rękach okruchy naszego bez rozumu i nazywamy je mądrością życiową, nie pozwalamy Bogu wyrwać świecidełek i fatałaszków – i zwiemy je największymi skarbami, i szczęściem.
Tymczasem nasza rola we wspaniałym dziele naszego przytuleniu się do Ojca, czyli świętości, polega na opróżnieniu duszy, by Bóg mógł ją napełnić.

Przychodzimy do Boga niosąc w duszy naczynia pełne wody brudnej, zatęchłej, nazbieranej z kałuż przydrożnych i cieszymy się niezmiernie, że są pełne! Prosimy Boga, aby nam coś dodał, a On nie może, bo jest pełno. Jako szczyt bohaterstwa wylewamy odrobinę, a Pan Bóg jeszcze nie może nam nic dodać. – Bo choćby wlał do duszy najpiękniejszy kryniczny płyn łaski, to przecież zmąci się on i zniszczy od błota, które pozostało na dnie.
I nie należy Bogu przeszkadzać, a tymczasem nam się wydaje, że mimo wszystko coś jeszcze możemy. Jesteśmy jak małe dziecko, które z uporem męczy mamę, że ono samo chce zanieść talerz zupy na stół. A potem, w połowie drogi „bęc” – wszystko pryska w kawałki, a dziecko z płaczem i żałością wraca do matki.
Przecież dzieło uświęcenia, to jest dzieło Boga, a „moje” tylko o tyle, o ile poddaję się Bożym światłom i impulsom. Pod tym względem mamy wiele złudzeń.
-> Oddanie się Bogu, to podstawa dążenia do świętości, a właściwie do tego, bym był takim, jakim mnie Bóg chce mieć.
-> Oddanie się Bogu, by mogło być pełne, musi się opierać na bezgranicznej ufności; by mogło być skuteczne, musi jako podstawę mieć pokorę.

Pokora, to cnota bardzo niepopularna, w ocenie większości ludzi – nieżyciowa i zupełnie nie na dzisiejsze czasy. Ja mam być pokorny? Dziś? Przecież ja muszę wygryzać po prostu i wydzierać innym to, do czego mam prawo. Jeśli będę pokorny, będą mną pomiatać, będą lekceważyć, w ogóle przestaną się ze mną liczyć. Narażę się na kpiny, posądzenia o średniowiecze, zaśniedziałe poglądy i zacofanie. Bo przecież pokora, to przekreślenie wszelkiego postępu, brutalne zgaszenie entuzjazmu i śmierć młodzieńczym snom o wielkości… .

A przecież pokorny Noe, działający wbrew rozsądkowi, pozostaje po dziś dzień wielkim … !

Jezus, natomiast, mówi jeszcze o nagrodzie: „Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, bo jestem łagodny i pokorny w sercu, a znajdziecie odpoczynek dla waszych dusz.” (Mt 11,29)
Kto posiadł pokorę, ten spełnił zasadnicze swe moralne zadanie, odniósł zwycięstwo. A właściwie, to Bóg w nim zwyciężył. Pokora to jest dzieło łaski. Ta bowiem, zdobyta siłami naturalnymi, rodzi zniechęcenie, prowadzi do rozpaczy i zarażona jest pychą (pysznię się z tego, że jestem pokorny).
Pokora jest wartością bez ceny. Daje ona wielką duchową wolność, wolność Bożego dziecka, które zawsze może czynić wszystko, co dobre, nie krępując się ani ludzką opinią, ani interesem własnego „ja”. Jej owocem jest pokój, wewnętrzne ukojenie i cisza – wynikające z uporządkowania. Dla jej zdobywania warto poświęcić wszystko i największe ponieść ofiary. Z nią otrzymujemy wszystkie inne łaski, bo Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje.
Świadomi, że pokory sami nie zdobędziemy, prośmy z ufnością, jak trędowaty z Ewangelii: „Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić.”

Adwent

Adwent znaczy dosłownie przyjście, nadejście. Coś ma nadejść. Odpowiednia postawa z naszej strony to czuwanie, gotowość, oczekiwanie.
Każdy okres roku liturgicznego ma swój koloryt. Okres wielkanocny to czas radości; Wielki Post to pokuta. Adwent to w pierwszym rzędzie czas oczekiwania i nadziei. Nie w tym sensie, byśmy tylko w adwencie mieli trwać w nadziei, ale że w tym okresie w sposób szczególny przypomina się nam, że ca1e nasze życic powinno przebiegać pod znakiem nadziei.
Tradycyjnie życie chrześcijańskie określa się jako życie wiarą. Chrześcijanie są „wierzącymi". To prawda. Czytając czwartą Ewangelię widzimy też, że życie chrześcijańskie to "miłością". Chcąc opisać naszą religię, spontanicznie myślimy o wierze i miłości.
To uderzające, że nie tak łatwo za charakterystyczną cechą chrześcijaństwa uznaje się "życie nadzieją". A jednak zgodnie z Nowym Testamentem, życic chrześcijanina jest w równej mierze „życiem nadzieją". Chrześcijanie to ludzie, którzy mają nadzieje. Dlatego św. Paweł mógł pogan nazywać tymi, „którzy nic mają nadziei". Powinniśmy być bardziej świadomi tego. że nasza wiara jest „wiarą pełną nadziei", wiara polegającą na „trzymaniu się niewzruszenie nadziei". Powinniśmy w naszym życiu wiara przestać umieszczać nadzieję gdzieś w nawiasie. Św. Augustyn wyraża to dosadnie: wiara jest nadzieją, która umacnia człowieka, dlatego że wie on, iż czekając na Boga, posiada Boga. Mieć nadzieję w Bogu to posiadać Go. Teologia uczy nas, że nadzieja jest cnotą teologalna, to znaczy taka cnota, która sięga Boga: sięgamy Boga, mając w Nim nadzieję, tęskniąc za Nim.
Czas adwentu mieści w sobie potrójne oczekiwanie.
Po pierwsze przeżywamy gorącą tęsknotę Starego Testamentu za Zbawicielem. Od początku ludzkość tęskniła za wyzwoleniem, za zbawieniem. Człowiek zawsze miał poczucie, że coś w nim zostało zerwane, że naruszono pierwotną harmonię. Wiele religii próbowało i wciąż próbuje dojść do wyzwolenia poprzez metodycznie wypracowywana technikę. Natomiast Naród Wybrany, dzięki szczególnej łasce Bożej, doszedł do wniosku, że zbawienie musi przyjść od Boga. Miał nadzieję, że Bóg zaingeruje. Już wtedy przeczuwali to, co później, w chrześcijaństwie będzie wyraźne: że zbawienie przyjdzie z góry. Oto wielka różnica między chrześcijaństwem a innymi religiami: w innych religiach człowiek podejmuje desperackie próby zbliżenia się do Boga, w chrześcijaństwie sam Bóg wychodzi człowiekowi naprzeciw.
Ta pierwotna tęsknota za Zbawicielem w adwencie staje się na nowo aktualna. Spora część naszej istoty nie jest jeszcze zbawiona i woła o Zbawcę. Zresztą nigdy nie zapominajmy, że nasze korzenie naszej wiary tkwią w Starym Testamencie, że patriarchowie i prorocy, którzy przez wieki oczekiwali na zbawiciela, są naszymi przodkami. Powinniśmy czuć się zjednoczeni z tym długim szeregiem ubogich Pana, którzy tęsknili za Jezusem. W tym szeregu ostatnia jest Maryja, szczególnie obecna w czasie adwentu. Wraz z Nią tęsknimy za przyjściem Pana. W adwencie podejmujemy ludzką przeszłość i ją uaktualniamy.
Wiemy jednak, że Jezus już przyszedł. Narodził się w Betlejem, z Maryi Dziewicy, cierpiał dla nas. Wiemy, że rozciągnął ręce na krzyżu, by zniweczyć śmierć i objawić zmartwychwstanie. Już jesteśmy zbawieni. Otrzymaliśmy Ducha Świętego jako zadatek błogosławieństwa. Jesteśmy świątynią Trójcy Świętej. Jednak to zbawienie jest jak ziarno: musi się otworzyć, kiełkować i wzrastać, musi coraz bardziej przemieniać nasze życie i wydać owoc. Chrystus przyszedł jako Zbawiciel świata, ale musi stać się moim Zbawicielem. Przyszedł jako światłość świata, ale teraz musi stać się światłem mojego istnienia, tym światłem, które nadaje nowy, wieczny sens wszystkim zdarzeniom mojego życia, tym radosnym i tym smutnym.
Za tym tęsknimy w adwencie: aby zbawienie, które nadeszło, zapuściło w nas korzenie i wydało owoc. Okres adwentu obejmuje nie tylko czas miniony, nie tylko oczekiwanie przeszłych pokoleń, które wypełniło się w noc betlejemską, ale i teraźniejszy: tęsknimy za tym, aby Jezus, który jest z nami, stał się żywą rzeczywistością dla każdego z nas.
Adwent obejmuje także przyszłość. Chrystus przyszedł, ale powróci na końcu czasów. Za tym powrotem tęsknimy w adwencie. Kiedy Pan powróci, liczba zbawionych się wypełni. Wtedy wszystkie dzieci Boże będą u Pana, na zawsze. Każda łza zostanie otarta z naszych oczu, nie będzie już śmierci, smutku ani narzekania. Wtedy całe stworzenie, które teraz jęczy i wzdycha jak w bólach rodzenia, w końcu będzie miało udział w zbawieniu ludzkości.
W adwencie streszczają się czas przeszły, przyszły i teraźniejszy. W oczekiwaniu dawnych patriarchów tęsknimy, ponad Betlejem i Golgotą, za niebieskim Jeruzalem, gdzie wszystko będzie poddane Synowi i gdzie również Syn będzie poddany Ojcu (1 Kor 15,28). Dlatego adwent to czas bogaty.