środa, 31 października 2007

Św. Faustyna o dniu zadusznym

Wieczorem kiedy chodziłam po ogrodzie odmawiając różaniec, kiedy przyszłam do cmentarza, uchyliłam drzwi i zaczęłam się modlić chwilę i zapytałam się dusz wewnętrznie: pewno jesteście bardzo szczęśliwe? Wtem usłyszałam te słowa: o tyle jesteśmy szczęśliwe, o ile spełniłyśmy wolę Bożą - a później cisza jako przedtem. Weszłam w siebie i myślałam długo, jak ja spełniam wolę Bożą i jak korzystam z czasu, którego mi Bóg użycza.
W ten sam dzień, kiedy się udałam na spoczynek, w nocy przyszła do mnie jakaś duszyczka i uderzając w szafkę, zbudziła mnie, prosząc o modlitwę. Chciałam się zapytać kto ona jest, jednak umartwiłam swoją ciekawość i to małe umartwienie połączyłam z modlitwą i ofiarowałam za nią.
Kiedy przed dniem Zadusznym poszłam na cmentarz o szarej godzinie, cmentarz był zamknięty, jednak uchyliłam trochę drzwi i powiedziałam, że jeżeli czego żądacie duszyczki, chętnie wam zadośćuczynię, o ile mi na to reguła pozwoli. Wtem usłyszałam te słowa: spełnij wolę Bożą, - my o tyle jesteśmy szczęśliwe, o ile spełniłyśmy wolę Bożą. Wieczorem przyszły te dusze i prosiły mnie o modlitwę, modliłam się wiele za nie. A kiedy procesja wracała z cmentarza, ujrzałam całe mnóstwo dusz, które razem szły z nami do kaplicy, były modlące się razem z nami.
Odwiedziła mnie znowuż jedna dusza w nocy, którą już kiedyś widziałam, jednak ta dusza nie prosiła mnie o modlitwę, ale robiła mi wymówki takie, że byłam kiedyś bardzo próżna i pyszna, a teraz tak się wstawiasz za innymi, a i teraz jeszcze masz niektóre wady. Odpowiedziałam, że byłam bardzo pyszna i próżna, ale już się spowiadałam i pokutowałam za swoją głupotę i ufam w dobroć Boga mojego, a jeżeli teraz upadam, to raczej mimowolnie, a nigdy z rozmysłem, chociażby to w rzeczy najmniejszej. Jednak dusza ta zaczęła mi robić wymówki, czemu nie chcę uznać jej wielkości, - jaką mi oddają wszyscy, za moje wielkie czyny, czemuż ty jedna nie oddajesz mi chwały. Wtem ujrzałam, iż w tej postaci szatan jest i rzekłam: Bogu samemu należy się chwała, idź precz szatanie! I w jednej chwili dusza ta wpadła w otchłań straszliwą, niepojętą nie do opisania i rzekłam do tej nędznej duszy, że powiem o tym całemu Kościołowi.

Kiedy raz odwiedziłam jedną chorą Siostrzyczkę, a miała już osiemdziesiąt cztery lata i odznaczała się wielu cnotami, zapytałam ją: pewno Siostra już gotowa. stanąć przed Panem? – Odpowiedziała mi: że całe życie się przygotowywała na tę ostatnią godzinę i powiedziała mi te słowa: że wiek nie zwalnia od walki.

Dzień Zaduszny

→ Jan Paweł II "Rzeczy ostateczne":
Czyściec jest dla tych, którzy są otwarci na Boga, lecz w sposób niedoskonały.
Ten, kto nie odznacza się czystością serca, winien przejść oczyszczenie "jakby przez ogień" (1Kor 3,15).
Każdy ślad przywiązania do zła winien zostać usunięty – wg 2Kor 7,1 "oczyszczenie z wszelkich brudów ciała i duszy".
Czyściec nie jest miejscem, lecz stanem życia.
Duszom czyśćcowym pomagamy przez:
- ofiarę Mszy św.
- przyjęte i cicho zniesione cierpienie
- różaniec
- drogę krzyżową
- ofiarowanie odpustów
- jałmużny, dobre uczynki
- palenie świec
- przeżegnanie wodą święconą.

→ W Kościele znane jest powołanie do obcowania z duszami czyśćcowymi. Oto relacja:

Maria Simma ma ok. 90 lat. Mieszka sama w swoim niewielkim domu w Sonntag, w Austrii. Jest prostą wieśniaczką, która od dzieciństwa modli się dużo za dusze czyśćcowe. Mając 25 lat została wyróżniona wyjątkowym i szczególnie rzadkim w Kościele charyzmatem – otrzymała dar odwiedzin dusz czyśćcowych. Maria Simma jest bardzo żarliwą katoliczką - o wielkiej pokorze i ogromnej prostocie. W tej misji wspiera ją proboszcz jej parafii. a także miejscowy biskup. Pomimo nadzwyczajności tego daru żyje bardzo ubogo, w wielkim wyrzeczeniu. ... Być odwiedzanym przez dusze czyśćcowe, to charyzmat wyjątkowy, ale swoimi korzeniami jest on głęboko zanurzony w historii Kościoła, ponieważ bardzo wielu świętych - kanonizowanych lub nie - miało ten dar. Wymieńmy tylko: św. Gertrudę. św. Katarzynę z Genui, która dużo napisała na ten temat, Marię-Annę od Jezusa, św. Marię-Małgorzatę z Paray-le-Monial. która miała objawienia Najświętszego Serca Pana Jezusa, św. Proboszcza z Ars. św. Jana Bosko, św. Faustynę. I gdy pochylamy się z uwagą nad nauczaniem tych świętych, widzimy że wszyscy. naprawdę wszyscy. mówią to samo. Maria Simma pozwala przeżyć na nowo ich piękne świadectwo.

→ Czym jest czyściec? Przybliżają nam to pojęcie same dusze czyśćcowe:

Otóż jest to genialny pomysł Pana Boga. Wyobraź sobie: pewnego dnia otwierają się przed tobą drzwi i pojawia się Ktoś nadzwyczajnie piękny, tak bardzo piękny, że nigdy przedtem nie widziałeś kogoś podobnego na ziemi. Jesteś poruszony i zafascynowany tą Istotą, która jest samym pięknem i światłem, tym bardziej, że ten Ktoś okazuje ci, ze jest zakochany w tobie do szaleństwa a nigdy przedtem nie mogłeś sobie nawet wyobrazić, iż możesz być tak bardzo kochany!
Odkrywasz także, że On bardzo pragnie cię przyciągnąć do siebie i przytulić. Ogień miłości, który płonie już w twoim sercu popycha cię – aby jak najszybciej rzucić się w jego ramiona, ale oto... uświadamiasz sobie w tym samym momencie, że od wielu miesięcy się nie myłeś, że obrzydliwie cuchniesz, że masz tłuste, pozlepiane włosy, okropne plamy na ubraniu itd. Wtedy mówisz sobie: Nie, nie mogę pokazać się w takim stanie. Najpierw się umyję – wezmę porządny prysznic, a potem szybko wrócę – aby się z Nim spotkać. Tylko że miłość, która narodziła się w twoim sercu, jest tak intensywna, tak płonąca, tak żarliwa, że to opóźnienie spowodowane prysznicem jest zupełnie nie do zniesienia. I ten ból nieobecności – nawet, gdy trwa tylko kilka minut – okrutnie parzy ci serce. Ten płomień jest oczywiście proporcjonalny do siły objawionej miłości.
Otóż czyściec – to dokładnie to. To opóźnienie z powodu naszej nieczystości, zanim obejmiemy Boga; to żar miłości, który zadaje ogromne cierpienie, ta miłosna tęsknot – to właśnie ona obmywa nas z tego, co jest w nas jeszcze brudne. Czyściec, to miejsce pragnienia, szalonego głodu Boga. Głodu Boga, którego już znam, ponieważ Go zobaczyłem, ale z którym nie jestem jeszcze zjednoczony. Dusze czyśćcowe mówią często Marii Simmie o tym, jak bardzo to pragnienie jest bolesne. To prawdziwa agonia. Czyściec, to w rzeczywistości ból braku Boga.

→ A oto relacja jednej duszy czyśćcowej na temat przeżywanych tam cierpień i spotkań:

Są różne stopnie w czyśćcu. I tak nazywam wielkim czyśćcem miejsce, gdzie znajdują się dusze obciążone wielkimi winami, a gdzie ja też pozostawałam przez dwa lata bez możności przekazania jakiejkolwiek wiadomości o swych cierpieniach, a potem rok cały, gdy słyszałaś moje lamenty. Wiesz, że pozostawałam tam jeszcze wtedy, gdy zaczęłam do ciebie mówić.
Drugi czyściec jest tak samo czyśćcem, lecz różni się od pierwszego tym, że cierpi się tam też bardzo, ale już mniej, niż w poprzednim.
Wreszcie jest trzecie miejsce, które jest czyśćcem pragnienia. Nie ma w nim ognia. Pozostają tam dusze, które w czasie ziemskiego życia niezbyt żarliwie pragnęły nieba, nie dość kochały Boga. Ja w nim przebywam w tej chwili. W tych trzech czyśćcach jest jeszcze wiele stopni. W miarę, jak dusza się oczyszcza, nie przechodzi już tych samych mąk. Wszystko jest proporcjonalne do win, za które musi wynagradzać.

Wielki żar panuje czyśćcu, bez porównania większy od ziemskiego upału. Jedna krótka modlitwa przynosi nam tak wielką ulgę! Odświeża nas, jak bardzo spragnionego - szklanka zimnej wody.
Widujemy świętego Michała tak, jak się widzi Aniołów: nie ma on ciała. Przybywa do czyśćca na poszukiwanie wszystkich dusz, które już zostały oczyszczone, gdyż to właśnie on do nieba je wprowadza. Tak, to prawda, co mówił biskup: jest on pomiędzy Serafinami. Jest pierwszym aniołem nieba. Nasi Aniołowie Stróżowie odwiedzają nas również, ale święty Michał jest od nich o wiele piękniejszy!

Matkę Najświętszą widujemy w ciele. Przybywa do czyśćca w dni swoich świąt i wraca do nieba z wieloma duszami. Nie cierpimy wtedy, gdy z nami przebywa. Jej widok dodaje nam odwagi, poza tym ta dobra Matka mówi nam o niebie. Gdy Ją widzimy, nasze cierpienia wydają się nam mniejsze.
O, jak bardzo pragnę pójść do nieba! Och, co za męczeństwo trzeba przechodzić od chwili, gdy się poznało dobrego Boga!
Dobrze, że modlisz się i zachęcasz do korzystania ze wstawiennictwa św. Michała Archanioła. Jest się szczęśliwym w godzinie śmierci, jeśli można pokładać ufność w jakichś świętych, którzy stają się naszymi orędownikami wobec Boga w tej strasznej chwili.

→ Szczególne świadectwo, z chwili śmierci:

Poproszono Marię, aby dowiedziała się o los pewnej kobiety. Jej krewna uważała ją za potępioną, ponieważ prowadziła ona bardzo złe życie. Kobieta ta zginęła w wypadku - wypadła z pociągu. Pewna dusza powiedziała Marii, że kobieta ta została wybawiona od piekła, ponieważ w chwili śmierci powiedziała Bogu: "Masz rację zabierając mi życie, ponieważ w ten sposób nie będę już mogła Cię obrażać" - i to zmazało wszystkie jej grzechy. Jest to bardzo istotne, ponieważ pokazuje, że jeden poryw pokory i żalu w chwili śmierci może nas uratować. To nie znaczy, że ona nie trafiła do czyśćca, ale przynajmniej uniknęła piekła, na które być może skazywała się przez swoją bezbożność.

poniedziałek, 29 października 2007

Rozważanie na 30 niedzielę zwykłą, rok C

"Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony".

Są to niewątpliwie Słowa Ewangelii, które trudno jest "przełknąć" w dzisiejszych czasach. "Co to za bóg, który wymaga, aby człowiek czołgał się przed nim? Czy jego wszechmoc potrzebuje potwierdzenia poprzez upokorzenie człowieka? Taki bóg, który tłamsi godność człowieka zasługuje jedynie na naszą pogardę. Lepsze piekło niż wieczne uniżanie się do jego nóg!".
Lecz niechaj nasz rozmówca uspokoi się: bożek, którego opisuje i świadomie odrzuca istnieje jedynie w przepełnionej poczuciem winy ludzkiej świadomości. Zresztą, Jezus nie mówi, że to Bóg chce naszego uniżenia, ponieważ druga część wersetu – wyrażająca pojęcie ruchu – oznajmia, wręcz przeciwnie, że Pan wywyższy ku Sobie tego, kto się uniża. Strona bierna "będzie wywyższony" jest w istocie dobrze znanym środkiem stylistycznym pozwalającym na uniknięcie wypowiedzenia Imienia Boga. Jeśli chodzi o świadome zachowanie człowieka, "który się uniża", to nie jest ono odpowiedzią na żądanie Pana, lecz wynika z wyłącznej inicjatywy podmiotu. Ten, kto świadomie, to znaczy bez przymusu, w zupełnej wolności, uświadamiając sobie swoją ludzką dolę człowieka grzesznego "uniża się" przed Bogiem, ten będzie przez Niego wywyższony.

"Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony".

Zaczęliśmy od drugiej części wersetu, ponieważ to ona zazwyczaj stanowi problem. Lecz, mając ma uwadze właściwe zrozumienie sentencji należy przyjąć tok logiczny zaproponowany przez Jezusa, który zaczyna oznajmiając poniżenie tego, kto rości sobie prawo do wywyższania się. Tym razem to niezaprzeczalnie Bóg powoduje uniżenie, a dokładniej, to Jego interwencja kładzie kres wyczynom tego, kto "się wywyższa", czyli popada w egzaltację, chełpi się samym sobą. Podobnie jak król Tyru: "Ponieważ serce twoje stało się wyniosłe, powiedziałeś: «Ja jestem Bogiem, ja zasiadam na Boskiej stolicy, w sercu mórz» – a przecież ty jesteś tylko człowiekiem a nie Bogiem, i rozum swój chciałeś mieć równy rozumowi Bożemu. Dzięki swej przezorności i sprytowi zdobyłeś sobie majątek, a nagromadziłeś złota i srebra w swoich skarbcach. Dzięki swojej wielkiej przezorności, dzięki swoim zdolnościom kupieckim, pomnożyłeś swoje majętności i serce twoje stało się wyniosłe z powodu twego majątku" (Ez 28,2-5).
Czyż ten opis nie zaskakuje swoją aktualnością we współczesnych nam czasach, gdy ekonomia rynkowa ukierunkowana jest na przyniesienie maksymalnego zysku mniejszości, której bogactwo zdaje się urągać niebiosom? Jednak, poprzez swą pogardę dla podstawowych praw ludzi najbardziej potrzebujących, możni tego świata "gromadzą żarzące węgle na swoją głowę" : "Ja jestem Pan, który poniża drzewo wysokie, który drzewo niskie wywyższa, który sprawia, że drzewo zielone usycha, który zieloność daje drzewu suchemu. Ja, Pan, rzekłem i to uczynię" (Ez 17,24).

"Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony".

Tak oto zostaliśmy ostrzeżeni – pyszny będzie uniżony, jego pycha zostanie unicestwiona, a jego sława nie pójdzie za nim do królestwa śmierci, podczas gdy pokorny zostanie wywyższony i będzie radował się obfitością pokoju w Królestwie sprawiedliwych – "Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany" (Łk, 16,22). Byłoby błędem interpretować koniec pierwszego i drugiego odpowiednio jako "nagrodę" i "sankcję". Chodzi raczej o logiczną konsekwencję życia w prawdzie lub w kłamstwie.
"Któż będzie cię wyróżniał? Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał?" (1 Kor,4, 7). Pycha polega na przypisywaniu sobie Bożych darów i, tym samym, roszczeniu sobie prawa do chwały, która należy się jedynie Stwórcy. Pyszny porusza się na krawędzi przepaści pychy, w którą może wpaść w każdej chwili, ponieważ chełpiąc się samym sobą, w końcu zajmie – przynajmniej nieświadomie - we własnym sercu miejsce Boga. Tymczasem nawet jeśli myśli, iż sięga szczytów honorów, nie zdając sobie z tego sprawy, tkwi w najgłębszych otchłaniach, wciągnięty tam przez "Ojca kłamstwa", który "od początku był zabójcą" (J 8,44) wiodąc go na ścieżki pychy: "i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło" (Rdz 3,5).
Natomiast ten, kto się uniża w sposób pokorny i szczery, wyrażający jednocześnie skruchę i uwielbienie, daje świadectwo o tym, że przyjął Słowo Objawione oraz Ducha Świętego. Wobec piękna miłości Boga ukazującej się na obliczu Chrystusa, uznaje szpetotę swego grzechu. Lecz pewien Miłosierdzia swego Pana, wyznaje swoją winę i ośmiela się prosić o przebaczenie: "Zmiłuj się nade mną Boże, w swojej łaskawości, w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość" (Ps 51,3-4).
Łzy skruchy obmywają jego duszę z brudu grzechów, a jego oczyszczone oczy już kontemplują chwałę swego Zbawcy. "Adoracja – jak pisała bł. Elżbieta od Trójcy Świętej – jest miłością zmiażdżoną przez piękno". Są to słowa świętej, której jedynie rozum serca pozwala odkryć prawdę.
Nie, pokora nie obraża godności człowieka, wręcz odwrotnie, jest ona bramą do naszego prawdziwego człowieczeństwa. Ponieważ, jak mówił św. Grzegorz z Nyssy: "Jeśli moje serce nie jest świątynią Ducha Świętego, nie jestem (jeszcze) człowiekiem". Przecież Duch Święty zstępuje jedynie do serca pokornego, ażeby, oczyszczając je, uzdrawiając i uświęcając dokonać w nim dzieła zbawienia. To dlatego uzdrowienie rozkwita jedynie wzdłuż drogi pokory; drogi, która prowadzi do Nazaretu, gdzie ta cnota wydaje całe bogactwo swego owocu.
Niechaj Maryja i Józef pociągną nas ku swojemu domostwu pokory, ażeby Pan, który zniżył się ku nam mógł wywyższyć nas ku Sobie, gdy Jego dzień nadejdzie.

sobota, 20 października 2007

Medytacja na 29 niedzielę zwykłą, rok C

Łk 18,1-8
"... Czyż zatem Bóg nie zapewni sprawiedliwości swoim wybranym, którzy wołają do Niego dniem i nocą? ... Ale kiedy Syn Człowieczy przyjdzie, czy w ogóle znajdzie na ziemi taką ufność?"

Módlcie się tak, żeby sprowadzać w dane środowisko Jezusa!
Jeżeli tylko się modlicie dla samego modlenia się (w efekcie, to do siebie), to na nic się to nie zda, bo w czasie "wzrastania cierni" naszego życia wszystko, co "na dziko" wzrastało – uschnie przecież.
Sprowadzać zaś Jezusa, znaczy: przekraczać własne granice (nie dać się sprowokować, ale walczyć; nie dać sobie zmienić myślenia, ale walczyć; nie dać sobie wyrwać chęci przemiany, ale walczyć; nie dać sobie odebrać resztek dobrego postępowania, ale walczyć...).
Poddanie się oznaczałoby zignorowanie śmierci Jezusa na krzyżu – śmierci poniesionej dla "mnie", osobiście, dla zwycięstwa w tym kolejnym zmaganiu się z kolejną swoją słabością, wobec konkretnej sprawy. I wówczas pozostawałoby już tylko poleganie na dewizach innych ludzi, na jakiejś ideologii, partii, czyli po prostu na człowieku.
Zaparcie się Jezusa, to sprzeciwianie się Duchowi Świętemu (który mieszka w świątyni naszego ciała), to odrzucenie światła, które zaprasza nas w konkretnym "tu i teraz" do kolejnej przemiany, do kolejnego owocowania → przez jasne widzenie sposobu, w jaki powinno się zrobić to, co nadchodzi.
Jeżeli "moja" modlitwa sprowadza Jezusa na ziemię, bo wypływa z głębin mnie samego i z powinności, jaka we mnie jest wpisana, to Pan jasno określa kierunek i sposób „mego” działania, które służą zawsze dla wzrostu „mojego” i całego środowiska, gdyż tylko po to żyjemy na tym świecie!!!

Wj 17,8-13
Tekst ten obrazuje wysiłek, jaki człowiek musi włożyć w modlitwę, która ma "sprowadzić Jezusa", by zwyciężyć to, co osłabia, by podjąć działanie, by przekroczyć własne granice.

2Tm 3,14-4,2
"Pismo Święte może dać mądrość prowadzącą do wyzwolenia dzięki ufności złożonej w Mesjaszu Jezusie. Całe Pismo jest natchnione przez Boga i cenne dla nauczania prawdy, przekonywania o grzechu, poprawiania wad i ćwiczenia w prawidłowym życiu; w ten sposób każdy, kto należy do Boga zostanie przygotowany do każdego dobrego dzieła."

Biblia jest nieporównanie bardziej autorytatywna niż cokolwiek innego, co kiedykolwiek napisano czy powiedziano. W niej jest zawarta niepodważalna prawda ujawniona przez samego Boga o sobie samym i o człowieku.
Pismo jednak musi się stać stałym pokarmem człowieka, i to we wszystkich czterech wymienionych dziedzinach(!) Taki człowiek na pewno podejmie każde dobre dzieło.

Modlitwa zgromadzeń synodalnych

Oto jesteśmy, Panie, Duchu Święty.
Jesteśmy - wprawdzie obciążeni grzechem,
lecz zgromadzeni w Imię Twoje.
Przyjdź do nas i bądź z nami.
Racz obmyć nasze serca
i naucz nas, co mamy czynić,
byśmy postąpić mogli.
Powiedz, co mamy osiągnąć,
abyśmy wsparci Twoją mocą
Tobie zdołali podobać się we wszystkim.
Ty, co z Bogiem Ojcem i z Synem
masz Imię pełne chwały,
bądź sam dla nas natchnieniem
i sprawcą wszystkich działań.
Ty, który miłujesz najwyższą sprawiedliwość,
nie dozwól, byśmy w czymkolwiek naruszyć mieli prawo.
Spraw, niech brak wiedzy nie doprowadzi nas do zdrady,
niech nie wypaczy pokusa łatwego sukcesu,
nie zdeprawuje przyjęty urząd czy ktokolwiek z żyjących.
Zjednocz nas najpierw z Sobą
darem swojej łaski,
abyśmy w Tobie byli jedno
i nie zboczyli z drogi Prawdy.
Pragniemy, dziś zgromadzeni w Imię Twoje,
zawsze z miłością i umiarem
we wszystkim trzymać się sprawiedliwości.
Niech nasze myśli upodobnią się do Twoich,
w przyszłości zaś za dobre czyny
daj nam nagrodę wieczną. Amen.

Modlitwa za synod diecezjalny

Panie Jezu Chryste,
nasz Boski Mistrzu,
Ty wędrowałeś ze swoimi uczniami
po drogach Palestyny,
bądź teraz naszym Przewodnikiem
na drogach prac synodalnych
ku odnowie i umocnieniu Twojej obecności
w naszych sercach, w naszych rodzinach,
w naszych parafiach, w całej naszej diecezji.
Duch, którym nas przenikasz w chrzcie świętym
i umacniasz w sakramencie bierzmowania,
niech czuwa nad naszą wspólnotą diecezjalną
i pomaga nam głosić z mocą Twoją świętą Ewangelię.
Panie Jezu Chryste,
przez Twoje słowo i znaki czasu
ukazuj nam Twoją świętą wolę
i naucz nas wiernie ją wypełniać.
Oświecaj światłem Ducha Świętego
uczestników synodu diecezjalnego
i wszystkich wspierających prace synodalne,
abyśmy potrafili iść wspólną drogą,
w duchu wiary i tradycji Kościoła.
Panie Jezu Chryste,
który z wysokości krzyża zawierzyłeś nas swojej Matce
i w Niej dałeś nam Pomoc Nieustającą,
zechciej wysłuchać i przyjąć naszą urną modlitwę,
zanoszoną przez Jej matczyne wstawiennictwo.
Spraw, abyśmy budując królestwo Boże na ziemi
osiągnęli dobra przyszłe z Twojej łaski.
Tobie chwała, cześć i uwielbienie
teraz i na wieki wieków. Amen

sobota, 13 października 2007

Modlitwa św. Makarego Wielkiego (wieczorna)

Boże wieczny i Królu wszelkiego stworzenia, któryś pozwolił mi dożyć aż do tego czasu, odpuść mi grzechy, które popełniłem w tym dniu uczynkiem, słowem i myślą, i oczyść, Boże, pokorną moją duszę od wszelkiej nieczystości ciała i ducha i daj mi tę noc przeżyć w spokoju, abym wstając z ubogiego mego łoża podobał się najświętszemu Twemu imieniu przez wszystkie dni życia mego i pokonał powstających przeciwko mnie wrogów cielesnych i bezcielesnych.
Wybaw mnie, Boże, od marnych myśli i złych pożądliwości, które nas plamią, albowiem Twoje jest królestwo i potęga, i chwała, Ojca i Syna i Świętego Ducha teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.

poniedziałek, 8 października 2007

Medytacja na 27 niedzielę zwykłą roku C

Łk 17,5-10
"Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna. Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: Pójdź i siądź do stołu? Czy nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać."

"Jesteśmy zwykłymi niewolnikami, wypełniliśmy tylko nasz obowiązek"
Nie zasługujemy na podziękowania i nagrody.
Posłuszeństwo wobec Boga, to kwestia obowiązku.
Stąd każdy z nas powinien wyzbyć się pychy, która utrzymuje, że "coś nam się należy".

Mamy Ducha Świętego, dzięki któremu jesteśmy w stanie działać w prawości naszego ducha, trzymać się obowiązujących zasad.
Jednak Ducha w sobie należy ustrzec, przez:
SŁUŻBĘ DLA ZASAD, niezależnie od tego, komu się służy (także niewdzięcznym), co też dobrze robi "mnie samemu" → jestem czysty, bez zarzutu, a stąd płynie poczucie pokoju, bezpieczeństwa, wewnętrznego, mające powiązanie z wiarą.
WIERNOŚĆ ZASADOM niesie w sobie ŻYCIE w pokoju, jasności rozeznania, pewności → jest ono obecne na trwałe. Owa jasność wewnętrzna ma powiązanie z wiarą.

2Tm 1,6-8.13-14
"Z tej właśnie przyczyny przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! ... Zdrowe zasady, któreś posłyszał ode mnie, miej za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie! Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka."

Niełatwo jest rozniecić płomień daru Bożego, łatwiej jest czekać biernie, aż się sam rozpali. Bierność jest związana z lękiem i apatią. Pokonuje je Duch Święty obecny w nas swoją mocą, miłością i opanowaniem.
Tą mocą Ducha rozniecamy w sobie dany każdemu z nas charyzmat.

Ufanie (wiara w sercu) musi korespondować z wyznaniem jej ustami, czyli oddaniem należnej chwały Temu, od kogo ona pochodzi.
Bez tego wyznania zawłaszczamy sobie cudzy (boski) dar i blokujemy go pychą. Tym samym należy nam się za to, jako zwykłym grzesznikom, kara piekła.
Być uznanym za sprawiedliwego można jedynie wtedy, gdy przyjmuje się Boży dar i wskazuje na jego Dawcę.
Wszyscy, którzy nie wyznają swej wiary publicznie, doznają zakłóceń w rozwoju duchowym; tak, że w końcu Jezus nie uzna ich przed swoim Ojcem w niebie.
Ufanie Bogu skupia się w szczególny sposób na momentach próby naszej wiary, kiedy to oczekujemy od Niego duchowej pomocy. "Znosząc pohańbienie" (trudy, przeciwności) na wzór Jezusa i razem z braćmi w wierze, przyjmujemy swój udział w Dobrej Nowinie, co wyraża się w czynach, wynikających z posłuszeństwa Bożym zasadom.
Te Boże zasady trzeba nieustannie poznawać oraz zgłębiać. Są one wielkim skarbem, którego należy pilnować, z pomocą Ducha Świętego!

Jud 3 "...uznałem za konieczne, aby napisać i usilnie zachęcić was do wytrwałej, żarliwej walki o wiarę, która raz na zawsze została przekazana ludowi Bożemu."

O zachowanie wiary należy wciąż walczyć pamiętając, że MOJE drogi (zamysły, chęci, odruchowe czyny,...) nie są BOŻYMI drogami.
Wyjściem z tego jest rozmyślanie nad mesjańskim sposobem życia.
W tym też miejscu rodzi się posłuszeństwo wynikające z ufności (wiary).
Konsekwencją jest ciągłe ufanie i ciągłe wyznawanie wiary CZYNAMI, z odniesieniem do Tego, który ich w nas dokonuje (bo są to dla nas czyny nowe, zaskakujące nas samych, nieznane ludzkiej naturze).

Wyznać, że "Jezus jest Panem" oznacza zobowiązanie do posłuszeństwa Jemu!!!

Mocą Ducha rozniecamy w sobie dany każdemu z nas charyzmat.
Rozwinięcie z Sb 26 tydz. zw. Łk 10,17-24

Zostaliśmy zanurzeni w rzeczywistości Boga Trójjedynego, która jest inna od naszej. Niemniej, zamieszkała ona – na sposób cielesny – w JEZUSIE i została nam dana w chrzcie. Jesteśmy za nią odpowiedzialni.
Mamy również MOC BOŻĄ dla pełnienia czynów zamierzonych przez Boga, różnych od czynów tego świata. Dlatego demony muszą poddać się i uciec (robiąc miejsce temu, co Boże). Pan uszczęśliwia – w Duchu Świętym – nasze "oczy" widzeniem tych cudów.
A wszystko przez to, że należymy już do Królestwa Bożego!

Jesteśmy jednak niewierni. W ten sposób tracimy wszystkie owe czyny i możliwości wykonania następnych.
Pan zaś zsyła KARĘ, na opamiętanie się i dla nawrócenia.
W takim położeniu UFAJ, nie trać nadziei na wyzwolenie z grzechów (uwikłań, letniości, apatii).

NAWRACAJĄC SIĘ szukaj Pana "dziesięciokrotnie", ze zwielokrotnionym pragnieniem, z pomnożonymi praktykami.

JAKĄŻ SZANSĄ JEST Różaniec! – I ten wysiłek wygospodarowanego czasu, nadłożonej drogi do kościoła, właśnie na nabożeństwo, na Mszę.

wtorek, 2 października 2007

Różaniec (tajemnice bolesne) z Janem Pawłem II

I. Modlitwa w Ogrójcu

Wiemy, że modlitwie Pana Jezusa w Ogrójcu towarzyszył lęk. Czy był to wyłącznie lęk przed czekającą Go męką? Z Ewangelii nam wiadomo, że Jezus lękał się bardziej o swoich uczniów, których duch był ochoczy, ale ciało omdlałe. Lękał się o wszystkie pokolenia swoich uczniów, czy uniosą ciężar doświadczeń, jakie grzech sprowadza na świat, a jednocześnie czy będą mieć dość wielkie serca, by ogarnąć dar Bożej miłości, jakim jest zbawienie.
Uczniowie Jezusa odziedziczyli po Mistrzu tę troskę o świat i wyszli z Ogrójca przejęci pragnieniem, by pomagać wszystkich w ich trudach i utrapieniach.
Takim uczniem był Papież Leon XIII, który tak bardzo troszczył się o los robotników. Jego dziełem jest nie tylko społeczna encyklika "Rerum novarum", lecz również liczne dokumenty o różańcu, który uważał za, skuteczne narzędzie duchowe wobec bolączek społeczeństwa.



II. Biczowanie

Różaniec jest uważany za streszczenie Ewangelii. W niektórych tajemnicach jest jednak jej rozszerzeniem i pogłębieniem. Tak, jest również w drugiej tajemnicy bolesnej. Biczowanie Pana Jezusa jest opisane w Ewangelii tylko jednym słowem, a w tej tajemnicy różańca obraz Jezusa ubiczowanego staje się przedmiotem pełnej miłości kontemplacji i adoracji, która trwa przynajmniej tak długo, jak odmawianie dziesięciu pozdrowień anielskich,a sięga w głąb współczującego serca.
Papież Paweł VI, który również polecał wiernym modlitwę różańcową, wskazywał na ten ewangeliczny charakter różańca i jego ukierunkowanie chrystologiczne.
Niech więc różaniec będzie dla nas szkłem powiększającym, dzięki któremu nawet pojedyncze słowa wywołają wielką miłość i bardziej zjednoczą z Chrystusem.



III. Cierniem ukoronowanie

Dramaturgia trzeciej tajemnicy bolesnej jest opisana już nie jednym słowem, lecz w kilku zdaniach. Ale i te kilka słów, to tak mało, aby zrozumieć tragedię człowieka, który zakpił z Króla niebios wtłaczając mu na głowę koronę z ciernia. To tak mało, aby zrozumieć co czuł w chwili poniżenia Ten, który chce wszystkich ludzi wprowadzić do Królestwa Bożego. Różaniec może nam przybliżyć te wszystkie tajemnice zawarte w trzeciej tajemnicy bolesnej. W różańcu bowiem patrzymy zarówno na okrutnych "kpiarzy", jak i na Wyśmianego oczyma Jego Matki.
Tak modlitwę różańcową rozumie Jan Paweł II: Oto na kanwie słów Pozdrowienia Anielskiego przesuwają się przed oczyma naszej duszy główne momenty życia Jezusa Chrystusa... Jakbyśmy obcowali z Panem Jezusem poprzez - można powiedzieć - serce Jego Matki.



IV. Droga Krzyżowa

Pan Jezus dźwiga krzyż, a nas zachęca, abyśmy Go naśladowali. Jeśli kto che iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! (Łk 9,23)
Nasz Pan ma prawo tego od nas oczekiwać, bo przecież to On wziął na swoje ramiona wszystkie nasze niedole. Dla tych, którzy dźwigają swoje krzyże jest wielką łaską, jeśli swój krzyż widzą w Jego krzyżu. W osiągnięciu tej łaski bardzo nam pomaga modlitwa różańcowa.
Jan Paweł II uczy nas w swoim Liście Apostolskim o różańcu: W te same dziesiątki różańca nasze serce może wprowadzać wszystkie sprawy, które składają się na życie człowieka, rodziny, narodu, Kościoła, ludzkości. Sprawy osobiste, sprawy naszych bliźnich, zwłaszcza tych, którzy są nam najbliżsi, tych, o których najbardziej się troszczymy. W ten sposób ta prosta modlitwa różańcowa pulsuje niejako życiem ludzkim.



V. Śmierć na Krzyżu

W tajemnicy ukrzyżowania stajemy pod krzyżem, na którym umiera za nas nasz Zbawiciel, razem z Jego Matką. Ta, która była odkupiona już w chwili swego poczęcia, ze względu na zasługi tej śmierci, pomoże nam najpełniej przyjąć dar zbawienia, a jednocześnie pomoże odwdzięczyć się tak wielki miłości serdecznym współczuciem i oddaniem się. Tu, przy krzyżu, schodzą się wszystkie ścieżki Jezusa, Maryi i każdego człowieka.
W swoim Liście Ojciec święty wspomina ostatnie odwiedziny Sanktuarium w Kalwarii. Tam Jan Paweł II wypowiedział takie słowa: Kalwaryjskie dróżki wiodą śladami krzyżowej męki Chrystusa i szklakiem współcierpienia i chwały Jego Matki. To miejsce w przedziwny sposób nastraja serce i umysł do wnikania w tajemnicę tej więzi, jaka łączyła cierpiącego Zbawcę i Jego współcierpiącą Matkę.

Akt zawierzenia Matce Bożej Szkaplerznej

Królowo Szkaplerza świętego i Matko Miłosierdzia zawierzam Ci nie tylko moją duszę i szczęście wieczne, ale zechciej przyjąć Niepokalana Dziewico moje ciało, byś je skutecznie broniła przed grzechem i pożądliwością, pokusami tego świata i chorobami, lenistwem i zasadzkami złego ducha. Pomóż mi uszlachetnić serce na wzór Najświętszego Serca Twego Syna Jezusa Chrystusa.

Maryjo! Oddaję Ci myśli i modlitwy, trudy i upadki, sukcesy i radości, dążenia i prace, abyś kierowała nimi dla dobra mego i całego Kościoła.

Najpewniejsza Obrono! Oddaję Ci uczucia, rozum, pamięć i wolę, byś pod tarczą Szkaplerza świętego pomagała mi wytrwać w wierze, nadziei i miłości.

Wspomożycielko Wiernych i Pośredniczko łaski! Poprzez Szatę Twoich cnót zsyłaj na ten świat pokój i miłość Chrystusa, który żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.

Wyniszcz mnie...

Wyniszczaj mnie, Jezu, mój Boże !
Niech strzała Twojej przepotężnej MIŁOŚCI
przeszyje moje serce,
a stanę się mniejszy.
Pociągnij mnie do siebie
i oderwij mnie ode mnie.
Sam bowiem umiem tylko umierać,
czyli rodzić śmierć i podział.
Z Tobą zaś potrafię żyć,
tworzyć jedność i nadzieję.

Odbierz mi wszelką pewność,
która nie opiera się na Tobie.
Uczyń mnie dzieckiem zdanym
i całkowicie zależnym od Twojej miłości,
a zarazem dzieckiem tak bardzo
bezbronnym, slabym i kruchym.

Wlej we mnie tak wielką tęsknotę za Tobą,
abym ni minuty nie mógł żyć z dala od Ciebie.
Spraw, abym nigdy Cię nie zawiódł,
nie opierał się ani nie buntował
przeciwko Twemu działaniu.
Działaniu łaski, która wyzwala moje "ja",
a umieszcza je w Twoim "Ja".
Działaniu łaski, które wlewa we mnie
niezmierny żal z powodu każdej,
choćby najmniejszej zdrady.

Wyniszczaj mnie, Jezu, mój Boże !
Przykuj mnie do pamięci o Tobie,
do Twojej chwały, do Twego uwielbienia !
Niech Twoja strzała
przeszyje moje najgłębsze wnętrze
świetliste i mroczne, świadome i nieświadome.

Daj mi słodką słabość osób zakochanych.
Tylko Ty, wyłącznie Ty,
bądź zazdrosnym Oblubieńcem mojej duszy,
jej jedynym Panem.
Moje życie i moja śmierć są w Twoim ręku.

poniedziałek, 1 października 2007

Dlaczego kocham Cię, Maryjo - św. Teresa od Dzieciątka Jezus

O Matko, niech pieśń moja dziś ku Tobie płynie.
Dlaczego z mej miłości przynoszę Ci dary,
Czemu w duszy, gdy myślę o Tobie jedynie,
Nie budzą lęku Twojej wielkości bezmiary.
Ach! Twej chwały, Mateńko, ni pojąć, ni mierzyć,
Ona blaskiem przewyższa Świętych w zaobłoczu!
Że jestem Twoim dzieckiem, trudno mi uwierzyć…
Ja nie zdołam przed Tobą, Maryjo, podnieść oczu.

Zawsze płomień miłości dziecko w piersi czuje,
Na myśl, że Matki serce wspólnie z nim cierpiało:
Królowo, Twoje Serce, ach, ja to pojmuję,
By zyskać moją miłość, ileż łez wylało!
To, co mówią o Tobie Ewangelii słowa,
Zbliżyć mi się do Ciebie i patrzeć ośmiela,
Tak prosta życia Twojego osnowa,
Żyłaś, cierpiałaś, jak ja. Matko Zbawiciela!

Gdy Ci anioł zwiastował poczęcie, Dziewico!
Boga, który świat cały trzyma w mocy swojej,
Wydawałaś się trwożną, dziwna tajemnico!
Boś myślała o skarbie dziewiczości Twojej.
Ja pojmuję, że dusza Twa pokorna, czysta
Tak drogą była Bogu, jak w niej przebywanie,
Ja wiem, że tylko ona, jasna, promienista,
Mogła służyć samemu Stwórcy za mieszkanie!

Kocham Cię, jako Pana służebnicę małą,
Któregoś zachwyciła pokory wielkością.
Ty w pokorze posiadasz swą potęgę całą,
Przez nią Cię Trójca Święta darzy obecnością.
I dla niej Cię otoczył dobry, miłościwy
Duch Boży . I w łonie Twym miał przybytek godny,
Gdy dla nas postać ludzką przyjął, Bóg prawdziwy,
Którego Imię: Jezus, Twój Syn pierworodny!

Ty wiesz, Maryjo, że mimo mojej maleńkości,
Jak Ty w sercu posiadam Wszechmocnego Pana,
Lecz nie wzbudzają we mnie lęku ułomności,
Skarb Matki to skarb dziecka, Matko Ukochana!
Jam dzieckiem kochającym mocą duszy całej,
Czyż Twa miłość i cnoty nie są także moje?
Gdy do serca wstępuje mój Pan w Hostii białej,
Niech w mym sercu znajduje, Matko, Serce Twoje!

Ty mi dajesz rozumieć, że iść w Twoje ślady,
To nie jest trudną rzeczą. Królowo wybranych!
Wąskiej do nieba ścieżce nie dałabym rady,
Gdybyś przez nią nie wiodła blaskiem cnót świetlanych.
Przy Tobie pragnę zawsze pozostać maleńką,
Niechaj Twoja pokora przykładem mi będzie,
W domu świętej Elżbiety poznałam, Mateńko,
Jak ziarna miłosierdzia mam rozsiewać wszędzie!

Tam, klęcząc słucham, słodka Królowo Aniołów,
Wzniosłego hymnu, który z Twego Serca tryska,
Ty mnie uczysz melodii niebieskich zespołów,
Dziękczynnej, że jestem Zbawcy mojemu tak bliska.
Twoje słowa miłości to tajemna rosa,
Która po wszystkie wieki da ożywcze tchnienie,
Przez Ciebie Wszechmocnego zesłały niebiosa,
Rozmyślam, błogosławiąc Najświętsze Wcielenie.

Opiekun Twój nie widział cudu Zwiastowania,
Więc pogrążony w smutku, płakał Józef święty,
W swej pokorze nie dałaś niczym do poznania,
Że w Twoim żywocie Zbawiciel poczęty!
Jakże Cię kocham za to milczenie wymowne!
To symfonia melodii nikomu nie znanej,
Ona moce Twej duszy ujawnia cudowne,
Ty widzisz pomoc tylko w krainie świetlanej!

Widzę Cię, wraz z Józefem zewsząd odepchniętych,
Gdy szukacie w Betlejem, by głowę złożyć;
W każdym domu brak miejsca dla biedaków świętych,
Nikt Wam, Przeczysta Matko, nie chce drzwi otworzyć.
Możni miejsca zajęli! zaledwie w stajence
Dano Dziewiczej Matce wydać Stwórcę nieba,
O Maryjo, jakżeś cudna w tej Twojej udręce,
Aby taką być, na to Twej wielkości trzeba!

Gdy słyszę, jak cichutko Słowo Boże kwili!
Kiedy widzę, jak Stwórca w pieluszki spowity...
Maryjo, czy mam zazdrościć Aniołom w tej chwili? -
Ich Bóg jest moim Bratem, to rozkoszy szczyty!
Kocham Cię, żeś, Najświętsza, u ziemskich wybrzeży
Kwiat niebiański z Bożego tchnienia rozwinęła
I, że przyjmując hołdy królów i pasterzy,
Radość ukryłaś w sercu, żeś Boga poczęła.

Kocham Cię, że zniżając świętość swą, z innymi
Niewiastami niesiesz Syna swego do Świątyni,
Za to, że Go podajesz rękami własnymi
W objęcia Symeona, Najświętsza Władczyni.
Jam najpierw uniesiona, szczęśliwa, wsłuchana
W hymn chwały, lecz gdy starzec swe proroctwo wieści,
Do serca mego trwoga napływa o Pana,
Twoje, Matko, przeszywa ostry miecz boleści!

Królowo męczenników, do zmierzchu dni Twoich
Miecze boleści będą ranić Twoje Serce;
Teraz porzucasz, Matko, strony ojców swoich
W ucieczce przed Herodem, by żyć w poniewierce...
W fałdach szaty ukryty śpi Jezus spokojny,
A Ty Najświętsza, zawsze posłuszna, bez zwłoki,
Gdy Cię w podróż przynagla Józef bogobojny,
Idziesz w dal, choć noc skryła ziemię i obłoki...

Tam, na ziemi egipskiej, w biedzie, słodka, cicha,
Zdajesz mi się w swym Sercu spokojną, radosną;
Wygnanie? Twoje łono swobodnie oddycha,
Jezus jest Twą ojczyzną, Twym niebem, Twą wiosną!...
Lecz potem gorzki smutek znów w Jerozolimie
Napełnia Twoją duszę, zginął Jezus drogi!...
Trzy dni szukasz Go wszędzie, szepcąc słodkie Imię;
To było Twe wygnanie! Pełne bólu trwogi.

Na koniec Go wśród grona uczonych znajdujesz,
Gdzie budzi podziw starców dookoła siebie
I wołasz: ach, mój Synu! - drżąca obejmujesz -
Oto wraz z ojcem płacząc, szukaliśmy Ciebie!
I gdy tulisz do łona jedyne swe Dziecię,
Słyszysz prostą odpowiedź Jezusa Małego:
CZEMUŚCIE MNIE SZUKALI ?- CZYŻ O TYM NIE WIECIE,
IŻ TRZEBA, BYM O RZECZACH MYŚLAŁ OJCA MEGO?!

Ewangelia mi mówi, że podziwu godny,
Wzrastał w mądrości Jezus, a zawsze poddany
Ojcu i Matce swojej, posłuszny, pogodny,
Jak tylko mógł być Maryi Syn umiłowany.
Poznałam tajemnicę idąc Jego śladem,
Do Świątyni nie tylko wiodła Go nauka,
O Matko, Syn Twój pragnął, byś była przykładem,
Niech dusza, w nocy wiary też Jezusa szuka.

Jeżeli Stwórca świata dał cierpienia tyle
Swej Matce, że konała z bólu i goryczy,
To łaską dla nas cierpieć przez wygnania chwile,
A cierpienie z miłości jest szczytem słodyczy!
Wszystko, co dał mi Jezus, niech weźmie z powrotem,
Powiedz Mu, Przenajświętsza, niech mnie nie oszczędza.
Gdy się skryje, zaczekam, Ty wiesz dobrze o tym,
Do dnia, w którym się zetli życia mego przędza.

W Nazarecie, Przeczysta, pełna Bożej łaski,
W pracy i biedzie żyłaś pośród swej rodziny,
Nie zdobiły zachwyty, uniesienia, blaski
Dni Twoich szarych, Matko Królewskiej Dzieciny.
Biedakom, których mnóstwo na ziemskim padole,
Otuchę niosło Twoje oblicze anielskie,
Znosiłaś w ciężkim trudzie, wspólną z nimi dolę,
By wskazać im wieczyste wybrzeża niebieskie.

Podczas tych dni przesmutnych, Matko Uwielbiona,
Pragnę z Tobą być razem, gdy trwa me wygnanie.
Jakże do głębi dusza moja zachwycona,
Odkrywając w Twym Sercu miłości otchłanie!
Ty mnie uczysz, Najświętsza, smutku i wesela,
Po Twoim spojrzeniu pryska bojaźń wszelka,
Wiem, że łzy i radości Serce Twe podziela
I błogosławi życiu Twoja dobroć wielka!

Widząc niepokój w Kanie młodych oblubieńców
Powiedziałaś Synowi, co było ich troską,
Tyś współczuła w kłopotach biednych nowożeńców
I znałaś niepojętą Jezusa moc Boską.
- Nie zaraz spełnił prośbę, rzekł: Co mnie i tobie
niewiasto: jeszcze moja nie przyszła godzina.
Lecz w Sercu zwie Cię Matką i o Twej osobie
Myśli, gdy na Twą prośbę cuda rozpoczyna.

Dnia jednego, gdy rzesza nauki słuchała
Tego, którego miłość wszechświat ogarnęła,
Ktoś się do Pana zwrócił, Tyś na wzgórzu stała,
Żeś się, Najświętsza z Synem zobaczyć pragnęła.
Pan powiódł po zebranych miłosiernym, rzewnym
Wzrokiem, a chcąc okazać wszystkim miłość swoją,
Powiedział: Któż jest matką, kto jest moim krewnym,
Jeżeli nie ten, który czyni wolę moją?

Matko Niepokalana, Tyś się nie zdziwiła,
Ani słowa Jezusa nie były przyczyną
Smutku Twego, przeciwnie, Tyś się ucieszyła,
Że Jezus tu, na ziemi, zwie nas swą rodziną.
Jakże Cię Matko nasza mamy nie miłować?
W bezgranicznej hojności skarb niebieski dajesz;
Gdy Jezus ma swe życie za nas ofiarować,
Ty w Sercu swym strapionym radości doznajesz!

Twą miłość równać można tylko z Jezusową,
Godzisz się na rozstanie, na Syna ofiarę,
By nam być wspomożeniem na ziemi, Królowo;
Kochać to dawać wszystko wraz z sobą bez miary!
Zbawiciel widział w Serca Twojego skarbnicy
I znał ogrom uczucia, miłości i troski,
Więc chciał, by w Tobie mieli ucieczkę grzesznicy,
Gdy po męce do nieba wróci, On, Syn Boski!

Ty mi się jawisz, na Kalwarii szczycie,
U stóp Krzyża, jak kapłan, gdy ofiarę składa;
By przebłagać gniew Ojca, Zbawiciela życie
Niesiesz, Twe Serce większych skarbów nie posiada…
Już prorok przepowiedział tę mękę bezkresną:
Nie ma w świecie cierpienia podobnego Twemu.
Królowo męczenników, Tyś Matką Bolesną,
Za krew Serca oddaną ludowi grzesznemu!

W ostatniej chwili Chrystus poleca Ci Jana
I schronieniem dla Ciebie jego dom się staje.
Oprócz tych wiadomości Matko Ukochana,
Nic więcej Ewangelia o Tobie nie daje.
To głębokie milczenie Ewangelii świętej
Pozwala nam rozumieć, że wszystko opowie
Swoim wiernym sam Jezus, w łasce niepojętej,
Że w niebie o Twym życiu każdy z nas się dowie!

Wkrótce w Bożych niebiosach będę Cię widziała,
Gdzie pieśń Świętych o Tobie napełnia przestrzenie,
W ranku życia mojego, Tyś mi uśmiech dała;
Uśmiechnij się znów, oto już wieczoru cienie!…
Nie trwożę się Twych blasków po ziemskiej ciemności,
Jam Twe cierpienia dzieliła i ciężkie znoje…
Teraz u stóp Twych pragnę śpiewać hymn radości:
Czemu kocham Cię Matko? - bom ja dziecię Twoje!

mała Teresa

Żyć miłością - św. Teresa od Dzieciątka Jezus

W wieczór miłości, już bez przypowieści
Rzekł Jezus uczniom: Ten, kto mnie miłuje
I wszystko, co się w mej nauce mieści,
Ochotnym sercem chować usiłuje,
Ten i od Ojca umiłowan będzie -
Ojciec wraz z Synem u niego zagości
I już na ziemi odpoczywać będzie
W wiecznej miłości.

Więc żyć miłością - to posiadać Ciebie,
O Jezu, - Ojca Słowo wiekuiste,
I w Twej miłości zgubić całą siebie
I wchłaniać Ducha płomienie ogniste,
Bo kiedy Ciebie o Jezu miłuję,
Wtedy i Ojciec cały mi się daje,
Trójca Najświętsza w mej duszy się staje
Więźniem miłości.

Więc żyć miłością jest to - Królu chwały -
Żyć Twoim życiem - wesele przeczyste!
Jak Ty ukryty żyjesz w hostii białej,
Tak ja się ukryć chcę z Tobą, o Chryste!
Dwom miłośnikom samotności trzeba -
Spojrzenie Twoje całą mą radością,
W nim tu na ziemi mam już przedsmak nieba,
Żyję miłością!

By żyć miłością, nie w Taboru chwale
Stawiać nam trzeba przybytki na ziemi,
Lecz za Jezusem mężnie i wytrwale
Wciąż postępować śladami krwawymi.
W niebie spoczynek czeka na mnie błogi -
Tu, krzyż jedyną moją szczęśliwością,
Patrząc na niego, jako na skarb drogi,
Żyję miłością!

Ach żyć miłością - to dawać bez miary,
Bo kto miłuje, w liczbach się nie gubi,
I nic nie żąda za swoje ofiary,
Wiedząc, że miłość rachować nie lubi.
Lekko biec mogę bo wszystko oddałam
Sercu Bożemu, co tryska słodkością
Jeden skarb tylko sobie zatrzymałam
Żyję miłością!

Życie miłości precz wyrzuca trwogę,
Wszelkie wspomnienie występnej przeszłości
I dawnych grzechów lękać się nie mogę,
Bo je wyniszczył już ogień miłości.
W Twoich płomieniach z rozkoszą się gubię,
O święty ogniu - Tyś moją radością,
W Tobie jedynie cieszę się i chlubię,
Żyję miłością!

Ach żyć miłością - to w naczyniu kruchym
Trzymać ukryty skarb nieba całego,
Ja nie anielskim jestem przecież duchem -
Żyję w powłoce ciała śmiertelnego,
Ty widzisz, Panie, upadam co chwila,
Lecz Ty się moją nie zrażasz słabością,
Twa dłoń mnie dźwiga, twarz ku mnie się schyla,
Żyję miłością!

Ach żyć miłością - to płynąć wytrwale
Z hasłem miłości na rozpiętym żaglu,
Wesele, pokój siejąc wokół stale.
Sterniku Boski! Twa miłość mnie nagli!
Ciebie samego w duszach bliźnich widzę
Miłość mi gwiazdą i serca radością,
Hasła mojego się nie wstydzę,
Żyję miłością!

Ach żyć miłością, gdy śpisz w łódce mojej,
To znaleźć pokój wśród szalonej burzy,
Bym Go zbudziła, Pan mój się nie boi -
On wie, że czekam końca mej podróży.
Wiara niebawem rozedrze zasłony
Dzień jeden tylko… oddycham ufnością…
Miłość tchnie w żagiel - mknę w wieczności strony…
Żyjąc miłością!

Ach żyć miłością - to Mistrza i Pana
Błagać, by wzniecał płomienne zapały
W duszy wybranej i świętej kapłana,
By stał się czysty jak serafin biały.
Za Kościół święty wciąż modlić się z wiarą,
Jako za matką, błagać Cię z ufnością,
Za jego święte sprawy być ofiarą -
To żyć miłością!

Ach żyć miłością - to Twarz Twoją świętą
Obmywać łzami i skruchą ocierać,
Słysząc, jak bluźnią miłość niepojętą,
Z bólu i żalu na poły umierać
I Twoje święte Imię błogosławić
I za bluźnierców błagać z żarliwością
Wierząc, że możesz i chcesz ich zbawić,
To żyć miłością!

Ach żyć miłością - to oblewać łzami
Wraz z Magdaleną nogi Twoje święte,
Jej pocałunki wespół z wonnościami.
Wdzięcznie przez Ciebie zostały przyjęte.
Widząc to wstaje i na Twoją głowę
Olejek zlewa ze świętą śmiałością.
Serce me Twarz Twą namaścić gotowe
Moją miłością.

Ach żyć miłością! - gdzież większe szaleństwo?
Świat na mnie woła: porzuć to śpiewanie!
Daremne życia Twojego męczeństwo,
Daremne Twoich wonności rozlanie!…
Kochać Cię Jezu - jak płodna to strata!
Dla Ciebie tylko wszystkie me wonności,
Chcę przeto śpiewać, schodząc z tego świata:
Konam z miłości!

Umrzeć z miłości!… o męczeństwo błogie!
Tego męczeństwa pożądam jedynie.
Cheruby, nućcie wasze pienia drogie!
Wygnanie moje już wkrótce przeminie…
Grocie płomienny, nim wieczność nastanie,
Pochłoń mnie całą, nie szczędź Twej własności,
O Boski Zbawco, spełń moje żądanie:
Umrzeć z miłości!

Umrzeć z miłości - to nadzieja moja!
Gdy ziemskie ze mnie opadną kajdany,
Innej nagrody nie chce sługa Twoja,
Jak tylko Ciebie, o Panie nad pany!
Miłości Twojej trawi mnie pragnienie.
Rozpal mnie całą, wyniszcz w zupełności,
Bo moje niebo, moje przeznaczenie:
Żyć w twej miłości!!!...

Moja pieśń na dzień dzisiejszy - św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Me życie jest cieniem, me życie jest chwilką,
Co ciągle ucieka i ginie.
By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko,
Ten dzień dzisiejszy jedynie!...

O jutro się modlić nie jestem ja w stanie,
Choć nie wiem, jak życie popłynie;
Dziś strzeż mnie, dziś broń mnie, dziś tylko, o Panie,
Przez dzień ten dzisiejszy jedynie.

Gdy myślę o jutrze, przejmuje mnie trwoga,
Tak smutno na łez tej dolinie;
Licz próby ja pragnę i cierpieć dla Boga
Przez dzień ten dzisiejszy jedynie.

Przy Sercu Twym blisko nie smucę się znojem,
Ni walką, ni trudem — to minie;
Ach, weź mnie, o Jezu, i w Sercu skryj Twoim
Na dzień ten dzisiejszy jedynie.

Ach, skończy się wkrótce, to moje wygnanie,
Wiecznego blask zalśni mi słońca,
I śpiewać Ci będę na wieki, o Panie,
To „dzisiaj" bez kresu i końca.

Akt ofiarowania się Miłości Miłosiernej

Oddanie siebie samej na Ofiarę Całopalną Miłości Miłosiernej Boga.

O mój Boże! Trójco Błogosławiona, pragnę Cię Kochać i starać się, by Cię Kochano, pracować na chwałę świętego Kościoła ratując dusze, które przebywają na ziemi, i wybawiając te, które cierpią w czyśćcu. Pragnę wypełnić doskonale Twoją wolę i osiągnąć ten stopień chwały, który przygotowałeś mi w swym królestwie, jednym słowem, pragnę być Świętą; czuję jednak moją słabość i proszę Cię, o mój Boże, Ty sam bądź moją Świętością.

Skoroś mnie aż tak umiłował, że dałeś mi swego jedynego Syna, by stał się moim Zbawicielem i Oblubieńcem, to nieskończone skarby Jego zasług i do mnie należą, ofiaruję je Tobie z radością błagając, abyś patrzył na mnie już tylko przez Oblicze Jezusa i przez Jego Serce gorejące Miłością.

Ofiaruję Ci także wszystkie zasługi Świętych (którzy są w Niebie i na ziemi), akty Miłości ich, jak również świętych Aniołów; wreszcie ofiaruję Ci, o Trójco Błogosławiona, Miłość oraz zasługi Najświętszej Panny, mej drogiej Matki, przez której ręce składam moją ofiarę, prosząc, by ją Tobie przedłożyła. Jej Boski Syn, mój Umiłowany Oblubieniec, powiedział nam za dni swego śmiertelnego życia: "O cokolwiek prosić będziecie Ojca mego w imię moje, da wam". Jestem więc pewna, że spełnisz moje pragnienia, o mój Boże, że im więcej zamierzasz dać, tym więcej każesz pragnąć. Czuję w mym sercu niezmierzone pragnienia, toteż proszę z ufnością, byś pospieszył zabrać na własność moją duszę. Ach! nie mogę przyjmować Komunii świętej tak często, jak tego pragnę, ale czyż Ty, o Panie, nie jesteś Wszechmocnym? Pozostań we mnie jak w tabernakulum, nie oddalaj się nigdy od Twej małej hostii...

Chciałabym Cię pocieszyć za niewdzięczność występnych i błagam, odbierz mi wolność czynienia czegokolwiek wbrew Twemu upodobaniu. Jeżeli przez słabość kiedyś upadnę, niechże Twoje Boskie Wejrzenie natychmiast oczyści mą duszę, wyniszczając jej wszelkie niedoskonałości, jak ogień, który wszystko przemienia w siebie...

Dziękuję Ci, o mój Boże! za wszystkie łaski, jakimi mnie obdarzyłeś, a szczególnie za to, że mnie przeprowadziłeś przez próbę cierpienia. W dniu ostatecznym z radością będę patrzyła na Ciebie trzymającego berło Krzyża; skoro raczyłeś podzielić się ze mną tym drogocennym Krzyżem, ufam, że w Niebie będę podobna do Ciebie i na moim uwielbionym ciele ujrzę jaśniejące chwałą stygmaty Twej Męki...

Mam nadzieję, że po tym ziemskim wygnaniu pójdę radować się z Tobą w Ojczyźnie; nie chcę jednak zbierać zasług na Niebo, chcę pracować jedynie z Miłości ku Tobie, tylko w tym celu, by sprawiać Ci radość, pocieszać Twoje Najświętsze Serce i ratować dusze, które będą Cię kochać przez wieczność całą.

Pod wieczór życia stanę przed Tobą z pustymi rękoma, bo nie proszę Cię, Panie, byś liczył moje uczynki. Wszelka sprawiedliwość nasza jest skażona w Twych oczach. Pragnę więc przyodziać się Twoją własną Sprawiedliwością i jako dar Twojej Miłości otrzymać wieczne posiadanie Ciebie samego. Nie chcę więc innego Tronu ani innej Korony, jedynie tylko Ciebie samego, o mój Umiłowany!...

W Twoich oczach czas jest niczym, jeden dzień jest jak tysiąc lat, toteż w jednej chwili możesz przygotować mnie do stawienia się przed Tobą...

Pragnąc, aby całe moje życie było aktem doskonałej Miłości, POŚWIĘCAM SIEBIE NA OFIARĘ CAŁOPALNĄ TWOJEJ MIŁOSIERNEJ MIŁOŚCI błagając, byś mnie wyniszczał nieustannie, przelewając w mą duszę strumienie nieskończonej czułości, ukryte w Tobie, bym w ten sposób, o mój Boże, stała się Męczennicą Twej Miłości!

Niechaj to Męczeństwo przygotuje mnie do stawienia się przed Tobą, a potem przyprawi mnie o śmierć, aby dusza moja mogła bezzwłocznie ulecieć w wieczyste objęcia Twej Miłosiernej Miłości...

Pragnę, mój Umiłowany, za każdym uderzeniem serca niezliczone razy ponawiać tę ofiarę, aż rozproszą się cienie i będę mogła ponawiać wyznanie mej Miłości w Wiekuistym Twarzą w Twarz...!

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus